- Dlaczego ja? - Powtórzyłam pytanie.
- Róża Merl, tak? - przestała się uśmiechać. - Córka Sabriny.
- Proszę?
- Tak się nazywasz, prawda? Róża Merl. - dopytywała Nikifora.
- Tak. Skąd pani zna imię mojej mamy?
- Jednak coś o tobie wiemy. Twój profil jest już dokładnie zbadany i zapisany w Naszym rejestrze.
Wstałam z krzesła. Prawda jest taka, że nawet nie wiedzą po czyjej jestem stronie. Nazwisko i tak im nic nie mówi.
- Usiądź, proszę. Napijesz się czegoś? - Głos Zarządczyni nie znosił sprzeciwu.
- Może ja jestem Koronną? - Chciałam ją zaskoczyć.
Przez chwilę lustrowała mnie wzrokiem, a strażnicy pojawili się za mną niespodziewanie.
- Spokojnie, moi drodzy. Możecie nas zostawić. - Uśmiechnęła się do mundurowego obok mnie.
- Nie sądzę. Moja Różyczko, wiem o tobie więcej niż ty sama. Jesteś Obronną, jedną z Nas i nic tego nie zmieni. - Zastukała paznokciami w blat stołu.
Nie patrząc na nią więcej, oglądałam widoki."Jesienny pejzaż chętnie namaluję,
Choć farb i pędzli mi brakuje...
Płótna użyję z obrusu mego,
A farb wystarczy z zachodu pięknego,
Kilka słów, krótki opis otworzy me serce,
Na świat pełen barw w tej jesiennej piosence.Jesienny pejzaż chętnie namaluję,
Mimo setek uczuć, którymi się teraz kieruję.
Każdy liść, tak bardzo odmienny,
Lecz jeden, jedyny pozostaje bezimienny.
Szelest liści, podmuch wiatru,
Ze wszystkim tym nie chcę zrywać kontaktu...
Płótno z koronki, wszak delikatne,
Na nim barw nie zmieszam,
Z kolorami nie zatańczę."Przypomniałam sobie ulubiony wiersz mamy, który nieraz nuciła. W jej ustach brzmiał jak przepiękna piosenka.
- Piękne. - Z rozmyślań wybudziła mnie Nikifora.
Nawet nie wiedziałam, że recytowałam wiersz na głos.
- Sabrina cię tego nauczyła. - Stwierdziła.
- Mama przekształciła wiersz w piosenkę. - Odpowiedziałam.
- Miałam na myśli całą ciebie. To Sabrina nauczyła cię patrzeć na świat okiem artysty, malarza. Stworzyła swoją wierną kopię. - Opowiadała Nikifora. - Pokazała jak umiejętnie można dobierać barwy, ze znanych utworów tworzyć coś zupełnie innego, dostrzegać zmiany, najdrobniejsze szczegóły wokół, śpiewać jakby nikt nie słyszał, kochać przyrodę, godzinami spacerować ścieżkami lasu. To wszystko było jej zasługą.
- Pani znała moją mamę? - Musiałam zapytać.
- Kiedy indziej będziemy mieć znacznie więcej czasu na tego typu rozmowy. - Wstała od stoliczka, kierując się w stronę barierek. - Pod nami rozciąga się pole ćwiczeń, uczą się tutaj dzieci jak i starsi Nowicjusze. Od jutra rozpoczniesz trening, oczywiście dostaniesz nowy pokój i ubranie.
- Mam tutaj zamieszkać? - Zdziwiłam się. - Dlaczego nie mogę po prostu wrócić do swojego prawdziwego życia? Nic nie potrafię, nie przydam się wam.
- Różo, jesteś Następczynią. - Oświadczyła. - To znaczy, zastępujesz moją wnuczkę. - Dodała nieco ciszej.
- Ale ja nie...
- Tu jest twoje miejsce i prawdziwe życie. Będziesz przebywać w Pastiell tylko na czas treningu, potem od ciebie zależy czy postarasz się i...
Czekałam, aż dokończy. Słowa o mojej śmierci nie przechodziły jej przez gardło.
- Musimy znaleść ci towarzysza. Drugiego Następcę. Byłby nim mój wnuk, jednak... - Odwróciła się i spojrzała w oczy.
Pamiętam, że chłopak w celi obok miał nadzieję zostać Następcą. Nie odważyłabym się zaproponować go Nikiforze i tym samym, prawdopodobnie, skazywać na taki sam los.
- Jest kilku kandydatów, więc to nie stanowi problemu. - dotknęła palcem swojej słuchawki. - Dobrze, zaraz będę.
Kończąc rozmowę, szybkim krokiem zmierzała w stronę tarasowych drzwi.
- Przepraszam, spieszę się. Do zobaczenia jutro, Różo. - powiedziała, a ja wciąż stojąc na tarasie zdecydowałam się podążyć za nią.
Zaczynałam rozumieć parę spraw. Weronika i Nikolas zabrali mnie ze sobą tutaj abym mogła rozpocząć trening. Musieli to wszystko przewidzieć, ale jak?
Teraz zrozumiałam, że Nikolasowi nigdy na mnie nie zależało. Przecież swoim czynem, skazał mnie na śmierć. Czy tak postąpiłaby kochająca osoba? Chłopak, który chciał poznać moje słabości aby mnie zniszczyć, tak jak Roni, tyle, że on zna mnie lepiej. Ukochany skrywający pod kapturem oblicze wroga.
CZYTASZ
UWIERZ WE MNIE
FantasyJa zakochana?! Bzdury! - Wykrzyknęłam światu to co wciąż mnie dręczyło. Nie byłam pewna, czy moje słowa się nie różnią od tego co czuję. Zbliżyłam się do skarpy, jeszcze trochę... - Nie podchodź bliżej. - Gwałtownie się odwróciłam. Około dwóch metr...