37. - Ucieczka

919 63 9
                                    

(Victoria)

Zamknęłam się teraz w pokoju i nie wychodzę od dłuższego czasu. Cieszę się, że odzyskałam Louie, ale przez to Sides... Oni go teraz mają i nie wiadomo co się z nim teraz dzieje. Na samą myśl o tym zaczęłam ponownie płakać. Przytuliłam poduszkę i nie hamowałam łez. Strasznie mi go brakuje. Opuścił mnie po takich słowach. On mnie kocha...
Ja jego oczywiście też, ale nie miałam szansy mu odpowiedzieć. Dlatego właśnie musi przeżyć, żeby usłyszeć te słowa ode mnie. Nie ma innej opcji.

Zostaliśmy dalej w Houston w bazie ludzi, którym pomogliśmy pierwszego dnia. Wszyscy siedzą na dole i ustalają co dalej. Ja jednak nie mam na to siły. Jeżeli miałabym słyszeć rzeczy o nim to nie ma mowy, żebym tam poszła.

Dlaczego akurat on się zgłosił? I dlaczego Megatron przyjął tą propozycje? Przecież to jest jasne, że on chce mnie. Mimo że nie udało mu się już kilka razy to on nie poprzestanie. Ma do tego ogromną przewagę nad nami, więc pewnie tak samo większą pewność siebie. Nie wiem co planuje, ale już się tego boję.

Nie lubię czekania na ich kolejny ruch. Wręcz tego nienawidzę. Ale co mogę zrobić..? Oni są pewnie w głównej bazie Deceptikonów gdzie roi się od tych parszywych istot. Nas jest niewielka ilość, a ich dziesiątki tysięcy. Nawet wolę nie myśleć o tej liczbie.

- Victoria!! - usłyszałam wołanie z dołu.

- „Nie mam zamiaru zejść. Możecie mnie sobie wołać ile chcecie, a ja i tak nie zejdę" - pomyślałam i dalej leżałam w takiej samej pozycji.

Zawołali mnie jeszcze kilka razy i nastała cisza. Wreszcie. Zamknęłam oczy przytulona do poduszki, a Louie położył się obok mnie. Kiedy tylko na niego patrzę to przypomina mi się tamten okropny moment wymiany.

Po chwili jednak usłyszałam pukanie do pokoju.

- Odejdź - powiedziałam ozięble, nie ruszając się z miejsca.

Nie mam pojęcia kto to, ale ktokolwiek to by był ja nie mam zamiaru z tym kimś rozmawiać.

- To ja. Musimy porozmawiać - usłyszałam głos Angeli, która stoi za drzwiami.

- Nie mam ochoty - odpowiedziałam, zaciskając dłonie na poduszce.

- To ważne... - dodała dziewczyna z nadzieją w głosie.

- Dobra, wejdź - westchnęłam, wytarłam łzy i usiadłam, trzymając poduszkę na nogach.

Przez drzwi weszła moja przyjaciółka i gdy mnie zobaczyła to się uśmiechnęła. Ja nie odwzajemniłam uśmiechu. Nie mam teraz na to zupełnie humoru.

- O co chodzi? - spytałam od razu. Dziewczyna usiadła na fotelu obok łóżka.

- Postanowiliśmy co dalej... - odpowiedziała i po tym zdaniu zaczęła unikać mojego wzroku.

- Więc? - spytałam, uważnie na nią patrząc.

- Postanowiliśmy... Jak na razie wyjechać z miasta - odpowiedziała cicho brunetka.

Otworzyłam szeroko oczy i mimowolnie łzy zaczęły mi się gromadzić w oczach.

- Nie... Nie możemy wyjechać!!! Nie teraz!!! - krzyknęłam zdenerwowana, podnosząc się z miejsca.

Transformers: The New EnemyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz