~Trzy dni później~
Jest już czwartek wieczór, słońce powoli chowa się za horyzontem, a niebo przybrało piękny, pomarańczowy kolor. Zawsze robi to na mnie ogromne wrażenie. Nieważne ile razy bym tego nie widziała. Z mojego pokoju zrobiłam jedno, wielkie miejsce dochodzenia. Wszystkie najważniejsze informacje w nim są. Na ścianach, meblach... Dosłownie wszędzie!
Aktualnie siedzę na tarasie i patrzę się na przepiękny zachód słońca. W Nevadzie mamy takie piękne widoki codziennie. Następny ładniejszy od poprzedniego i tak w kółko.
Cały czas nie potrafię dojść do tego czym będzie spowodowany kolejny atak i strasznie mąci mi to w głowie, jakby cokolwiek z tej rzeczy mnie dotyczyło... Wiem, że będzie, ale każdy mi zaprzecza. Albo za bardzo się tego boją, że zaprzeczają temu, żeby dać sobie samemu nadzieje albo po prostu są debilami i nie myślą trzeźwo.
Kiedy słońce prawie schowało się za horyzontem, poczułam niemiłosierny ból między nadgarstkiem i łokciem. Złapałam się szybko za tamto miejsce i zaczęłam uwijać się z bólu. Jednak nagle rozbłysło wielkie światło i ból ustał. Spojrzałam na rękę i ujrzałam znak Autobotów, a pod nim napis: Bumblelee. Przyglądałam się temu znakowi, nie mając pojęcia, o co chodzi.
- Victoria!! Co to było?! - spytała Alisha panikując i wbiegając jak oparzona na taras.
Szybko schowałam część ręki, na której pojawił się znak i wstałam do brunetki, odwracając się do niej.
- Pewnie meteoryt wleciał w atmosferę - odpowiedziałam, udając, że nic właśnie się nie stało i próbując jak najbardziej się uspokoić.
- Być może... Ale to światło było takie wielkie, że to aż niemożliwe! - dodała moja siostra, patrząc lekko przerażona w niebo.
- Wiem. Mówiłam, że coś się szykuje, a ty nie chciałaś mi wierzyć - odpowiedziałam, wywróciłam oczami i zrezygnowana zaczęłam kierować się w stronę domu.
- Już ci wierzę... - dodała zszokowana Alisha, co lekko mnie zdziwiło, więc się zatrzymałam i zmarszczyłam brwi.
Nagle wielkie światło rozbłysło na niebie. Spojrzałam się za siebie i ujrzałam wiele meteorytów lecących na Ziemie. Tak blisko nas... Czułam, jakby dosłownie przeleciały nam nad głowami i poleciały dalej.
- Padnij!!! - krzyknęłam, widząc jak jeden meteoryt leci bardzo nisko i miałam przez to wrażenie, że zaraz uderzy w nasz dom.
Brunetka niezwłocznie padła na ziemie i złapała się za głowę, a ja zrobiłam to samo. Cała się spięłam i poczułam ten meteoryt na plecach. Leciał naprawdę nisko, ale nie wyrządził żadnych szkód.
Gdy było po wszystkim, wstałyśmy i zaczęłyśmy rozglądać się dookoła. Na szczęście panował już spokój i po meteorytach słuch zaginął.
- Okej... To było dziwne... - powiedziała zszokowana tym, co się właśnie stało Alisha, która powoli dochodziła do siebie, stojąc w miejscu i w ogóle się nie ruszając.
- Patrz! Ten meteoryt rozbił się niedaleko! - krzyknęłam od razu po wstaniu i wskazałam na meteoryt, który leży na ziemi jakieś pięćdziesiąt metrów od nas.
- O nie, nie, nie! Nie idziemy do niego! - powiedziała przerażona dziewczyna, kręcąc głową.
- Jak nie chcesz to nie idź, ale jak coś cię zaatakuje to mnie nie będzie - odpowiedziałam, wzruszając obojętnie ramionami i pobiegłam do wyjścia od domu.
- Dobra, idę!! - krzyknęła wystraszona brunetka i bardzo szybko do mnie podbiegła.
Wzięłyśmy telefony i latarki, bo było już ciemno. Zamknęłam dom, wzięłam klucz i pobiegłyśmy.
CZYTASZ
Transformers: The New Enemy
FanficAkcja rozgrywa się rok po zakończeniu ostatecznej walki. Przynajmniej tak się wszystkim wydawało... Niedługo pojawi się nowe zagrożenie. Gorsze od tych, z którymi Ziemia miała do czynienia dotychczas. Główna bohaterka - Victoria - została wybrana pr...