*16*

50 8 6
                                    

Weszłyśmy do środka sierocińca.
Przez chwilę myślałam, że jestem w pałacu. Na suficie wisiał lśniący żerandol. Ściany były białe, obwieszone ogromnymi obrazami. W kącie pokoju stał fortepian, a w sali znajdowało się dużo pięknych kwiatów w kryształowych donicach. Okna były wielkie, częściowo przysłonięte złotymi zasłonami.
Naprzeciwko znajdowały się schody, eleganckie, lśniące, białe o również złotych poręczach.
Było tak pięknie... Inaczej.
I ten fortepian... Nikolas też grał na fortepianie w "swoim pokoju". I znów powróciły wspomnienia. Już go więcej nie zobaczę. Straciłam mojego Niko. Tak jak wszystkich innych, których kochałam. Czemu odszedł? Czemu znalazłam się w takim miejscu? Czemu nie w swoim domu albo przy Nim. W pokoju Nikolasa, gdy gra...Gdy spoglądał na mnie swoimi czarnymi oczami. Gdy wypowiadał moje imię tym aksamitnym, łagodnym głosem. Jego oczy tak blisko moich, twarz o idealnych rysach, bez żadnej skazy. On był taki...nieludzki, inny, nie z tego świata. Ma wady, mnóstwo, nie jest też najprzystojniejszym chłopakiem jakiego spotkałam, ale czułam, że jest po prostu tylko dla mnie. Nigdy nie poznałam takiego chłopaka. On był, jest, idealny.

- Różo Merl, odezwij się.- Oprzytomniałam nagle.
Lucjanna ściskała moje ramię przeszywając mnie wzrokiem na wylot. Naprzeciw mnie stała inna kobieta. Była wysoka, młoda i szczupła. Twarz miała jak ze stali.
- Dzień dobry.- Wyjąkałam.
- Wyprostuj się, młoda damo.-Skarciła mnie owa kobieta.
Mogła mieć około trzydziestu lat.
Natychmiast się wyprostowałam. Czułam, że się czerwienię.
- Nazywam się Julia Anabor. Jestem tutaj nauczycielką i również nadzoruję tym budynkiem. Zaprowadzę cię do dyrektora- pana Fryderyka.- Oznajmiła.
Zaraz potem bez słowa ruszyła lewym korytarzem. Poszłam za nią. Julia otworzyła drzwi znajdujące się na końcu, po czym zapukała i weszłyśmy do środka.
- Dzień dobry, panie dyrektorze. Oto nasza nowa lokatorka- Róża Merl.- Przedstawiła mnie Julia.
- Dzień dobry.- Lekko się uśmiechnęłam do starszego pana w okularach.
- Panienka Róża...Bardzo miło mi cię poznać, moja droga. Opowiesz mi troszkę o sobie?- Zagadnął z zabawnym uśmiechem.
- Przypominam panu, że za pięć minut ma pan spotkanie online z prezydentem miasta.- Odezwała się Julia.
- Ach tak, dziękuję Julio. W takim razie, bradzo cię przepraszam panienko, ale dokończymy tę rozmowę innym razem.- Odparł dyrektor.- Miło mi było cię chociaż zobaczyć.
- Yhm.- Hymknęłam.
- Chodź Różo, pokażę ci twój pokój.- Julia pociągnęła mnie za rękę.
- Do widzenia.- Powiedziałam na koniec i nim nauczycielka zdążyła zamknąć drzwi, dostrzegłam, że dyrektor uśmiecha się współczująco.
-"Ten starszy pan idealnie pasowałby do Ofelii."- Pomyślałam.
Julia Anabor puściła mnie i weszłyśmy na schody. Jej obcasy stukały o białe stopnie. Serce biło mi jak szalone. Zaraz potem skręciłyśmy w prawo na następne schody. I jeszcze jedne. Potem kolejne. Czy tutaj, w centrum miasta, w tak wielkim budynku nie ma wind? W końcu przystanęła na ostatnim piętrze i otworzyła pierwsze drzwi.
Znalazłyśmy się w niewielkim pokoju na poddaszu, z oknem dachowym. W środku stały dwa łóżka, jeden stolik z dwoma krzesłami, dwie małe komody, jedna toaletka, na której już stało sporo kosmetyków. W kącie były dwie szafy i jedno duże lustro. Ściany były koloru miętowego, a pokoik wyglądał na przytulny. Zauważyłam, że są tu jeszcze jedne drzwi, pewnie do toalety.
Jedno z łóżek było niezaścielone.
Ktoś tu musi już mieszkać...
- To twój pokój, Różo. Dzielisz go z jeszcze jedną panienką. Zaraz powinna przyjść i ją poznasz. Życzę ci miłego dnia. Skorzystaj z ostatnich tygodni wakacji.- uśmiechnęła się i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
- No, ciekawie się zapowiada.- Mruknęłam.
Podeszłam do toaletki i przejrzałam się w lustrze. Dziwnie się czułam w nowym stroju. Muszę przyznać, że nie zachwycałam zbytnio swoim wyglądem.
Usłyszałam nagle płacz z pobliskich drzwi.
Bez wachania je otworzyłam. Była to toaleta. Na podłodze siedziała płacząca dziewczyna.
- Przepraszam, coś się stało?- Zaniepokoiłam się.
Kucnęłam przy nastolatce. Ściskała dłonią drugą dłoń, z której spływała krew. Na podłodze, zalana krwią leżała żyletka.
Szybko podbiegłam do umywalki i przyniosłam jej ręczniki papierowe. Wtedy dziewczyna na mnie spojrzała. Miała zapłakane, brązowe oczy i czarne włosy, które spływały po jej ramionach. Szybko wzięła ode mnie papier i przetarła zakrwawioną dłoń.
- Jesteś nowa?- Wyjąkała.
- Tak. Nazywam się Róża i chyba mieszkam teraz z tobą.- Uśmiechnęłam się.- Musisz przycisnąć papier do ręki, żeby zatamować krew.

Dziewczyna zrobiła co jej nakazałam. Potem przelałam lekko wodą okolice rany i zabandażowałam jej dłoń. Ona szybko zakryła bandaż rękawem.
Pościerałam plamę krwi, a żyletkę wyrzuciłam do kosza.
Dziewczyna siedziała już na swoim łóżku.
- Wszystko będzie dobrze, nie martw się.- Usiadłam obok niej.
- Jestem Flora. Flora Bajm.- Powiedziała.
- Miło mi.- Uścisnęłam dłoń dziewczynie.
- Nie boję się, tak jest zawsze...zawsze zbyt głęboko, bo zbyt głęboko wszystko przeżywam.- Rozpłakała się.- Ja już nie daję rady.
Przytuliłam Florę. Wiedziałam jak się czuje. Chciałam ją spytać o przeszłość. Czemu się okalecza? Czemu się krzywdzi? Dlaczego?
Poczułam, że łza spływa po moim policzku.
- Ty płaczesz?- Zerwała się.
- Nie, tylko...chyba wiem w pewnym sensie jak się czujesz.
- Nie, proszę nie płacz. Różo...- Flora położyła swoją dłoń na mojej.
- Wiem. To boli. I nie mogę cię zapewnić, że ból szybko przejdzie. Flora, nie powinnaś tak cierpieć. Nie zasługujesz na to, nikt nie zasługuje.- Powiedziałam.

UWIERZ WE MNIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz