Minuty mijały, a ja stałam cała sztywna, tak blisko nieznajomego chłopaka.
-Nie bój się mnie...- Powiedział cicho wprost do mojego ucha.
Zaraz potem poczułam silny powiew wiatru. Niespodziewanie otworzyłam oczy. Znajdowaliśmy się w budynku bez dachu, do którego wcześniej mnie zaniósł.
- Miałaś nie otwierać oczu, dopóki ci nie powiem, że możesz.- Warknął, co mnie kompletnie zdziwiło.
W ogóle go nie rozumiałam. Odsunęłam się od niego szybko.
-Wiesz jak to się mogło skończyć?- Tym razem powiedział łagodniej.
W jego ustach zabrzmiało to nawet smutno.
-Przepraszam.- Nie mogłam uwierzyć w to, co teraz się stało.
Przenieśliśmy się w inne miejsce bez zrobienia ani jednego kroku.
- Jak ty to zrobiłeś?- Wydukałam patrząc w twarz kryjącą się za kapturem.
- Niby co? - Spytał, jakby nic się nie stało.
- No to... - ogarnęłam wzrokiem wszystko dookoła.
- O czym ty mówisz? Może tego nie wiedziałaś, ale ten dom stoi tuż obok lasu.
Po tym co usłyszałam chciałam parsknąć śmiechem, ale zbyt bardzo bałam się jego reakcji. Przecież go nie znam.
- Poza tym... - dodał, - Nie pamiętasz jak tu trafiłaś, bo zbyt bardzo przejęłaś się dotykaniem mnie i moją bliskością.
Zaśmiał się, i niespodziewanie zapragnęłam zobaczyć jego uśmiech. Może działał tak na mnie tylko dlatego, że uratował mi życie?
- Nie znasz mnie. - Wysyczałam. - Za kogo ty się w ogóle uważasz?
- Nie zapominaj, że uratowałem ci życie. - Nachylił się moją stronę, zaciskając dłonie w pięści.
Miałam wrażenie jakby drzemały w nim dwa żywioły, ogień i woda, niczym zło i dobro, które stale ze sobą walczyły, miotając nim jak żywą marionetką.
- Nie znam cię. - Odparłam robiąc krok do tyłu.
- Ale ja znam ciebie. - Przez chwilę poczułam ogromny gorąc w moim sercu, jakby chciało potwierdzić jego słowa. Płonęło. W głosie chłopaka czułam smutek i niewyobrażalną szczerość. Chciał, żebym mu uwierzyła... .
- Jeśli myślisz, że jestem taka naiwna i głupia, to grubo się myślisz. Nie wiem, co ty kombinujesz, ale nie mam zamiaru w tym uczestniczyć.Nie odpowiedział. Słyszałam jak cicho wzdycha, a potem wskazuje na schody prowadzące na górę.
- Tam jest łazienka i twój nowy pokój. Na pewno znajdziesz.- Mruknął. Spojrzałam na kamienne stopnie bez barierek, a gdy powróciłam wzrokiem w jego stronę, tajemniczego "N" już nie było.
- Jak to "mój nowy pokój" ?- Spytałam, ale odpowiedziała mi tylko cisza.- Mam tu zamieszkać?Kucnęłam przy ścianie i schowałam twarz w dłoniach.
- I co ja mam teraz zrobić?- Pytam siebie już drugi lub trzeci raz w ciągu dzisiejszego dnia.
- Odpowiedz mi!- Byłam bliska płaczu.Podbiegłam do najbliższego okna, ale gdy tylko wystawiłam przez nie nogę, coś popchnęło mnie do tyłu i wylądowałam na podłodze. Próbowałam z innymi oknami, ale za każdym razem było tak samo.
- Co to ma być!
Biegałam po całym parterze w poszukiwaniu drogi ucieczki lub tajmniczego chłopaka.
Nie znalazłam ani jednego, ani drugiego. W końcu zdecydowałam się poszukać wyjścia na górze. Wyszłam na piętro po kamiennych schodach, trzymając się blisko ściany. Gdy znalazłam się na górze, zauważyłam, że korytarz i kilka pokoi posiadają dach. Prawie we wszystkich pomieszczeniach nie było okien. Zostały mi do przeszukania jeszcze tylko dwa. W obydwu pokojach drzwi były lekko przymknięte. Uchyliłam jedno z nich i weszłam do środka.
Pokój był zadziwiająco duży i inny od wszystkich. Większość mebli nie było przykrytych prześcieradłami. W rogu stało czarne biórko zasłonięte książkami a obok ciemny regał, również pełen różnych lektur.
- Co ty tutaj robisz?- Ktoś się odezwał.
Drgnęłam lekko ze zdziwienia. Dopiero teraz spostrzegłam, że w drugim kącie pokoju, na niewielkim łóżku siedział ten chłopak- "N".
- Powiedz mi, to kolejna z twoich sztuczek?- Podniosłam głos, choć nie należałam do śmiałych osób.
- O co ci chodzi?- Spytał, i choć na głowie miał kaptur, widziałam jego złośliwy uśmiech.
- Jak to o co?! Nie mogę wyjść z tego przeklętego domu!- Denerwowałam się.- To wszystko twoja sprawka, jestem tego pewna.
- Wyjdź stąd i jak dla mnie, możesz sobie uciekać. Chciałem tylko, żebyś nie odbierała sobie jeszcze życia, tylko tyle.- Mruknął.
- Wiesz co?! Mam cię dosyć. Zachowujesz się jak ostatni dupek!- Krzyczałam i gdy już miałam opuścić pokój, poczułam silny uścisk na ramieniu.
Syknęłam z bólu, bo było tam miejsce mojego oparzenia.
-Przepraszam.- Chłopak gwałtownie mnie puścił.
Przez to wszystko, kaptur nieco mu się osunął i zobaczyłam znów jego twarz. Czarne oczy patrzyły na moje ramię ze współczuciem, którego nigdy u niego wcześniej nie widziałam.
- Twoje rany są jeszcze świeże. Zapomniałem...Nie czekając ani chwili dłużej, wybiegłam na korytarz i skierowałam się w stronę schodów.
Zbiegając na dół, niespodziewanie nastąpiłam na rozwiązaną sznurówkę swojego trampka i upadłam boleśnie na ziemię.
Nie chciałam się podnosić. Leżałam i płakam najciszej jak umiałam.
Za dużo rzeczy wydarzyło się naraz, bym mogła to wszystko ogarnąć. Nie mam domu, jestem cała w oparzeniach, chciałam się zabić i jeszcze ON, chłopak przyciągający kolejne problemy...
Przymknęłam na moment powieki, ale tylko na moment, tylko na jedną chwilę...*
Cicha muzyka sprawiła, że się ocknęłam. Powoli otworzyłam oczy. Po widoku ciemnych mebli stwierdziłam, że leżę na łóżku w pokoju "N". Podniosłam głowę. Zauważyłam go jak siedzi przy fortepianie, do połowy odkrytym od prześcieradła. Grał nieznaną mi, smutną melodię, był bez kaptura. Jego szczupłe palce zwinnie przesuwały się po lśniących klawiszach. Usiadłam najciszej jak tylko się dało, by nie zakłucać tej chwili, niestety łóżko skrzypnęło. Brunet odwrócił się i spojrzał na mnie.- Piękne... chociaż nigdy tego jeszcze nie słyszałam. - Nie mogłam się powstrzymać, zbyt bardzo zaintrygowała mnie jego gra.
Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Odwróciłam wzrok, czując, że się czerwienię.
- Sam to skomponowałem. Myślałem, że cię nie obudzę, ale jednak byłem zbyt głośny. Mocno się uderzyłaś tam...na schodach i nie chciałem...
-Nie obudziłeś mnie.- Przerwałam mu.- Sama się obudziłam. Grałeś bardzo cicho, jak kołysankę...- lekko się uśmiechnęłam.
Wstałam i rozejrzałam się wokoło. Odkryte meble wyglądały na nowe, tak samo jak fortepian.
Podeszłam bliżej chłopaka i usiadłam obok niego, ale jak najdalej się dało. On odrazu zarzucił na głowę kaptur.
- Czemu ciągle się chowasz?- Spytałam, bo to pytanie dręczyło mnie już od dawna.
Cisza.
- Powiesz mi chociaż jak masz na imię?- Zadałam kolejne pytanie.
- Sama masz już dla mnie nazwę.- odparł prawie szeptem.- (En) „N" tak?
- Na karteczce, którą dla mnie zostawiłeś, zobaczyłam twoje inicjały. To...- Jestem Nikolas. - przerwał mi.
-" Ładne imię."- Pomyślałam.
- Wiem.- Powiedział nagle.
- Ale co? Przecież nic nie powiedziałam.
- I to też wiem.- Czyżby czytał mi w myślach?
To nie pierwszy raz, gdy zgaduje co myślę.- Chodź ze mną.- Wstał i odwrócił się w moją stronę.
- Dokąd?- Spytałam.
Serce zaczęło bić szybciej. Przy nim chyba nigdy nie będę spokojna.____________________________________

CZYTASZ
UWIERZ WE MNIE
FantasyJa zakochana?! Bzdury! - Wykrzyknęłam światu to co wciąż mnie dręczyło. Nie byłam pewna, czy moje słowa się nie różnią od tego co czuję. Zbliżyłam się do skarpy, jeszcze trochę... - Nie podchodź bliżej. - Gwałtownie się odwróciłam. Około dwóch metr...