Siedząc pod krzewem róż, przymknęłam powieki..
Zobaczyłam rodziców.
Podbiegłam do nich szczęśliwa, przez łąkę obsypaną płatkami róż. Czułam na języku posmak krwi, jednak za wszelką cenę pragnęłam się znaleźć przy rodzicach.
- Nie zostawiajcie mnie.- Powiedziałam do nich z żalem, gdy przebiegłam całą łąkę.
Mama pogłaskała mnie po policzku i wytarła moją łzę spod oka.
-Nie jesteś sama.- Usłyszałam głos taty.
Uśmiechał się. Oboje byli tacy szczęśliwi. Tylko nie ja...
- Nigdy nie byłaś sama.- Dodał po chwili.
- Jest ktoś... kto pomaga nam się tobą opiekować.- Powiedziała mama.
Nie słyszałam jej głosu od tak dawna...Tak bardzo za nią tęskniłam.
- To wy mi pomagacie.- Odrzekłam.
Oboje się zaśmiali.
- Tak, Różyczko. I to się nigdy nie zmieni, ale...potrzebny ci ktoś na ziemi.- Tak...bardzo ci dziękuję.- Dobiegł mnie niespodziewanie głos pani Ofelii.
Rodzice spojrzęli za mnie. Ja też się odwróciłam i...
W tym samym momencie otworzyłam oczy.
Przez "zasłonę róż" dostrzegłam Ofelię z jakąś dziewczyną. Wyglądała na klka lat starszą ode mnie, ale była niska. Chyba mnie nie zauważyły. Szybko wstałam.
Moje włosy zaplątały się w jedną z gałązek róż. Nagle przypomniałam sobie swój sen...
-" Rodzice... tak daleko ode mnie."
Wytarłam łzę z policzka, po czym ruszyłam w stronę staruszki i nieznajomej dziewczyny.
-Tutaj jesteś, Różo.- Ofelia uśmiechnęła się do mnie.
- Tak. Byłam...Podziwiałam pani ogród.- Odwzajemniłam uśmiech, choć nie był szczery.Ja już tak umiem. Potrafię udawać. Nikt nigdy nie zauważa jak jest naprawdę, choć nieraz bardzo bym chciała. Nigdy nie zauważają.
- Cześć.- Przywitała się niska blondynka.
- Różo, to jest Weronika.- Przedstawiła mi dziewczynę Ofelia.
- Po prostu Roni.- Poprawiła staruszkę Weronika.
- Miło mi. Jestem Róża.- Uścisnęłam dłoń dziewczynie.
- Roni często mnie odwiedza. Jej mama to moja daleka krewna.- Wyjaśniła mi Ofelia.
- Tak. No dobrze, muszę już iść, ale są wakacje, więc mam duużo czasu. Z chęcią przyjdę jutro.- Mówiła Roni.
- Oczywiście, kochanie. Do zobaczenia.- Ofelia pomachała dziewczynie.
- Cześć!- zawołałam za nią.
Wyglądała na bardzo miłą.
- Na pewno wkrótce się zaprzyjaźnicie.- Ofelia położyła mi dłoń na ramieniu.- Chodź, wejdźmy do środka. Robi się chłodno.
- Tak.- Kiwnęłam głową, ale jeszcze przez chwilę wpatrywałam się w oddalającą sylwetkę Weroniki.Ten uśmiech... Ta rozbrajająca energia. I naszyjnik też wydawał się znajomy...
Skąd to znam? To wszystko wydaje mi się takie podobne do mojej mamy.Czułam na sobie wzrok Ofelii.
- Czy ja ją kiedyś spotkałam? Pamięta to pani?- Spytałam niepewna swoich słów.
- Nie, raczej nie. Mieszka tu od niedawna. - Odpowiedziała staruszka.
- I nigdy jej nie widziałam? Nawet o niej nie słyszałam. Tata nigdy mi nie mówił, że ktoś nowy się przeprowadził do naszych okolic.- Stwierdziłam.
- Twój tata nie wiedział...- Zaczęła Ofelia, ale szybko przerwała swoją wypowiedź i weszła do domu.Podążyłam za nią. To wszystko było takie dziwne. Kolejna zagadka, tajemnica.
Kiedy otworzyłam drzwi aby wejść do środka, coś mignęło w krzakach. Odwróciłam się, ale nikogo tam nie było, więc spokojnie weszłam do środka.
Jednak miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwował.
Przeszłam do kuchni, bo tylko tam świeciło się światło, a przy stole siedziała Ofelia. Twarz miała schowaną w dłoniach.
- Co się stało?- Zmartwiłam się.
- Zaparzę herbatę.- Zaproponowałam i wyjęłam z szafki dwa kubki w kolorowe serduszka.
Ofelia dalej milczała.
- Ona została adoptowana.- Usłyszałam jej głos.
- Nie wiedziałam.- Szeptałam.
Na pewno musi być teraz jej ciężko. Wiedziałam co czuje. Miałam podobnie i to nadal trwa.
-Twój tata nie wiedział, że ktoś nowy się wprowadził, bo to przed nim ukrywałam.- Powiedziała po chwili ciszy.
- Dlaczego?- Usiadłam na krześle oczekując odpowiedzi staruszki.
Ofelia spojrzała na mnie swoimi szarymi oczami, lekko się uśmiechając.
- To trudne do zrozumienia. Różo, powiedz szczerze, kogo ci przypomina Weronika?
Nie wiedziałam o co mogło chodzić Ofelii. Co to wszystko ma wspólnego z ukrywaniem tego faktu przed tatą?
- Nie rozumiem.- Odparłam.
- Ten naszyjnik...nic ci nie mówi?
Uśmiech od ucha do ucha, ten radosny głos, poruszanie się z niebywałą gracją...- Dobrze!- Przerwałam Ofelii.
Nie mogłam powtrzymać łez, ale też jednocześnie chciało mi się śmiać.
- Mama.- Powiedziałam.- Naszyjnik z różą, ten śmiech i wzrok skupiony na mnie...Czułam jakby to ona stała przede mną, a nie Roni.Ofelia mocno mnie przytuliła. Ja też ją objęłam.
- Ah nie wiem do końca skąd ma naszyjnik i czemu tak bardzo ją przypomina. Pewnie mi nie uwierzysz w to co chcę ci powiedzieć... ale musisz to wiedzieć. Nie mogłam nic mówić twojemu ojcu, bo byłoby to dla niego zbyt bolesne.- Mówiła Ofelia.
Puściłam sąsiadkę, ręce drżały mi i nic nie mogłam na to poradzić.
- Wierzysz w życie po śmierci, prawda?
- Nie wiem w co mam wierzyć. Niech mi pani powie, dlaczego Roni tak bardzo przypomina moją mamę? Jest moją starszą siostrą, o której nigdy nie wiedziałam?- Zadawałam pytanie za pytaniem.
- Nie.- Ofelia się zaśmiała.- Ona...Serce biło mi jak szalone. Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. Czy to właśnie próbowała mi przekazać mama we śnie? A może to całkiem inna sprawa? Muszę się dowiedzieć prawdy, choćby miało to bardzo boleć.
CZYTASZ
UWIERZ WE MNIE
FantasyJa zakochana?! Bzdury! - Wykrzyknęłam światu to co wciąż mnie dręczyło. Nie byłam pewna, czy moje słowa się nie różnią od tego co czuję. Zbliżyłam się do skarpy, jeszcze trochę... - Nie podchodź bliżej. - Gwałtownie się odwróciłam. Około dwóch metr...