28. - Ziemia: stracona

1.2K 74 12
                                    

(Angelica)

Nie mogłam cały czas tak płakać. Zebrałam się i chciałam wziąć z martwego już Eppsa to skrzydło. Bałam się widoku, który mogłam tam zobaczyć, ale mimo to chciałam to zrobić. Zaczęłam siłować się ze skrzydłem i w końcu mi się udało. Jednak co tam zobaczyłam (albo czego nie zobaczyłam) przeniosło wszystkie oczekiwania.

Nie ma tu ciała Eppsa! Zaczęłam rozglądać się za jakimikolwiek śladami, ale nic nie mogłam znaleźć.

- „On zapadł się pod ziemie czy jak?!"

Ślad krwi został, ale jego ciało zniknęło.

- Co jest do jasnej cholery?! - spytałam zdziwiona, przeszukując piasek.

Nic nie znalazłam. Jakby zupełnie rozpłynął się w powietrzu.

- Angelica - usłyszałam głos za sobą.

Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam tam KnockOuta, a na jego ręce leżał Epps, który z lekkim uśmiechem się na mnie patrzył.

- Robert?!?! Ale jak?! - krzyknęłam i łzy szczęścia zaczęły lecieć mi z oczu.

KnockOut położył Eppsa na ziemi, a ja do niego podeszłam i usiadłam tuż obok niego.

- KnockOut mnie uratował - odpowiedział mężczyzna.

- Ale jak?! Widziałam jak to skrzydło cię przygniata i...

- Pod ziemią tutaj są korytarze wytworzone przez róg. Akurat byłem pod wami i pomagałem żołnierzom, gdy usłyszałem twój krzyk. W ostatniej chwili otworzyłem przejście na górę, zabrałem Eppsa i opatrzyłem - przerwał mi medyk.

- Jesteś bohaterem, dziękuję - odpowiedziałam z uśmiechem.

- Do usług - dodał z szerokim uśmiechem.

- Przeżyłam koszmar. Nigdy mi tak więcej nie rób! - powiedziałam i uderzyłam Eppsa w ramię z pięści.

- Auć! Przypominam, że jestem ranny! - skrzywił się mężczyzna, łapiąc się za ramię.

- Ups, przepraszam - dodałam szybko z zakłopotanym uśmiechem.

- Wyjątkowo ci wybaczę - powiedział roześmiany Robert.

- KnockOut, idź lepiej pomóc reszcie, bo pewnie walczą - odpowiedziałam i wskazałam na róg.

- Jasne. Jakby coś poszło nie tak to po was przybiegniemy - dodał robot i zaczął biec do rogu.

(Victoria)

- Skąd masz tą broń?! - spytałam między jednym ciosem, a drugim.

Dalej walczę z Davidem i walka powiem szczerze jest wyrównana. Oboje walczymy na podobnym poziomie.

- Od twojego przyjaciela, Hot Roda - odpowiedział z szatańskim uśmiechem.

- Coś ty mu zrobił?! - spytałam i uderzyłam go z całej siły w brzuch, przez co się skrzywił.

- Pozbyłem się go - odpowiedział zadowolony z siebie.

- Ty potworze! - krzyknęłam i zaczęłam go uderzać jeszcze mocniej.

Nie wierzę mu. On go nie zabił, prawda..?

- Jakie jest uczucie, gdy zabiło się swoich własnych rodziców? - spytał, próbując się bronić.

Momentalnie przestałam walczyć i stanęłam oniemiała, marszcząc brwi.

- O czym ty mówisz? - spytałam zdziwiona.

Transformers: The New EnemyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz