Kiedy powróciłam na plac w towarzystwie Ambrożego, byłam pewna, że każdy mnie obserwuje.
- To Egzaminator Brandon. - Strażnik przedstawił wysokiego mężczyznę o ciemnej karnacji, który jako nauczyciel miał na sobie kombinezon w czarnym kolorze.
Brandon podszedł do nas, zostawiając swoją część Nowicjuszy, w tej chwili ze sobą rozmawiających.
- Miło mi cię poznać, Następczyni. - uścisnął mocno moją dłoń.
Jego oczy były chłodne, stalowe, ale próbował się uśmiechnąć. W tamtej chwili zwężyły się prawie całkowicie. Nie ufał, nie wierzył, nie tolerował albo wręcz mną gardził. Dodatkowo moje nieruchome spojrzenie wprawiało go w gniew, który z ledwością tłumił.
Natychmiast cofnął rękę, robiąc krok w tył.
- Egzaminatorze, dobrze się pan czuje? - zaniepokoił się Ambroży.
- Tak, świetnie. - jego uśmiech powrócił. - Proszę za mną, Różo.
Skinęłam głową. Miałam wrażenie, jakby wróciła cząstka mnie. Nie wiedziałam dokładnie jak na innych działa mój wzrok, ale byłam pewna, że owa umiejętność przyda się w walce.
Trening polegał na poznaniu siebie i swoich możliwości. Było kilka kategorii, ja z ledwością przeszłam dalej dzięki sprawnemu malowaniu Znaków.
Dzień zakończył się krótką gimnastyką i mogłam pożegnać Egzaminatora Brandona.
Nikt kwapił się do pomocy, jak zapewniała Nikifora, a jedyną osobę, którą poznałam była Nowicjuszka Baja, najlepsza łuczniczka.
Cela stawała się powoli moim domem, bezpiecznym schronem, ale przerażał mnie widok w jakim zastanę sąsiada. Jednak wcześniej siostry Rajter zaprowadziły mnie do ogromnej łaźni i tam spędziłyśmy pół godziny. Dla mnie minuty dłużyły się niemiłosiernie, chciałam sprawdzić stan zdrowia chłopaka. Byłam też ciekawa czy odkrył już moją tożsamość.
Usadowiłam się w celi, dostrzegając znaczną zmianę. W rogu stało drewniane łóżko, obok stolik z książkami i niewielkie lustro. Spojrzałam na sąsiada. U niego było tak jak zwykle; powyginany materac, zwinięty w kulkę koc i butelka z wodą. On sam leżał, opierając głowę o kraty.
- Podoba ci się? - Wyszeptał z bólem.
Słysząc cierpienie w jego głosie, zabrałam poduszkę i położyłam się tuż przy nim. Nie widział mnie, głowę miał pochyloną w innym kierunku, jednak zakrawioną skroń zobaczyłam bardzo dokładnie.
- Co ci zrobili? - spytałam.
Zrozumiał, że siedzę blisko i odwrócił się w moją stronę.
- Pytałem, czy ci się podoba.
- Bardzo, ale to niesprawiedliwe. - odparłam zgodnie z prawdą.
Widok jego podbitego oka, spuchniętego nosa i rozciętej wargi omal nie doprowadził mnie do płaczu.
- Znaleźli Następczynię i Nikifora jest uradowana. Rozdaje wszystkim prezenty. Ja dostałem to. - wskazał na swoją twarz.
-"On nic o mnie nie wie. Nie ma pojęcia kim jestem." - pomyślałam.
- Widziałem ją, tą Różę, jak stała przed Nowicjuszami. Zobaczyłem w niej nadzieję, ale czy ona naprawdę myśli, że zbawi świat uśmiechami? Nikt jej tu nie toleruje, wypełniają jedynie rozkazy Niki. - Słowa chłopaka trafiły mnie mocno w serce.
- Nie wybrali jeszcze drugiego Następcy. - zmieniłam temat.
- I to jest właśnie powód mojego stanu.
Spojrzałam w jego ciemne oczy, nic nie rozumiejąc.
- Nikifora wybrała mnie. - podkreślił ostatnie słowo, waląc przy tym pięścią w kraty.
- Myślałam, że tego chcesz.
- Wtedy nie miałem nikogo, o kogo mógłbym się martwić. Koronni dawno temu zabili wszystkich, których kochałem. Dostałem się w ręce dalekich krewnych. Dla nich nic nie znaczę.
- Nie zgodziłeś się?
- Nie. - Powiedział mi to prosto w twarz. - Strażnicy spróbowali innych środków, więc nie miałem wyjścia.
- Tak mi przykro. - odruchowo sięgnęłam dłonią za kraty i pogłaskałam jego siny policzek.
Tak bardzo chciałam mu jakoś pomóc.
- Ja po prostu... Jeśli nie wrócę. Ja nie chcę cię stracić. - Wypowiedział te słowa, mocno trzymając moją rękę.
Głęboko patrzył mi w oczy.
Natychmiast się odsunęłam. Poczułam, że zachowuję się nie fair wobec kogoś innego.
- Przepraszam. - chłopak unikał mojego wzroku. - Jeśli cię zraniłem, nie to miałem na myśli. Jesteś dla mnie jak siostra, rodzina, której nie mam.
Uśmiechnęłam się smutno, próbując załagodzić sytuację.
- Podasz wodę? - Zapytałam.
Sąsiad wręczył mi butelkę, a ja poszłam po chusteczkę na moim stoliku. Postanowiłam przemyć jego twarz z krwi i bólu. Obserwując uważnie jego twarz obmywałam rany wodą.
- Dziękuję ci. - wyszeptał, lekko się krzywiąc.
Położył się z powrotem przy zakratowanej ścianie.
Zrobiłam to samo.
- Znasz jakieś historie? - zagadnął po chwili.
- Tak. Lubiłam książki.
- Pisałaś kiedyś własne opowiadania?
Uśmiechnęłam się, bo nigdy nawet nie przyszło mi to do głowy.
- Moja przyjaciółka pisała. - przypomniałam sobie. - W czwartej klasie. Byłyśmy nierozłączne, potem wyprowadziła się na drugi koniec świata i straciłyśmy kontakt.
- Wiesz, czasem wspomnienia są lepsze niż usilne trzymanie się teraźniejszości. - Powiedział i w pełni się z nim zgadzałam.
- Ale mimo to, opowiesz mi jakąś historię?
- Spróbuję. - miałam tylko jedną, jedyną.

CZYTASZ
UWIERZ WE MNIE
FantasyJa zakochana?! Bzdury! - Wykrzyknęłam światu to co wciąż mnie dręczyło. Nie byłam pewna, czy moje słowa się nie różnią od tego co czuję. Zbliżyłam się do skarpy, jeszcze trochę... - Nie podchodź bliżej. - Gwałtownie się odwróciłam. Około dwóch metr...