Biegliśmy ulicami. Nagle Leon się zatrzymał.
- Gdzie my jesteśmy?- wysapałam, gdy znaleźliśmy się przed ogromnym, białym budynkiem.
- W moim domu.- posłał mi promienny uśmiech.
- Chodź, nie ma czasu. Oby z Florą było wszystko dobrze.- chłopak pociągnął mnie za rękę.
Szybko przeskoczył przez bramę, ale dla mnie to nie było takie proste.
- Poczekaj tu.- powiedział i wbiegł przez uchylone okno do garażu.
Oparłam się o bramkę i zrobiło mi się go żal- nastolatka, który miał wszystko i nagle to wszystko mu odebrano. Czy Nikolasowi też kiedyś coś zabrano? Coś, przez co cierpi każdego dnia... Jego Różyczkę.
Oddalił się ode mnie, a miał nie odchodzić. Miał nie opuszczać, nie krzywdzić, nie pozwolić by coś mi się stało. Odszedł, opuścił, skrzywdził, pozwolił, bym się zraniła...
- Wsiadaj.- głos Leona wyrwał mnie z rozmyślań.
Siedział na czarnym, połyskującym motorze ze zmartwieniem na twarzy. Naprawdę nie chciał jej stracić. Widziałam to w jego oczach.
- Tylko szybko. Ona mogła coś sobie zrobić. Boję się, że...- usiadłam za Leonem.
- Że?
- Że to przeze mnie, bo nie umiałam się ugryźdź w język.- założyłam kask, by nie mógł zobaczyć jak płaczę.
- Nie mów tak. Nie skrzywdziłabyś Flory. To nie przez ciebie.- odparł.
Nie spytałam co miał na myśli. Pojechaliśmy inną drogą, by być jak najdalej od sierocińca. Trzymałam się go z mocno bijącym sercem. To moja pierwsza jazda na motorze, ale z nim się nie bałam. On i Flora są z dwóch innych światów, a jednak los dał im szansę. Mnie tego oszczędził. Ten, dla którego już na zawsze będzie biło moje serce, nie jest mój. On nie chciał mojego zbolałego, potłuczonego serca, odrzucił je...Teraz nie należy nawet do mnie, ono jest niczyje.
-Wszystko co straciłaś, odzyskasz, ale jeszcze nie teraz, nie dziś. Zaufaj sobie.
Czyjś głos do mnie mówił. Był w moim umyśle, jakiś spokojny, łagodny ton, głos nieznajomego chłopaka. Przymknęłam powieki i lekko się uśmiechnęłam. Skądś pamiętałam te słowa, one zawsze mnie uspokajały.
- Musimy jechać szybciej.- Leon nie był zadowolony z faktu, że mały tłok na ulicy zmienił się nagle w ogromny korek.
- Jesteśmy blisko tego cmentarza?- chciałam wiedzieć.
- Prawie na miejscu. Pojedziemy skrótem.- zdecydował i gwałtownie skręcił.
Zaraz za zakrętem, wyłoniły się oświetlone zniczami groby. To musi być tutaj.
- Wysiadaj.
Zeszłam z motoru i wbiegłam przez furtkę na cmentarz. Leon szybko mnie dogonił. W oddali zauważyłam niewielką postać skuloną nad jednym z grobów.
- Tam ktoś jest!- wskazałam.
- To Flora.- spojrzałam na piwne oczy chłopaka, w których zalśniły łzy szczęścia.
- Biegnij, ja cię dogonię.- szepnęłam.
- Ja...muszę jej pomóc. Ona nie może z tym zostać sama.- powiedział i zaczął biec.
Wzięłam głęboki oddech, splatając dłonie w geście szacunku dla wszystkich zmarłych. Zawsze tak robiłam, na pogrzebie mamy i taty również. Postać schylająca się nad grobem rzeczywiście okazała się Florą. Leon podszedł do niej, ale ona nawet się nie odwróciła w jego stronę. Teraz byłam bliżej i widziałam wyraźniej. Flora trzymała w rękach jedną różę. Leon kucnął przy niej i powoli odłożył jej kwiat na grób.
-" Jakie to piękne..."- pomyślałam przyspieszając kroku.
Byłam tuż przy nich, ale trzymałam dystans.
- Flora.- szepnęłam.
Nie zareagowała.
Leon położył ręce na jej ramionach, a ona chwyciła je jakby były ostatnią deską ratunku. Wstała i wtuliła się w jego kurtkę z płaczem.
-Flora.- powtórzyłam nieco głośniej.
Dziewczyna podniosła głowę w moją stronę.
- Róża, dziękuję ci.- usłyszałam ją.
- Za co?- nie rozumiałam.
- Za wszystko...za to, że byłaś i jesteś.- wpadła mi w ramiona.
Przytuliłam ją z uśmiechem. Nigdy nie usłyszałam od nikogo takich słów.
- Tobie też dziękuję, Leon.- popatrzyła na niego tak, jakby widziała w nim swój jedyny ratunek.
I znów byli we własnych ramionach.
- Flora...nie chcę cię stracić. Potrzebuję cię.- uśmiechnął się.
- Ja ciebie też. Musiałam ci o tym wszystkim napisać, bo nie dawałam rady. - splotła jego palce ze swoimi.
- Przepraszam, że się do ciebie nie odzywałem. Przepraszam za całą resztę.- Leon pocałował Florę w czoło i mocno przytulił.
Poczułam jak obraz rozmazuje się przed moimi oczami. Nie wiedziałam czy to przez łzy czy z innego powodu. Uśmiechnęłam się do zdjęcia Feliksa na nagrobku. Skądś pamiętałam jego niebieskie oczy.Kolana ugięły się pod ciężarem mojego ciała i upadłam na ziemię. Powieki stały się ciężkie, a głosy Flory i Leona „rozpływały się" w moich uszach. Nie było przy mnie rodziców ani Nikolasa. Nikt nie mógł mi pomóc. Znów zostałam sama...
CZYTASZ
UWIERZ WE MNIE
FantasyJa zakochana?! Bzdury! - Wykrzyknęłam światu to co wciąż mnie dręczyło. Nie byłam pewna, czy moje słowa się nie różnią od tego co czuję. Zbliżyłam się do skarpy, jeszcze trochę... - Nie podchodź bliżej. - Gwałtownie się odwróciłam. Około dwóch metr...