Brak możliwości ucieczki...
Poczułam na twarzy krople wody. Dotknęłam palcami spierzchniętych ust. Moje ciało przeszedł dreszcz. Dłoń opadła na gładki, mokry materiał, który do mnie przylegał. Otworzyłam oczy w panice i gwałtownie podniosłam głowę. Nie miałam na sobie własnych ubrań, tylko przemokniętą do suchej nitki białą, długą sukienkę.
-Gdzie jestem?- spytałam samą siebie.
Spojrzałam w pochmurne niebo.
Padał deszcz. Leżałam na złamanym pniu drzewa, a wokół mnie rozciągały się lasy i wzgórza...jakby nie z tego świata.
Byłam całkowicie sama.
-"To pewnie sen. Zaraz się obudzę."- pomyślałam i ponownie położyłam się na mokrej korze.
Zamknęłam oczy i pozwoliłam kroplom deszczu spływać po mojej twarzy.
-"Zaraz się obudzisz, no...szybciej. Obudź się!"- mówiłam w głowie.
Jednak nadal byłam na błotnistej polanie, padał rzęsisty deszcz, a ja miałam na sobie tajemniczą sukienkę.
-To na nic.- powiedział ktoś nagle.
Zerwałam się na równe nogi i przetarłam oczy, do których napłynęła już spora ilość wody.
Patrzyłam na zakapturzonego chłopaka, stojącego pod jednym z drzew.
-"Kolejny z kapturem."- przypomniał mi się ktoś.
-Dlaczego? Kim ty jesteś?- spytałam nieznajomego.
-Bo to wszystko jest prawdziwe. To nie sen. I jestem Feliks.-odparł chłopak.
-Feliks?!- pisnęłam.
Odrazu w głowie miałam przyjaciela Flory, który popełnił samobójstwo i którego widziałam w szpitalu z Niko.
Nie...to niemożliwe. On w moim śnie?!
-Tak...chyba nie znasz innego Feliksa, prawda?- dziwnie to powiedział.
-Nie...-odpowiedziałam prawie szeptem.
-To dobrze.
-Dlaczczczego?- mój głos zaczął drżeć z zimna.
-Bo chciałbym być niepowtarzalny. Inny Feliks nie wchodzi w grę.-zaśmiał się.
Czułam jak moje ciało zalewają fale dreszczy. Jeszcze chwila i mocno się przeziębię. Na szczęście to tylko sen...Za niedługo to wszystko zniknie, włącznie z tym dziwnym chłopakiem.
-Jestem dziwny?- jego słowa mnie lekko poruszyły.
On chyba nie czyta mi w myślach. To wszystko jest takie...inne, nadzwyczajne.
-Nie.- powiedziałam krótko.-Kto mnie ubrał w tą cienką sukienkę? Wiesz, co się stało z moją bluzą i resztą?
-Zimno ci?- zapytał, wychodząc spod drzewa.
-Nie widać?- burknęłam.-To chyba nie jest normalne, żeby sen był taki realistyczny.
-Sen?- zaśmiał się.-Ty naprawdę nic nie rozumiesz...Chłopak podszedł do mnie i
narysował w powietrzu, przed moim nosem znak, który natychmiast zalśnił, jakby ze złota.
Wyglądał jak krzywe "Z" z poziomą kreską w połowie.
Potem spojrzał w górę, a ja podążyłam za jego wzrokiem.
Deszcz ustał, a niebo zaczynało się rozchmurzać. Niewiarygodne! W tak szybkim tempie zmieniła się cała pogoda!
-Ty to zrobiłeś?- nie mogłam uwierzyć.
-A widzisz tu kogoś innego?-słońce przyświeciło mu w twarz i zobaczyłam niebieskie oczy.-Przecież było ci zimno. Teraz się rozgrzejesz. Nawet we "śnie" jest przyjemniej gdy świeci słońce.
Dlaczego on też nosi kaptur? Nie rozumiem do czego mu on jest potrzebny.
-Co to była za litera?- chciałam wiedzieć.
Czułam się o wiele lepiej, ogrzewana promieniami słońca niż marznąca w deszczu.
-Chociaż się domyśliłaś, że to litera.- zaczął klaskać.- To z alfabetu pewnej księgi. Tutaj każdy go zna. Ty też musisz się nauczyć calego alfabetu Wielkiej Rady.
-Jak to "nauczyć"?!- zdziwiłam się.- Umiem "własny" alfabet, więc ten mi się chyba na nic nie przyda.
-To jeden ze znaków anielskich, zbioru, tak zwanego "PowAn".
-Wyglądał trochę jak litera " Z".-zauważyłam.
-Nie widzę podobieństwa. Chyba naprawdę musiałaś zmarznąć.-znów się zaśmiał.
Skądś znałam ten śmiech.
-Ale sukienkę masz już zupełnie suchą. Włosy też.- spostrzegł i odruchowo założył moje włosy za ucho, by nie zasłaniały twarzy.
-To wszystko jest takie...nie z tego świata, ani nawet ze snu.-przyznałam, doszukując się w cieniu kaptura jego twarzy.
-Chodź, wykorzystajmy czas, póki jeszcze śpisz.- odwrócił się i skierował w stronę lasu.
-"To chyba pierwszy raz, gdy nie chcę się obudzić ze snu."- uśmiechnęłam się.~°°°~
Nigdy nie sądziłam, że las może być taki piękny. Czułam się świetnie, jakbym znała Feliksa od lat. Ten świat, w którym śnię nie jest jak z bajki, to coś więcej niż wymyślona historyjka. Tak jakby drugi świat, lepsza wersja obecnej planety.
-Czemu się tak na mnie patrzysz?- przerwał chwilę przyjemnej ciszy.
-To nic. Przypomniał mi się ktoś. Taki pewien chłopak też nosił kaptur. Ktoś, kto wywrócił mój świat do góry nogami...Szalony, odważny, który grał rolę mojego superbohatera.
-Może raczej...anioła.
-Anioła? Zgrywał kogoś, kim nigdy nie był i nie będzie. Chłopak ze złamanym sercem, ale wiesz...wcale mi go nie szkoda. Każdy ma jakieś problemy.
-Może nie poznałaś go do końca...Co jeśli on nosi "maskę", którą ściąga, gdy wie, że nie ma nikogo w pobliżu.
-Nie wierzę. Może tą jego "maską" jest kaptur?- stwierdziłam.
-Możesz wierzyć w co chcesz. Czemu nie w anioły?
-A widziałeś jakiegoś?
-Tak...to moi przyjaciele.
-Anioły?
-Pewnie. One są wśród nas, ale tylko jeśli chcesz w to uwierzyć. Są niewidoczne dla ludzi, którzy próbują żyć w przekonaniu, że są sami na świecie.- usiadł obok mnie nad strumieniem.
-No właśnie, a co z tymi samotnymi? Oni nie mają przyjaciół.
-Tacy mają własnego anioła, tylko dla siebie. To on jest ich przyjacielem i chroni od niebezpieczeństw.
-A jeśli potem odnajdą przyjaciół?
-On zostaje, ale człowiek z czasem zapomni o jego istnieniu. Wtedy anioł musi odejść, jednak gdy znów zostajesz sam, on nie wraca.
-To już chyba lepszy jest taki...
no wiesz...ludzki przyjaciel.
-Tak, ale żaden człowiek nie pokocha cię tak jak twój anioł.
-A co jeśli ty nie pokochasz swojego anioła?
-Ważne, że on cię kocha. To mu wystarczy.
-A jeśli jest na odwrót? Jeśli to anioł nie kocha ciebie?
-Gdyby nie kochał, to by odszedł.
-A co, jeśli anioł zostanie?
-Sama odpowiedz sobie na to pytanie.Mimowolnie się uśmiechnęłam. Mówił prawdę.
-Zastanów się, Róża.- powiedział i dotknął mojej dłoni.- Spróbuj uwierzyć. Uwierzyć w innych... uwierzyć we mnie i w niego.
CZYTASZ
UWIERZ WE MNIE
FantasyJa zakochana?! Bzdury! - Wykrzyknęłam światu to co wciąż mnie dręczyło. Nie byłam pewna, czy moje słowa się nie różnią od tego co czuję. Zbliżyłam się do skarpy, jeszcze trochę... - Nie podchodź bliżej. - Gwałtownie się odwróciłam. Około dwóch metr...