Wzięłam z trudem oddech. Słyszałam czyjeś głosy. Otworzyłam oczy...
- Nie.- szeptałam rozglądając się wokół.- Znów szpital...
Białe ściany, a obok mnie kilka innych łóżek. Chyba wszystkie były już zajęte, choć teraz nikogo nie było.
Kroplówka stała przy mnie uparcie wlewając, kropla po kropli, w moje ciało całą swoją zawartość.- Ja tak dłużej nie mogę! Zrozum mnie, proszę.- do sali wszedł chłopak w kapturze.
Zaraz po nim, wbiegł jeszcze inny młody człowiek. Oboje nie wiedzieli, że ich widzę i słyszę. Zamknęłam oczy, bo poczułam ogromne zmęczenie.
-Moja misja dobiegła końca. Możemy to zrobić razem. Chciałbym jakoś znów tu wrócić i pocieszyć nie tylko siostrę, ale też Florę. Obie są dla mnie bardzo ważne.- powiedział drugi chłopak, który stał tyłem do mnie.
Miał znajome bląd włosy i spokojny ton. Oni mówili o Florze?! Kim są i co tutaj robią?
- Nie, to moje zadanie. Muszę je doprowadzić do końca. Tylko... gdy na nią patrzę, gdy jest blisko, wciąż mam wrażenie jakby Róża była przy mnie. I jeszcze te sekrety. Nie chcę nic przed nią ukrywać ani jej matkę, ani brata...- mówiła zakapturzona postać.
Ten głos też poznaję...
Moje serce zaczęło bić mocniej i mocniej. Czy oni mówili o mnie?
Nagle urządzenie stojące blisko łóżka, zaczęło głośno i szybko piszczeć. Chłopcy odwrócili się w moją stronę. Patrzyłam na nich, słabnąc z każdą sekundą. Nie wiedziałam co się dzieje. Obraz znów stał się niewyraźny. Blondyn spojrzał na mnie zdziwiony. Nie mogłam uwierzyć, to Feliks!
~°°°~
Dotknęłam językiem wysuszonych warg. Poczułam smak krwi. Czy ja naprawdę widziałam Feliksa?! A ten drugi chłopak to zapewne Nikolas, poznałam go po głosie i ogromnym kapturze. Feliks żyje? Nie, to niemożliwe, przecież byłam nad jego grobem. A Flora i Leon? Gdzie teraz są?
Czyjaś dłoń dotknęła mojej.
- Wszystko będzie dobrze, Różyczko.- głos pewnej staruszki natychmiast mnie uspokoił.
- Pani tu jest.- wychrypiałam, spoglądając na Ofelię.
- Oczywiście, kochanie. Przyszłam, jak tylko się o tym dowiedziałam.- uśmiechnęła się przyjaźnie.- I nie jestem tu sama.
- Co się stało?-spytałam.
- Straciłaś przytomność. Twoi przyjaciele zadzwonili po pogotowie. Lekarze powiedzieli mi, że to na tle nerwowym, więc wszystko będzie dobrze. Za kilka dni wyjdziesz ze szpitala.- wyjaśniła Ofelia nie puszczając mojej dłoni.
-"I co potem? Znów do Domu Dziecka? Trzeci raz nie uda mi się uciec..."- pomyślałam.
- Jak się masz?- do sali wbiegła Weronika.
- Roni?- uśmiechnęłam się, lekko zdziwiona.- Przyszłaś.
- No pewnie, Różo. Nie mogłabym zbyt długo wytrzymać bez przyjaciółki.- Roni mocno mnie przytuliła.
- Tęskniłam za wami.- powiedziałam po chwili.
- My za tobą też.-Ofelia objęła Weronikę ramieniem.
-Jak wyjdziesz to musisz nas odwiedzić. Pójdziemy w nasze ulubione miejsce.- Roni mrugnęła porozumiewawczo.
- Już się nie mogę doczekać. Najchętniej zostałabym z wami na zawsze...- westchnęłam.
Podparłam się na łokciach, by lepiej je widzieć. Nie czułam się tak słabo, jak na początku.
- Tam też masz przyjaciół.- przypomniała Ofelia.
- Tak, to prawda. Jednak tam każdy ma swoje problemy, trudno zapomnieć o tej tragedii. Z wami tak nie jest. Gdy jesteśmy razem, zapominam o wszystkim. Świat staje się lepszy, nabiera barw.- wyznałam.- Oczywiście... Flora też jest moją przyjaciółką i Leon chyba także...przynajmniej się stara. Zależy mu na Florze, a ona potrzebuje kogoś takiego jak on. Ale... sierociniec nigdy nie będzie miejscem, do którego chciałabym wracać.
- Dobrze, teraz się połóż i odpoczywaj.-nakazała mi staruszka.
- Nie jestem zmęczona. A gdzie są Flora i Leon?- chciałam wiedzieć.
- Nie wiem. Nie przyjechali do szpitala.
- Nie?- zdziwiłam się.- Wątpię, żeby chcięli wrócić z własnej woli do tego Domu.
- Dadzą sobie radę.- Roni położyła na łóżku różową różę.
- Dzięki. Przynajmniej mam tu kawałek ogrodu.- uśmiechnęłam się.
- Każdy kolor róż ma swoje znaczenie. Te kwiaty o odcieniach różu są idealne dla przyjaciółki, jako prezent bez okazji. Znaczą one po prostu:"bardzo Cię lubię". Chciałam cię zaskoczyć.- wyjaśniła.
- Udało ci się. Dzięki.- powąchałam piękny kwiat, a Ofelia poszła poszukać pojemnika, do którego mogłabym ją włożyć.
Zostałyśmy same.
- Nic nie będzie dobrze. Nie dadzą sobie rady, nie Flora. Ona ma depresję.- powiedziałam, pewna, że nikt nas nie usłyszy.
- Nie wiedziałam...- Roni posmutniała.- Ten chłopak ją kocha?
- Gdybyś widziała, jak on na nią patrzy. Tak bardzo się martwił, a gdy zauważył Florę na cmentarzu całą i w miarę zdrową, pojawiły się łzy w jego oczach. Jeśli to nie miłość, to co?- bardzo się starałam, by nie dostrzegła w moim głosie zazdrości.
- Ktoś tu jest zazdrosny.- Roni się domyśliła.- Porozmawiajmy teraz o tobie. Pamiętasz jeszcze Nikolasa?
- W tym problem. Nie potrafię o nim zapomnieć. Dziś był u mnie w szpitalu.- powiedziałam prawdę.
Roni wyglądała na zaskoczoną. Spodziewała się innej odpowiedzi?Do sali weszło kilkoro dzieci w wieku około dziesięciu lat. Ciekawie spoglądały w moją stronę. Uśmiechnęłam się do jednej z dziewczynek. Wyglądała na bladą i smutną. Siedziała sama na łóżku i patrzyła się wprost na mnie.
- "Na co ona może być chora?"- zastanawiałam się.
W końcu oderwałam od niej wzrok i podniosłam się
aby usiąść. Dzieci przechodziły od łóżka do łóżka, rozmawiały, śmiały się i bawiły, oprócz tej smutnej dziewczynki.
- Dzieci! Przyszedł klaun! Chodźcie!- zawołała nieznajoma kobieta do małych pacjentów.
Dzieci zerwały się z łóżek. Niezwykła dziewczynka jednak została, wciąż się we mnie wpatrując.
Po chwili zobaczyłam klauna przechodzącego korytarzem, obok naszego pokoju. Otaczały go maluchy. Mogłam wszystko oglądać przez szklaną ścianę, oddzielającą pokój od korytarza.
Mężczyzna ubrany był kolorowo i wyglądał śmiesznie. Na pewno nie można było się przy nim smucić.
Zerknęłam na dziewczynkę. Uśmiechała się w stronę klauna.
-Cześć.- przywitałam się, wciąż leżąc na swoim miejscu.
Nie odpowiedziała, ale podarowała mi uśmiech.
- Jestem Róża, a ty?- spytałam grzecznie.
- Lena.- odpowiedziała bardzo cicho.
- Bardzo ładne imię.- stwierdziłam.- Dlaczego nie pójdziesz pobawić się z klaunem?
Nie odpowiedziała.
- Lubisz kwiaty?- zadałam następne pytanie.
Lena kiwnęła głową.
- Ja też. Najbardziej róże.- powoli wstałam, podniosłam flakonik z różą od Roni i podeszłam do dziewczynki.
- Jaka ładna.- odezwała się Lena, dotykając palcami delikatnych płatków.
- To prawda.- uśmiechnęłam się.
- Dostałaś ją od ukochanego?- jej pytanie mnie zdziwiło.
Nareszcie się ośmieliła.
- Nie, to prezent od mojej przyjaciółki, a teraz daję go tobie. Lubisz róż?
- Yhm.- hymknęła i wzięła do rąk kwiat.- Dziękuję. Czy to oznacza, że jesteśmy teraz przyjaciółkami?
- Jeśli tylko chcesz.- obie się uśmiechnęłyśmy.
Lena oderwała jeden płatek róży i położyła mi go na dłoni.
- Weź na pamiątkę.- powiedziała.
- O, dziękuję. - ta dziewczynka jest inna...

CZYTASZ
UWIERZ WE MNIE
FantasiJa zakochana?! Bzdury! - Wykrzyknęłam światu to co wciąż mnie dręczyło. Nie byłam pewna, czy moje słowa się nie różnią od tego co czuję. Zbliżyłam się do skarpy, jeszcze trochę... - Nie podchodź bliżej. - Gwałtownie się odwróciłam. Około dwóch metr...