*34*

49 7 2
                                    

Ponownie uchyliłam powieki by zobaczyć Niko.
-To wszystko moja wina. Jestem beznadziejna.-wychrypiałam.
-Czy anioł mógłby być beznadziejny?-Nikolas patrzył na mnie już z bezpiecznej odległości.
-Nie wiem...-próbowałam się podnieść, jednak płytki balkonu silnie przyciągały mnie do siebie.
   Chłopak wyjął z kieszeni kurtki szklaną szkatułkę. Skierował ją w moją stronę, po czym zaczęły ze mnie wypływać smugi ciemnych świateł.
Widziałam wszystko coraz słabiej... Jednak obręcze palące moje dłonie opuściły mnie razem z bolesnym odczuciem uwięzienia.
Nagle ktoś mnie podniósł i zaczął nieść na rękach. Słyszałam poszczególne dźwięki, dotarła do mnie cała powaga sytuacji.
Począwszy od problemu z Florą, wywarzenia drzwi w łazience po spotkanie z Nikolasem. W każdej chwili mogła przyjść do pokoju Lucjanna lub ktoś inny i wszystko zakończyłoby się nienajlepiej.
-Antonio, wiesz co robić, nie?- usłyszałam głos Niko nad swoją głową.
-Jasne, rano wszystko będzie wyglądać tak jak wcześniej. Nikt o niczym się nie dowie. Flora dojdzie do siebie i zapomni tę noc. Wtedy do was dołączę.-odparł mój brat.-Pilnuj moją Różyczkę, bo Wielka Rada i oba rody tylko na nią czekają.
-Wiem, prędzej czy później nas dosięgną, ale nie zostawię Róży. Zanim to nastąpi, nauczę ją przynajmniej jak się bronić. Nie martw się, Toni.- nie rozumiałam połowy informacji, jakimi dzielili się chłopcy, ale miałam zamiar o wszystko zapytać później jednego z nich.
Zaraz potem nastąpiła cisza. Cisza, którą przerwały kroki Niko i gwizd wiatru w uszach. Blask jaki potem wypłynął przed moje powieki, raził  bardziej niż słońce. Fala ciepłego powietrza ogarnęła nas wokół.
Choć nie otwierałam oczu, zdawało mi się to wszystko zbyt jasne jak na środek nocy.

Miękka trawa pod moją głową sprawiła, że szybko zapomniałam o teraźniejszości. Oddech stał się czysty i łagodny, a zapachy kwiatów były tak intensywne, jakby ktoś podłożył mi pod nos cały bukiet. To nie mogło być prawdziwe. Jest koniec lata, zbliża się szkoła i ponura jesień. Nie może być tak...cudownie, jak na tę porę.
-Tato...znów byłeś w pracowni mamy?-szeptałam, powracając do snów z dawnego życia.
Gdy po śmierci mamy, tata codziennie przesiadywał wczesnymi rankami w jej pokoju. Tam zawsze malowała. Po jej stracie, byłam tam tylko raz. Od jej śmierci przestałam malować.
Jednak nie tak łatwo było zapomnieć jej malarskich lekcji. Gdy spoglądałam na różnych ciekawych ludzi, wzgórza, lasy, zwierzęta, pragnęłam to namalować. Oczami wyobraźni widziałam już odpowiednią skalę i rozmieszczenie na płótnie. Każdą linię farby, nawet błędy, jakie mogłabym popełnić, ale gdy tylko chwytałam za pędzel i kartkę, w oczach miałam łzy. Nie dawałam rady. Tata tego nie rozumiał, bo jemu pomagało w pewien sposób odwiedzanie jej pracowni. Dawało mu to siłę i nadzieję, na to, że oboje sobie poradzimy. Teraz trudno patrzeć mi na świat jak na obraz do namalowania. Pożar zniszczył doszczętnie resztki matczynych lekcji, które może by odżyły, gdyby nie kolejna tragedia...
Otworzyłam oczy i pospiesznie wstałam. Nie mogłam znieść kolejnych wspomnień.  

Rozejrzałam się i nie mogłam uwierzyć! Łąka, lasy pośród których stałam były nie z tego świata. Wysokie, o żywych kolorach i tętniące energią. Słońce świeciło mocno na bezchmurnym niebie, a kwiaty oplatały trawę niczym delikatny dywan. Spostrzegłam, że jestem tu zupełnie sama.
Zapach róż dobiegł mnie z lewej strony i postanowiłam za nim pójść. Ominęłam kilka pojedynczych drzew wiśni i jabłoni, za którymi kryły się różane krzewy. Kwiaty i pąki zwisały obficie z gałązek, obciążone nadmiarem płatków, niektóre zaś pięły się ku górze.
-Niesamowite...-westchnęłam, wdychając słodką woń róż.
-Żadna róża nie jest tak piękna jak anioł, o tym imieniu.- znajomy, aksamitny głos rozniósł się po wszystkich drzewach.
Zza krzewów wyszedł Nikolas z promiennym uśmiechem na twarzy. Jak dawno nie widziałam jego uśmiechu... Bardzo się wyróżniał w czarnym ubraniu pośród tylu barw.
-Naprawdę? O jakim aniele mówisz?- chciałam wiedzieć.
-Najpierw musisz się uśmiechnąć, wtedy ci powiem. Jak można nie być szczęśliwym w takim miejscu?!-śmiał się, podchodząc coraz bliżej.
Czułam, że moje policzki płoną.
Zdenerwowana, ułożyłam usta w grymas, który miał przypominać uśmiech. Niko położył mi palec na wargach i lekko je wykrzywił, co sprawiło, że naprawdę się uśmiechnęłam.
-Tak lepiej.-wyszeptał wprost do mojego ucha, jakby ktoś mógł nas usłyszeć.
-Teraz twoja kolej.-powiedziałam odwracając wzrok.
Wiedziałam, że to i tak nie zakryje moich rumieńców.
-Przeczytałem ten cytat w jakiejś książce.-przyznał z powagą.
-Acha.-odparłam.
-Spodziewałaś się innej odpowiedzi?- zaśmiał się.
-Nie...niby jakiej?-spojrzałam mu w oczy.
-Że mowa tu o Róży.
-Róża to twoja...-miałam na myśli jego zmarłą dziewczynę.
-Nie mówię teraz o niej. Ona była człowiekiem, a ty...
-Ja też nim jestem.-przypomniałam mu.
-Nie. Ty tylko tak myślisz. Jesteś aniołem, Różo.-uśmiechnął się i wplót mi we włosy zerwany  kwiat róży.
-Tak jak ty?- zrobiłam krok w tył, bo odległość jaka nas dzieliła, coraz bardziej się zmniejszała.
Chłopak spojrzał w niebo i natychmiast uśmiech zniknął z jego twarzy. Pociągnął mnie za rękę tak mocno, że kwiat wpięty we włosy, wypadł na ziemię. Wyrwałam mu się i podniosłam różyczkę.
-Chodź, szybko. Musimy dotrzeć do Imy przed zachodem słońca.-Nikolas przyspieszył tempo.
Szłam za nim, nic nie rozumiejąc.
-Co to jest Ima?-spytałam, próbując za nim nadążyć.
-Raczej "Kto". Ima to moja ciotka, trochę zwariowana, oddaliła się od rodziny, ale ja czasem ją odwiedzam. Mieszka w środku lasu, więc będziesz tam bezpieczna.-wyjaśnił po chwili chłodnym i oschłym tonem.
-Co się dzieje?!- zirytowałam się.-Jak to "bezpieczna"? Co nam zagraża?! Nikolas, powiedz coś!
-Nic nie rozumiesz, Róża? Nasze rody toczą ze sobą wojnę o to, które z nich będzie panować nad resztą. Wielka Rada nas szuka, żeby wziąć do swoich rodów i wszcząć nową wojnę. Muszę cię trzymać od tego z daleka.- burknął, co znaczyło, że nie za bardzo mu się podoba albo wojna, albo opieka nade mną.
-Sam wolałbym dołączyć do rodu.-dodał po chwili.
-I pomóc im wygrać?- zgadywałam, starając się, by głos nie zadrżał.
Perspektywa wojny mnie przerażała, zwłaszcza wojny między istotami o krwi anielskiej. Są zdolne do owiele straszniejszych rzeczy niż zwykli ludzie, oczywiście, jeśli mają powód.
-Nie. Sprawić, by oba rody podpisały pokój i by to członkowie Wielkiej Rady zarządzali obydwoma światami.-zaprotestował chłopak.
-A czy nie od początku było wiadome jaki ród ma rządzić?- zapytałam, wiedząc kilka faktów od Antonio.
-Jak to?- Nikolas zatrzymał się w miejscu.
-Są dwa rody szlachetne, prawda?-zaczęłam, nieco zestresowana.- Ród Obronny i Królewski. My należymy do obronnego, więc jesteśmy po to aby ochraniać ludzi i siebie nawzajem przed...sama nie wiem czym...ale to Ród Królewski powinien zarządzać i władać światami, od tego jest. Od polityki, ochrony i jeszcze innych rzeczy, o których nie mam narazie pojęcia.-dukałam po kilka słów naraz.
Sama nie wiedziałam co mówię, ale Niko najwyraźniej  zrozumiał kilka słów.
-Musisz coś o mnie wiedzieć Róża.-odrzekł cicho i ze spuszczoną głową, jakby wstydził się tego, co chce powiedzieć.
-Jest sporo niebezpieczeństw, o których naprawdę nic nie wiesz, fakt.-zaśmiał się nerwowo.-Ale ja nie do końca jestem tym, za kogo mnie bierzesz, bo to...
Nagle głośny huk mu przerwał. Odwróciłam się zdezorientowana, co się dzieje.
Nikolas również rozglądał się dookoła.
-Już nie mamy czasu. Las to  nasze schronienie. Biegnij!-rozkazał.
Miałam łzy w oczach, na myśl, że ktoś lub coś chce nas zniszczyć.
-Jak to?! Co się dzieje?- panikowałam, gdy po chwili zagrzmiał kolejny huk.
-Chcą nas nastraszyć, dlatego musimy biec do lasu. Jesteśmy na otawrtej przestrzeni, jak nas dostrzegą, to nie będziemy mieć żadnych szans.-mówił szybko Niko.
Narysował przede mną świetlisty znak, składający się z wielu skomplikowanych lini i pętli. Przypominał przeplatane litery "Z" i "E". Zalśnił na moim nadgarstku, co sprawiło, że skóra zapiekła i zaczerwieniła się.
Cicho syknęłam.
-To nic. Znak doda nam znaczącej szybkości. Weź mnie za rękę i za chwilę będziemy przy domu ciotki Imy.-tlumaczył, a ja natychmiast chwyciłam jego ciepłą dłoń i spróbowałam mu z całych sił zaufać.
Gdy zaraz po jego słowach nastąpił kolejny huk.

•••
Witam. To już następny rozdział. Miał być owiele wcześniej, ale wyszło jak wyszło, i jest dopiero teraz. Mam nadzieję, że nie był z mnóstwem błędów czy powtórzeń.
Jestem ciekawa co każdy myśli na temat Niko. Co chce powiedzieć Róży? I czy przetrwają to wszystko?
Mam nadzieję, że na to i owiele więcej, odpowiem w następnym rodziale. ;)
Pozdrawiam:)

UWIERZ WE MNIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz