*44*

22 2 0
                                    

Sierociniec, w którym się znalazłam był niezwykle nowoczesny. Kilka drobiazgów zwróciło moją uwagę; piękne schody pośrodku sali na parterze i fortepian stojący obok nich.
Wiem, że już je widziałam.
Ku mojemu zaskoczeniu, nikogo nigdzie nie było.
-Dyrektor na nas czeka.
-Pan Fryderyk, tak? - nie wiedziałam skąd utkwiło mi w głowie to imię.
-Zgadza się. - uśmiech powrócił na twarz opiekunki.
Zapukała do drzwi i po chwili stałyśmy przed siedzącym w fotelu, starszym mężczyzną. Szybko wstał i z szerokim uśmiechem wyciągnął rękę ku mnie.
-Dzień dobry, młoda damo.- uścisnęłam jego lodowatą dłoń.
-Dzień dobry.- odwzajemniłam uśmiech.
-To Róża...- Lucjannie przerwał ciepły głos pana Fryderyka.
-Wiem, Lucjanno. Możesz już zająć się przygotowaniem dla niej pokoju? Bardzo panią proszę.- był niezwykle uprzejmy, jak na osobę, która musi dzień w dzień widywać w pracy taką kobietę.
-Tak, oczywiście, panie dyrektorze.- oblana rumieńcem, wyszła na korytarz.
-No więc... Siadaj, panienko.- usadowił się w swoim fotelu obitym zieloną skórą.
Na jego prośbę i ja usiadłam przy biórku. Drewniane, ciemne krzesło nie było wygodne, a marzyłam o takim, na którym odpocznę i zastanowię co dalej.
-Różo Merl, dawno cię u nas nie było.
Kiwnęłam głową, bo choć niczego nie pamiętam, on chyba myśli inaczej. Jestem ciekawa, czy on w ogóle wie o moich ostatnich przeżyciach.
- Uciekłaś z naszego Domu z Nikolasem Delamor. Na pewno go pamiętasz, przez kilka dni mieszkał tutaj. Ciebie odnaleziono, jego niestety nie. Czy wiesz coś na ten temat? Policja wciąż go poszukuje, ale nie mają żadnych śladów, tylko ciebie.- jego słowa przebijały moje serce niczym ostre noże.
Nikolas, sierociniec, wspólna ucieczka, drugi świat...
-Pamiętam.- nie mogłam w to uwierzyć.
Wspomnienia przewijały się przed moimi oczami niczym sceny z filmu. Jak pojawił się w jadalni i przedstawił jako Niko Delamor, a ja nawet nie patrzyłam w jego stronę. Obronił mnie. Traktował tak delikatnie niczym kwiat róży zerwany z ogródka.
Uczucia się podwoiły, serce zaczęło bić mocniej, jakby odzyskało siły do dalszego życia.
-Pamiętam.- uśmiechnęłam się ze smutkiem.
Flora w łazience, szczere wyznania, ta okropna noc...
Ucieczka z sierocińca na rękach Niko. Świat Innych, Nikolas z zerwaną różyczką tuż przy mnie. Ochrona w lesie, kilka spojrzeń, słów, które teraz nic nie znaczą.
-Panienko. Dobrze się czujesz Różo?- powrócił dyrektor ze zmartwioną miną.
Pamiętam tak wiele. Tamte zdarzenia ukazały mi się w dokładny, precyzyjny sposób. Patrzyłam w duże, łagodne oczy bruneta, teraz bardzo odmienne.
Zakochiwałam się od nowa, tyle, że we własnych wspomnieniach; w dawnym Niko, tym zranionym, ze złamanym sercem, które próbowałam poskładać.
Nie udało się.
-Tak. Nic mi nie jest, tylko... głowa mnie rozbolała. - skłamałam.
-Bardzo mi przykro. W takim razie przełożymy naszą rozmowę na później. Lucjanna pewnie już czeka za drzwiami, zaprowadzi cię do twojego pokoju.- zdecydował.
-Dobrze.- odparłam, lekko dotykając skroni.
-Nie martw się, panienko, wszystko będzie dobrze. - przed wyjściem obejrzałam się w stronę dyrektora.
Pan Fryderyk uśmiechnął się do mnie ze współczuciem. Nie odwzajemniłam go, tylko szybko wyszłam za drzwi.
Ogromna sala główna była pusta.
Lucjanny nigdzie nie było, więc mogłam zbliżyć się do pięknego instrumentu.
-Ktoś na nim grał. - szepczę.
Palcami przyciskam jeden z klawiszy. Wysoki dźwięk odbija się i dociera do mojego serca. Usiadłam przy fortepianie, zafascynowana znajomą melodią. Moje palce przesuwały się sztywno po białych klawiszach. Miałam wrażenie, jakbym była blisko muzyka grającego tutaj kiedyś.

Stałam za ścianą. Chłopak z pasją wygrywał na fortepianie piękny utwór. Był sam, aż nagle pojawiła się piękna, młoda dziewczyna w białej sukni.
Drobna, delikatna, o porcelanowej skórze i jasnych, długich włosach. Mogłaby mieć każdego, nawet Jego.
On na jej widok uśmiechnął się szczęśliwy. Rzuciła się w jego ramiona i oboje wyznali sobie miłość. Musieli się długo nie widzieć. Kochał ją, była tylko jego różyczką. Nic ich nie dzieliło, nawet śmierć dziewczyny. Uciekłam, nie mogąc znieść tego widoku.

Gwałtownie wstałam mając przed sobą zdarzenia z owej nocy. Nie pasowałam tam, teraz też nie powinno mnie tu być.
Sierociniec jest prawie pusty, z czego bardzo się cieszę. Mogę pobyć sama, bez zbędnych spojrzeń i rozmów. Odchodzę, wiem kim był grający chłopak. Muzyk, który zamienił się w istotę bez jakichkolwiek uczuć. Nie potrafiłby już grać, bo do tego potrzeba czegoś więcej niż dłoni.
- Witam, kim jesteś? - dobiegł mnie zza pleców czyjś głos.
Przy biórku stała dziewczyna o kilka lat starsza ode mnie.
Jej ciemne oczy obserwowały mnie zza okularów. Nie miałam pojęcia kim ona jest.
-Róża, tutaj jesteś. - z jednego z kilku korytarzy wyszła Lucjanna.
- Chodź, zaprowadzę cię do pokoju. - oznajmiła i poszła schodami w górę.
- Libia, czy przejrzałaś już wszystkie listy, które przyszły dziś rano? - dodała, zwracając się zapewne do owej dziewczyny.
Uśmiechnęłam się, patrząc na Libię i skierowałam w stronę schodów.
Dziewczyna mamrotając coś pod nosem, biegiem zniknęła w jednym z pokoii.
- Flora Bajm, twoja dawna współlokatorka, obecnie przebywa w szpitalu. Powinna wrócić do nas za kilka dni, ale przez ten czas dostaniesz pokój nieco niżej. - opiekunka przypomniała mi o smutnej, długowłosej dziewczynie. Flora... Naprawdę za nią tęsknię.
-Dlaczego Flora jest w szpitalu ? - musiałam zapytać.
-Już wszystko w porządku. Jej powrót to tylko kwestia czasu. - te słowa były jedynymi wyjaśnieniami, które mogłam uzyskać od Lucjanny.
Otworzyła kartą pokój numer trzy na pierwszym piętrze i wprowadziła mnie do środka.
-Mieszka tu nieco młodsza od ciebie panienka. Poznasz ją jak wróci z Ośrodka. - nie wiedziałam co oznacza słowo "ośrodek".
-Rozgość się. Tutaj masz torbę z ubraniami, na pewno ci się spodobają. - Lucjanna podała mi zakupy i opuściła salę.
-Dziękuję pani. - rzuciłam szybko, by zdążyła mnie usłyszeć.
Pokoik był niewielki o różowych ścianach i jasnej, drewnianej podłodze. Okna sięgały od paneli po sufit, przez co pokój wydawał się większy. Dwa białe łóżka stały tuż obok siebie pośrodku sali. Jedna perłowa szafa sporych rozmiarów znajdowała się w rogu, tak samo jak biórko.
-Tutaj muszą mieszkać kilkulatki.- stwierdziłam, ale nawet mnie to ucieszyło.
Problem w tym, że nie miałam pojęcia, które łóżko należało do mnie.
Usiadłam na jednym z nich i natychmiast ogarnęła mnie senność. Odkryłam część miłej w dotyku kołdry i ku mojemu zdziwieniu, na materacu leżało zdjęcie. Fotografia była już bardzo zmięta i wyblakła, ale nadal widniały tam cztery sylwetki; kobiety, mężczyzny i dwójki dzieci. Małe, rudowłose dziewczynki tuliły się do rodziców. Wydawały się być identyczne.
Z zamyślenia wyrwały mnie glośne śmiechy dzieci na korytarzu.

•••••••••••••••••
Następny rozdział Dziękuję z całego serca za obecność przy każdym rozdziale i gwiazdki oraz komentarze :).
Serdecznie zapraszam każdego do rozpoczęcia nowej przygody z moją drugą powieścią pt. "Haber i lilie".
Piszę ją na podstawie życia mojego czworonożnego przyjaciela. Zachęcam do przeczytania chociażby prologu. Może kogoś zaciekawi

UWIERZ WE MNIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz