-Każdy zadany tobie cios, byłby moim.- dodaję w panice przed skrzywdzeniem Niko.
W tej samej chwili pod naszymi stopami zawalił się grunt. Skały kruszyły się kawałek po kawałku, a ja z całych sił próbowałam utrzymać nas na górze.
-Nie!- wołam, gdy gładka dłoń Nikolasa wyślizguje się z moich rąk.
Kolana ugięły się pod ciężarem dodatkowej osoby, ale ze wszystkich sił trzymałam go za ramię.
Niko wolną dłonią rysuje w powietrzu świetlisty znak. Nagle wszystko wokół staje w miejscu, włącznie z nami. Czas się zatrzymał. Niko wisi w powietrzu, a ja klęczę z wyciągniętymi rękami ku niemu. Mimo zatrzymania całego świata, łzy gromadzą się w moich oczach. Jedna wypływa powoli, a ja żałuję, że nie mogę wytrzeć mokrego policzka wierzchem dłoni.
Poirytowana próbowałam się ruszyć.
-To nic nie da.- wzdycha Nikolas z żalem.
-Ile czasu nam zostało?- pytam ze złością.
-Kilka sekund.- wyszeptuje brunet i patrzy na mnie.
Nie mogę znieść świadomości, że to wszystko przeze mnie. On mi zaufał, a teraz ja przeżyję, podczas gdy chłopak liczy swoje ostatnie oddechy. Całą uwagę skupia na mnie. Muszę go przeprosić, dać siłę.
-Przepraszam cię.- płaczę i mówię jednocześnie.
Drżę jeszcze bardziej, choć próbuję się powstrzymywać.
-Zasłużyłem.- mówi smętnie.
-Nikolas.- irytuję się i zaciskam pięści gotowa powstrzymać ostateczne sekundy.
Moje ręce nagle stają się gorące, ściskam je tak mocno, że paznokcie wwiercają się w moją skórę. Spod ziemi czuję drgania, stają się one coraz głośniejsze.
Nikolas spogląda na mnie ze świadomością wybitych ostatnich chwil jego życia.
Nagle spod moich stóp wyrasta ogromna skała. Rośnie, a ja wraz z nią mogę się poruszać. Wszystko stoi w miejscu tylko nie my. Niko niedowierza w to wszystko, tak samo jak ja. Z całą swoją energią, zeskakuję ze skały. Czas znów wraca do normy. Nikolas chwyta mnie, gdy spadam i przyciąga do siebie w locie.
Patrzę na niego, dopóki jego usta nie wypowiadają ostatnich, pięknych słów:
-Kocham cię...Otwieram oczy i krzyczę.
-Nikolas!- wpadam w panikę.
Obok mnie natychmiast pojawiają się dwie znajome kobiety i przytrzymują za ręce. Jedna z nich wstrzykuje mi płyn, po którym opadam z sił. Chwytam powietrze, mając wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi.
-Nikolas...- szepczę.
Słyszę głosy, których nie rozumiem, bo w głowie wciąż rozbrzmiewają słowa Niko.-Róża to miła, spokojna i grzeczna dziewczynka.-
dobiegł mnie kojący głos starszej pani.- Jednak dwa miesiące temu przeżyła pożar, w którym zginął jej ojciec. Po budynku prawie nic nie zostało, a ona jest teraz sama.
Wiele przeszła, proszę ją zrozumieć.
To Ofelia, na samą myśl czułam się bezpieczniejsza. Jest obok moja rodzina.
-Ma piętnaście lat, to jeszcze dziecko.- mówiła dalej.
-Ja wiem, proszę pani, ale pani Rubin twierdzi, że ta dziewczyna skrzywdziła jej wnuczka. Panowie, którzy wtedy przechodzili ulicą to potwierdzają.- druga kobieta to zapewne Lucjanna - opiekunka w sierocińcu.
Co ona tu robi?, zastanawiam się.
-Tydzień temu rozpoczął się rok szkolny. Musi zacząć naukę w warunkach, których ja nie mogę jej zapewnić. Proszę panią, pani Lucjanno.
-Dobrze, Róża wróci do naszego ośrodka, ale pod pewnymi warunkami. Nie zostanie ukarana, bo pani Rubin, mimo wszystko nie wniosła sprawy do sądu. Warunki przedstawię paniom, gdy Róża odzyska pełną świadomość.
-Oczywiście, obie jesteśmy pani bardzo wdzięczne. Dziękuję.- odpowiada Ofelia z ogromną ulgą.
- Rozumiem, proszę podziękować za to pani Rubin. Do widzenia.- ostatnie słowa Lucjanny są zarazem chłodne i uprzejme.
Jej oddalające się kroki słychać nawet za drzwiami.
-Pani Ofelia?- wychrypiałam, spoglądając na uśmiechniętą staruszkę.
-Tak, moja różyczko. To ja. Minęły wieki, co?- głaszcze mnie po wierzchu dłoni.
-Tysiąclecia...- dodaję w szczerym uśmiechu.
-Czyż tu nie jest pięknie?- kręci się po całym pomieszczeniu w białej, długiej sukience niczym dobra wróżka.
Patrzę na zwisające nade mną liście bluszczu. Ich pnącza wiją się po ścianie, dotykając sklepienia szklanego dachu pokoju.
-To witraże. Jest ich pięć, a każdy z nich przedstawia inny ogród.- opowiada Ofelia.
-Są cudowne.- przyznaję, nie mogąc oderwać od nich wzroku.- Chyba gdzieś już je widziałam.
-Tak. Sabrina namalowała takie same obrazy. Ją również zachwyciły te piękne okna.- wyjaśnia tak pogodnie, jakby rozmowa z Lucjanną w ogóle nie miała miejsca.
-Mama.- jedno słowo, wypowiedziane tak tęsknie.
Pamiętam cztery z nich. Ostatni pozostał w jej pracowni nieskończony, myślę.
-Ostatniego nie skończyła.- szeptam, przypominając sobie zakurzone płótno i wyblakłe kolory.
W moich wspomnieniach nadal pozostawały żywe, mama również.
-Nikt nie malował tak jak ona. Sabrina żyła tą pasją.- wyjaśniała dalej Ofelia.
-A tata?- spytałam nagle.
-Ach...dlaczego pytasz?- zaciekawiła się dawna sąsiadka.
-Po prostu...chciałam usłyszeć jego imię. Prawie je zapomniałam i boję się tego.- wyznaję.
Na rumianych policzkach staruszki widnieje zrozumienie i smutek.
-Nigdy go nie zapomnisz. Już na zawsze pozostanie, wyryte w twoim sercu.- wskazuje palcem na bezcenny odgłos życia, bicie własnego serca.
-A...- chciałam zapytać, lecz łzy mi nie pozwalały.
Ból nigdy nie minie.
-Wiktor.- wypowiada imię Ofelia.
-Wiktor.- powtarzam machinalnie.
Sąsiadka siada obok mojego łóżka i patrzy na mnie z natychmiastową powagą.
-Różo, tamten chłopiec... Pamiętasz coś?- spytała.
-Jaki chłopiec? Nikolas?- nagle przypomniałam sobie jak spadamy ku przepaści.
-Nikolas?- zdziwiła się Ofelia.- Kim jest ten chłopak?
-Nikolas Delamor. Gdzie on jest? Był tutaj? Przyszedł po mnie?- zasypywałam staruszkę pytaniami, a ona puściła z rąk torebkę i wybiegła na korytarz.
-Nic nie pamięta.- dobiegł mnie jej głos.
Opadłam na łóżko i zatopiłam twarz w poduszce. Mój wzrok wędrował od ściany do ściany.
Doskonale pamiętam,
jak siedziałam z Nim na plaży, a kilka minut później oboje lecieliśmy na sam dół przepaści. Zaraz potem zorientowałam się, że nie wiem co wydarzyło się wcześniej. Jakbym nie istniała.
-Ofelia ma rację. Nic nie pamiętam.- mówiłam do siebie.
Przerażona wstałam, krążąc po pokoju. Rozglądałam się, próbując sobie przypomnieć co ja tu robię.
-Nazywasz się Róża Merl. Masz piętnaście lat. Należysz do świata niemądrze nazywanego Światem Innych. Jesteś półaniołem z rodu Obronnych tak jak twój brat. Masz dar do przemawiania żywym stworzeniom, roślinom i zwierzętom. Potrafisz nawet sprawić, by odczytać emocje lub uczucia ludzi. To cała ty, moja Różyczka.- łagodny głos wirował mi w głowie.
-Kto to powiedział?- wyjąkałam.
Między liśćmi kwiatów stała ciemna postać. Wszystkie moje przypuszczenia odeszły bezpowrotnie, to Niko.
-Tak, to ja. Poznałaś mnie, Różo, zanim w ogóle zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Czułaś moją obecność.- mylił się, mimo wszystko, to nie był chłopak z moich wspomnień.
Brunet wyszedł zza niewielkich krzewów, szepcząc coś pod nosem.
Podbiegłam do drzwi i chwyciłam za klamkę, ale ani drgnęła.
- Pamiętasz swój ostatni sen?- zapytał Nikolas, uśmiechając się promiennie.
Przeczuwałam, że wcale nie ma dobrych zamiarów.
-Jaki sen?- nie rozumiałam.
-Mój sen, który dla ciebie wymyśliłem, różyczko. Oboje zgineliśmy w przepaści.- tłumaczył, a ja nie mogłam uwierzyć, że to wszystko wymyślił.
-Nikt nie zna zakończenia.- stwierdziłam, próbując zachować spokój.
Stałam plecami do drzwi, ale z całych sił ciągnęłam za klamkę.
-Chcesz je zobaczyć?- podchodzi coraz bliżej.
-O co ci chodzi? Dlaczego nic nie pamiętam, oprócz tego koszmaru?!- krzyczę, bo cała ta sytuacja zaczyna mnie przerastać.
-Jestem, że tak powiem, Twoim Dręczycielem.- śmieje się.- Mój sen pomógł ci zapomnieć o nieprzyjemnych wydarzeniach sprzed kilku dni. Powinnaś być wdzięczna.
-Wdzięczna? Mój świat to teraz niebo pełne aniołów!- przylegam do drzwi jeszcze bardziej.- Ty na pewno nie jesteś aniołem, Nikolas! Nie masz serca!
-Zbyt dużą jego część zabrały mi osoby, które kochałem. Podczas walki zniszczę wszystkie uczucia, a ty będziesz tego świadkiem!- uderzył pięścią w ścianę obok mnie.
Spojrzałam prosto w jego ciemne oczy, pozbywając się ogromu złości.
-Jesteś nikim. Nie ma takiej kary, która zdołałaby odpłacić innym za twoje czyny. Zostałeś zraniony i właśnie dlatego krzywdzisz innych. Mylisz się, Niko, to nie jest wyjście z sytuacji. Dręczysz mnie i odebrałeś wszystko co kochałam. Zapamiętaj, że jeżeli dane nam będzie się ze sobą zmierzyć, nie istnieje dla mnie takie coś jak Litość czy Miłosierdzie. Zniszczę cię tak jak ty mnie.- zamknęłam oczy, kończąc tym samym rozmowę.
Gdy je otworzyłam, Nikolasa już nie było.••• ••• ••• •••
Kolejny rozdział wreszcie skończony ❤obiecuję, że następny będzie bardziej zrozumiały:) Wiele postaram się wyjaśnić w przyszłych rozdziałach. Bardzo dziękuję za cierpliwość, wytrwałość w dalszym czytaniu, a przede wszystkim dlatego, że powieść ta otrzymała kilka dni temu ✴10✴ miejsce na liście z gatunku Fantasy. To dla mnie ogromna mobilizacja i osiągnięcie.❤
Bardzo dziękuję❤✴Za wszelkie błędy i nieskładność zdań przepraszam.
CZYTASZ
UWIERZ WE MNIE
FantasiJa zakochana?! Bzdury! - Wykrzyknęłam światu to co wciąż mnie dręczyło. Nie byłam pewna, czy moje słowa się nie różnią od tego co czuję. Zbliżyłam się do skarpy, jeszcze trochę... - Nie podchodź bliżej. - Gwałtownie się odwróciłam. Około dwóch metr...