Gdy wróciłam do celi, zobaczyłam, że w pomieszczeniu obok nie ma chłopaka, ani żadnej jego rzeczy. Cela stała, zupełnie pusta. Moje serce zaczęło niespokojnie bić. Pobiegłam do wyjścia i zawołałam strażnika. Ze zdzwieniem stwierdziłam, że korytarz był pusty. Po raz pierwszy miałam nadzieję, że może uda mi się uciec.
Zaryzykuję, spróbuję wyjść.
Nie wiedziałam, czy dodatkowe zabezpieczenia były włączone, ale zmuszałam się do następnych kroków. Podeszłam do zakratowanych drzwi i gwałtownie się zatrzymałam.
Może znów prąd odepchnie mnie na ścianę, a ja dalej będę tu siedzieć?Muszę spróbować.
Wyciągnęłam drżącą ze strachu dłoń i zbliżyłam ją muskając palcami klamkę.
- Nie bój się, i tak nie masz nic do stracenia. - Szeptałam.
Jak ucieknę, jednocześnie uwolnię się od wszystkich, od Niko również. Zrobię to przez niego i jednocześnie dla niego.
Uniknę tego najboleśniejszego wyboru; Moje życie czy jego życie?
Zamknęłam oczy. Nikifora, siostry Rajter, Egzaminatorzy, Nowicjusze, oni wszyscy tak naprawdę nie byli po mojej stronie. Nie obchodziło ich czy zginę czy nie.
Zacisnęłam dłonie w pięści. Muszę się uspokoić. Pomyślałam o lesie, zielonych pnączach owijających niektóre drzewa, to zawsze pomagało. W tamtym momencie usłyszałam pękające płyty pod moimi stopami, otworzyłam oczy i odskoczyłam w bok. Spod ziemi w zadziwiającym tempie wyrastały grube łodygi, a na nich liście wielkości głowy. Oplatały kraty, było ich coraz więcej. Gwałtownie się odsunęłam, wślizgując się pod łóżko, gdy nagle mocno owinięte metalowe pręty zaczęły się łamać, wypadały jeden po drugim, kratka za kratką. Rośliny wciąż się rozrastały, wychodząc na korytarz. Gdy resztki krat rozsypały się po podłodze, wyszłam na środek celi zdezorientowana.
- Dość! - Krzyknęłam, widząc, że pnącza docierają do kolejnych cel.
Mogłabym uwolnić tych nieszczęśników. W jednej sekundzie wszystko stanęło w miejscu, zatrzymało się.A dlaczegoby nie? Więcej zamieszania, nikt mnie nie zauważy.
Siła, którą dysponowałam, ekscytowała mnie do tego stopnia, że nie wachałam się jej ponownie uaktywnić. Zamknęłam oczy, próbując wyobrazić sobie ogromne drzewa o potężnych i wytrzymałych jak stal, konarach, po czym wybiegłam z celi. Wszystkie płyty i kamienie pękały, rozsuwały się, a kraty łamały, jakby zrobione z plastiku.
Nie czekając na nikogo, skierowałam się ku schodom prowadzącym na następne piętro. Portal musi tam być, tylko on może mnie skutecznie wydostać z tego świata. Obok przebiegło kilku spanikowanych strażników, ale nawet na mnie nie spojrzeli. Wyglądałam jak zwykła Nowicjuszka, więc miałam nadzieję, że reszta też mnie nie pozna. Nikifora nie ma pojęcia, że to moja specjalność.
Dotarłam na górę, gdzie panowało ogólne zamieszanie. Światła ostrzegawczo mrugały, uruchomił się alarm, a stopnie schodów zaczęły porastać ogromne drzewa. Wszystko się rozpadało, podczas gdy wokoło mnie biegali Nowicjusze, nie wiedząc jak powstrzymać tę siłę. Stałam tuż przed portalem, teraz nie powstrzymywało mnie już nic.
- Stój! - Zawołał ktoś.
Ten głos, znałam go, więc nawet jakby nie mówił do mnie i tak nie ruszyłabym się z miejsca.
Głos, za którym tęskniłam, który kochałam, którego tak dawno nie słyszałam. Gdy twierdza się waliła, gdy każdy chciał uciec, słysząc Nikiforę ogłaszającą ewakuację na plac treningowy. To wszystko niknęło w oddali, stawało się mniej ważne.
- Chcesz teraz uciec? Tak zachowałaby się Następczyni? - Znowu moje serce przeszył tajemniczy ton.
Zacisnęłam mocno powieki, żeby nie uronić ani jednej łzy. Zdałam sobie sprawę, że oprócz nas nikogo już tu nie było.
- Koniec. - Wyszeptałam, a po chwili drzewa zastygły w bezruchu.
Zapanowała cisza, przerywana jedynie wołaniem Zarządczyni na placu, o spokój.
- Róża, nie uciekaj. Nie uciekaj od tego co cię czeka, co czeka nas oboje. Ja już postanowiłem, wystarczy, że wykonasz jeden ruch. - Owa osoba podchodziła do mnie, słyszałam za sobą kroki.
Nie zniosłam dłużej tej niepewności, odwróciłam się.
- Nie rozumiesz, że próbuję ocalić nie tylko siebie, ale też ciebie? Jedyne od czego chcę uciec, to od bólu. Od cierpienia, Nikolasie. - Wypowiedziałam jego imię i poczułam jak szybko teraz bije moje serce, jak długo czekało na ten moment.
Był przede mną, cały i zdrowy z blaskiem w swoich czarnych oczach. Na głowie miał kaptur, który prawie zsunął się z ciemnych włosów, a czarna kurtka i spodnie lśniły od zawieszonych broni wszelkiego rodzaju.
- Jesteś Następczynią, ale nie tylko do ciebie należy ta decyzja. Każdy chciałby uciec w obliczu śmierci, ale nie może. Różo, dlaczego?
- Ty też jesteś Następcą, ale rodu, z którym Obronni muszą walczyć. Mimo to, zjawiłeś się tutaj. Chcesz odkryć moje kolejne słabe punkty, żeby nie mieć wątpliwości co do mojej śmierci? - Krok za krokiem, cofałam się ku portalowi.
- Wiem, co ci wyrządziłem, ale...
Zostawisz tych wszystkich Obronnych teraz, przed wojną? Całkiem bezbronnych? Teraz, gdy pokazałaś jaką masz w sobie moc i ogromną szansę na zwycięstwo? Uciec jak zdrajca ze świata, do którego tak naprawdę należysz? Pierwszy raz od zniknięcia Antonio wierzyłem,
że Obronni mogą wyjść z tego jako Niezwyciężeni.
- Nikolas, o czym ty mówisz?! Ja nie chcę cię skrzywdzić! - Wybuchłam, Niko nawet nie wiedział jak teraz mnie ranił.
- Nigdy tego nie chciałam! Nawet gdy próbowałeś mnie ochraniać, nie mówiąc nawet kim jesteś, nawet gdy mówiłeś, że to tylko twoja misja, ale oboje wiemy, że nią nie była. Nawet wtedy, gdy odebrałeś mi wspomnienia, a wraz z nimi mojego brata, gdy nękałeś koszmarami! Kiedy zostawiłeś tutaj, bez jakichkolwiek skrupółów! Wtedy też nie chciałam ci się odpłacić, choć na to zasługujesz! Jak myślisz, Nikolasie, dlaczego? - Podeszłam do niego z gniewem w oczach. - Spójrz na mnie i zaprzecz, powiedz, że nie zrobiłeś nic godnego zdrajcy, że nie uciekałeś, jeśli się mylę.
Patrzył na mnie, zbliżając się jeszcze bardziej. Złapał za moją rękę i przyłożył ją do swojego lewego boku. Słyszałam jak mocno bije jego serce, chciałam się rozpłakać, ale musiałam być silna.
- Dlatego masz trafić celnie, właśnie w to miejsce. - Nie spuszczał ze mnie wzroku, a jego ciepła dłoń w mojej sprawiała, że pragnęłam wyznać mu to, czego nigdy ode mnie nie usłyszał.
- Nie skrzywdzę cię, Niko. - Powiedziałam, inne słowa chowając dla siebie.
- Wiesz, nie zawsze wierzyłem w prawdziwe istnienie aniołów. Myślałem, że my jesteśmy tylko ludźmi o większej wyobraźni i zdolnościach. Teraz wiem, że się myliłem. Anioły istnieją, a ty masz po nich oczy, te dobre, piękne, anielskie spojrzenie. Zawsze mnie ciekawiło, jak to jest patrzeć przez takie piękne tęczówki.
- Nie, to nieprawda. - Zaprzeczałam, ale nie odsuwałam się ani na krok. - Z was wszystkich, to ja najmniej wierzyłam w to kim jestem. Mam mnóstwo wad i możesz właśnie je teraz zobaczyć. Nie noszę żadnej maski. Te oczy nie są piękne, tylko spuchnięte i przekrwione, policzki też, a moje usta spękane. Włosy, potargane, ale to resztka po tamtej mnie. Dłonie zawsze lodowate, a tak często chciałam kogoś nimi ogrzać, nie mogłam. Nie mówiąc o innych ranach. - Wskazałam na ranę nad brwią i nadgarstki pokryte zaschniętą krwią.
- To, że masz wady, nie oznacza, że nie są one piękne. - Spoglądał na mnie z płomieniem w swoich czarnych tęczówkach. - Kocham twoje zapłakane oczy, twoje zawsze spękane usta, drżące, zimne dłonie, twoje potargane włosy, twoje zapuchnięte, białe jak śnieg policzki, twoją ranę nad brwią, bolące nadgarstki. Bo to wszystko składa się w jedną, najdzielniejszą osobę jaką znam. Kocham cię, moja Różyczko...
- Nikolas, proszę nic nie mów. Błagam cię, to tylko wszystko utrudnia. - Moje oczy się zaszkliły.
- Mi też nie jest łatwo...
- Jesteśmy z dwóch, skłóconych rodów, nawet światów. Dopóki jesteśmy tu, w ukryciu, nic nam nie grozi, ale oboje wiemy, że nie będzie to trwało wiecznie. - Nikolas obserwuje moje wargi, nie puszcza dłoni.
Wiem, że to boli, że właśnie teraz go ranię.
- Nie jest mi łatwo. Straciłem jedyną osobę, która była dla mnie całym światem. Róża nie rozumiała, że nie możemy być razem, a ja do dziś nie mogę sobie przebaczyć, że pozwoliłem jej odejść.
- Niko, ty mnie nie kochasz, to tylko złudzenie, bo przypominam ci twoją różyczkę. Teraz tego nie rozumiesz, ale za niedługo to zauważysz. - Czułam właśnie, jak resztki mojego serca rozbijają się na milion drobnych kawałków, jak sama zniszczyłam to o czym marzę, ale wiedziałam, że mam rację.
- Róża... - Niko nie mógłby mnie pokochać, zdałam sobie z tego sprawę. - Nie chciałem się nigdy więcej zakochiwać. Dostawałem swoje misje i powoli zapominałem, ale potem pojawiłaś się ty i wszystko zmieniłaś. Z każdym dniem składałaś moje serce w całość.
- Nie... Kłamiesz. - Łzy pchały się do moich oczu.
- Oszukiwałem się, że nic do ciebie nie czuję, że to tylko misja. Gdy dowiedziałem się kim naprawdę jesteś, i że Antonio to twój brat, wiedziałem, że będę musiał się z tobą codziennie widywać, mając świadomość, że nigdy nie będziesz... moja. - Przyciągnął mnie do siebie, choć wiedział, że to niewłaściwe.
Uśmiechnęłam się smutno.
- Nikolasie, ja cię znam. Wiem, też, że niektóre rzeczy nie mają prawa się wydarzyć, tak właśnie jest teraz. Od niczego nie uciekniemy, ale możemy zapomnieć... - Nikolas przerwał mi, delikatnie trzymając mnie w ramionach.
- Możesz odejść, jeśli nic nie czujesz. - Ja jednak stałam, chcąc zapamiętać każdy szczegół jego oczu.
Nikolas pogłaskał mój policzek, odwzajemniając smutny uśmiech. Zbliżył się do mojej twarzy i złożył w kąciku ust delikatny pocałunek.
Szybko się odsunęłam, czując napływające gorąco.
- Przepraszam. - Powiedział.
- Wiemy, że to musi się skończyć. To nas zniszczy. - Zerknęłam w stronę bram portalu.
- Nie przepraszałem za to. - Uśmiechnął się i gdy już miałam przekroczyć portal, chłopak złapał mnie w pasie i patrzył jakby już więcej miał mnie nie zobaczyć.
Może tak właśnie było...
- Nikolasie. - Spoglądałam w mrok jego oczu, zapominając o tym co właściwe, a co nie.
- Przepraszałem za to. - Dotknął ustami moich warg tak delikatnie jakby były ze szkła.
- Kocham cię. - Wyszeptałam i oboje złączyliśmy się w jednym, jedynym zakazanym pocałunku, nim bramy portalu pochłonęły mnie ku innemu światu.Jeden jedyny, tak długo - oczekiwany zakazany pocałunek na cześć miłości, której wybiły ostatnie sekundy.
————————————————
Oto rozdział specjalny 50 dobiegł końca. Oczywiście będzie też epilog ;)
Ale gdy pisałam ten rozdział, przyznam, łezka zakręciła się w moim oku. Bardzo starałam się aby mój pomysł zakończenia tej powieści się udał, ale tylko Wy możecie mi powiedzieć czy wam się spodobał czy nie. A wię tak, mamy Nikolasa, twierdzę rozpadającą się od wewnątrz i Różę, która ucieka. Kto by się tego spodziewał po głównej bohaterce? No i ten pocałunek, którego chciała nawet Róża. Chętnie przeczytam wasze komentarze, bo jestem ciekawa ich treści :D
🌹🌹🌹🌹🌹🌹🌹🌹🌹🌹🌹🌹🌹
*Epilog dedykuję każdemu, kto napiszę własną opinię w komentarzu.👑
Angel Rosie 🌹
CZYTASZ
UWIERZ WE MNIE
FantasiJa zakochana?! Bzdury! - Wykrzyknęłam światu to co wciąż mnie dręczyło. Nie byłam pewna, czy moje słowa się nie różnią od tego co czuję. Zbliżyłam się do skarpy, jeszcze trochę... - Nie podchodź bliżej. - Gwałtownie się odwróciłam. Około dwóch metr...