*11*

64 12 2
                                    

W owej chwili czułam, jakby cały świat na kilka sekund zupełnie się wyciszył, a głośne pozostało jedynie moje dudniące serce, które z niewyjaśnionych powodów rwało się z tęsknoty za czymś do tej pory mi nieznanym...
Zawróciłam, kierując się w stronę ogrodu. Byłam całkowicie pewna, że ktoś tam jest.

-"Musiało mi się zdawać. Tutaj nie może być Nikolas. Po prostu to niemożliwe. Wariuję i tyle!"- Karciłam siebie w myślach.
On już dawno zniknął z mojego życia. To było tylko chwilowe spotkanie i nic więcej. Pomógł mi, ale na tym koniec. Przecież ja go w ogóle nie znam. On jest dla mnie zupełnie obcą osobą.
- Kto tam jest?- Spytałam niepewnie.
Byłam zła na siebie za to, że wszystkiego się boję i niczego nie jestem pewna.

Cisza. Nikt nie odpowiadał.

- Kto tam jest, ma wyjść w tej chwili! - Podniosłam głos.

Nadal cisza. To zaczynało się robić denerwujące.

- Co się stało, Różo? - Na werandę wyszła Ofelia. - Czemu nie wchodzisz do środka?
- Wydaje się mi, że ktoś jest w ogrodzie.- Odparłam smętnie.

Najchętniej dołączyłabym do Roni i Ofeli, ale coś mi na to nie pozwalało.

- Przecież nikogo tu nie ma. - Ofelia rozglądała się na boki.- Zdawało ci się. Chodźmy już lepiej do środka.
- Za chwilkę. Na wszelki wypadek sprawdzę.- Posłałam uśmiech sąsiadce, ale tak naprawdę chciałam, żeby już jej tu nie było.

Żałuję, że w ogóle powiedziałam jej o swoich urojeniach. Bo to na pewno są urojenia.
Przypadkiem stanęłam na krwawiącej nodze, natychmiast czując ostry ból.
Ugięłam się pod ciężarem własnych kolan i upadłabym, gdyby nie...

- Puszczaj, kimkolwiek jesteś!- Warknęłam.

Nieznajomy odrazu zabrał ręce.
Ze złością odwróciłam się w stronę obcego, jednak ta złość zaraz wyparowała, a cały mój organizm przejęło dudniące serce. Czułam jak cała drżę.

Przede mną stał pewien zakapturzony chłopak. Wszędzie rozpoznałabym ten kaptur.
Niko...
Przede mną stoi Niko.
Nie widziałam jego twarzy, ale byłam pewna, że patrzył wprost na mnie.
- Róża, zraniłaś się... - Usłyszałam jego głos.
Tak bardzo mi go brakowało... nie wiedząc czemu, tęskniłam za nim.

-"Nie! Ja go nie znam! On mnie nic nie obchodzi! I co on w ogóle tutaj robi?!"
Nie miałam pojęcia jak się zachować.

Zrobiłam kilka delikatnych kroków do tyłu i szybko wróciłam do wnętrza domu. Można by było rzec - uciekłam. Uciekam od wszystkiego, co sprawia mi jakikolwiek ból. Od tego też uciekłam. Przynajmniej na razie...
- Nareszcie do nas dołączyłaś. Zjedz śniadanie. Na pewno jesteś głodna.- Odezwała się Ofelia, gdy weszłam z mocno bijącym sercem do kuchni.
- Tak. Wszystko wygląda i smakuje przepysznie.- Chwaliła Roni.
- Przesadzasz, Weroniko, ale miło mi, że ci smakuje.- Cieszyła się Ofelia.
Przysiadłam się do nich bez słowa. Nie mogłam przestać myśleć o tym, co przed chwilą się wydarzyło.
Roni zauważyła moje zdenerwowanie.
- Coś nie tak?- Spytała.
- Nie, wszystko jest okey.- Uśmiechnęłam się.
W jednej chwili przypomniałam sobie o książeczce Nikolasa, którą wciąż mam w torbie. Całkowicie o niej zapomniałam!
Musiałam do niej zajrzeć. Natychmiast.
- Przepraszam, chyba dzwoni moja komórka. Zaraz wrócę.- Powiedziałam i pokuśtykałam do salonu.

Wyciągnęłam książeczkę z torby. Nadal w niej była. W tej samej chwili przyszła mi do głowy jedna myśl;" Może Nikolas się domyślił, że zabrałam jego własność i teraz po nią przyszedł?"
Tak, to bardzo prawdopodobne.
Otworzyłam zniszczoną książeczkę na pierwszej stronie.
Przeczytałam dedykację; "Dla mojego Niko. Twoja Różyczka..."
Znów omal nie dostałam zawału. O jaką różyczkę chodzi?! Chyba nie o mnie?! Ja nigdy czegoś takiego nie pisałam!
Gdy spoconymi z nerwów dłońmi chciałam przewrócić następną stronę, poczułam na sobie czyjś wzrok. Ktoś stanął nagle w drzwiach!

UWIERZ WE MNIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz