*26*

41 7 14
                                    

A w mojej głowie wciąż pobrzmiewały słowa;
"Nie jest gotowa, jest za słaba."

Wzięłam głęboki wdech...
Zamrugałam powiekami. Leżałam na szpitalnym łóżku pośród biegających dzieci. Był ranek. Podniosłam się na łokciach, by móc bardziej się rozejrzeć. Jednak gdy tylko to zrobiłam kłujący, ostry ból przejął moją głowę. Syknęłam i delikatnie oparłam bolące miejsce na poduszce.
- Boli cię coś?- usłyszałam cieniutki głosik z końca sali.
To była Lena, nieśmiała dziewczynka, którą ostatnio poznałam.
- Nie. Czuję się lepiej niż wczoraj.- uśmiechnęłam się do niej.
- Nie lubię bólu...On jest zły i bardzo straszny.- powiedziała Lena, ciszej niż poprzednie pytanie, a mimo to wszystkie dzieci w sali zamilkły i spojrzały na dziewczynkę.
Zastanawiałam się, na co może chorować. Co może sprawiać, że tak bardzo cierpi?
- Nie chcę go więcej, nie lubię...- mówiła to tak, jakby już na samą myśl o tym, czuła ból.
Po bladym policzku dziewczynki spłynęła lśniąca kropla łzy.
Dzieci usiadły obok niej na łóżku i wszystkie naraz ją przytulały. Nie wiedziałam co mogę zrobić, gdy głowa bolała mnie tak mocno. Próbowałam wstać, ale to na nic.
- Lena, masz jeszcze swoją różyczkę?- zagadnęłam.
Mała pacjentka kiwnęła głową i pokazała kwiat swoim kolegom.
Uśmiechnęłam się do siebie. Może teraz Lena nie będzie już taka samotna? Przyjaciele dużo znaczą w takich chwilach.
-Róża Merl?- w drzwiach stanęła pielęgniarka.
- To ja.- odparłam.
- Chodź na badanie. Wczoraj w nocy źle się czułaś i chcemy sprawdzić, czy twój stan się ustabilizował.- wyjaśniła nie zaszczycając mnie ani jednym uśmiechem.
- Ja? Źle się czułam?- zapytałam zdziwiona.
Nic nie pamiętam. Żadnego szczegółu, który mógłby mi pomóc sobie przypomnieć.
-Tak. Znaleźliśmy cię w toalecie na podłodze nieprzytomną.- słowa pielęgniarki nic mi nie mówiły- Nie pamiętasz?
- Nie.
- Cóż, może jednak się to wkrótce zmieni. Twoje wyjaśnienia wiele by nam dały. No chodź, Różo.- dziewczyna ponagliła mnie ruchem dłoni.
Westchnęłam, przygotowując się do bólu i powoli usiadłam na łóżku. Ogromna fala przeszyła moją głowę, że aż zakręciło mi się w głowie. Zaraz potem znalazła się przy mnie pielęgniarka.
- Pomogę ci. Może ten ból pozwoli ci sobie coś przypomnieć...- stwierdziła.
- Nie, nie trzeba. Już dobrze, już wszystko okey.- wyprzedziłam dziewczynę i wyszłam na korytarz.
Zobaczyłam Florę i Leona, siedzących na krzesłach przy drzwiach wyjściowych.
Dziewczyna natychmiast mnie zobaczyła i rzuciła mi się na szyję.
- Róża! Tak się cieszę, że nic ci nie jest. To znaczy, jest ci coś, skoro tu przebywasz, ale ważne, że żyjesz.- mówiła z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Tak, nie jest źle.- przytuliłam przyjaciółkę.
Leon szybko wstał i podszedł do nas.
- Cześć, Róża.- lekko się uśmiechnął i podał mi dłoń.
Spojrzałam znacząco na Florę, ale uścisnęłam rękę chłopaka.
Leon gwałtownie pociągnął mnie w swoją stronę. Wpadłam mu w ramiona, śmiejąc się z żartu.
Nagle ostry ból zakręcił mi w głowie. Zamknęłam oczy i przytrzymałam bolące miejsce.
- Miło z twojej strony. Ostatnie nasze spotkanie wyglądało inaczej.- stwierdziłam i odsunęłam się od chłopaka.
- Przepraszam za to. Sprawiłem ci ból?- zmartwił się.
- Nie ważne.- zerknęłam na młodą pielęgniarkę, która patrzyła na mnie wyczekująco.- Muszę już iść na badania, ale za niedługo wrócę. Poczekacie na mnie czy Lucjanna was nie puści?
- Lucjanna? Ona nie jest problemem. Dziś sobota, a poza tym to ostatnie dni wakacji.- oznajmił Leon.
- Obyś szybko stąd wyszła i do nas wróciła.- Flora ponownie mnie przytuliła.
- Taa...- pomachałam im i poszłam korytarzem za pielęgniarką.
Rzeczywiście głowa bolała mnie niemiłosiernie i całe ciało było poobijane, ale nie miałam żadnych wspomnień z ostatniej nocy.
- Usiądź tutaj, a ja zmierzę ci ciśnienie.- poleciła dziewczyna.
Zajęłam wskazane miejsce i przymknęłam powieki. Wszystkie dźwięki ucichły.

Naucz się odzyskiwać to, co ci zabrano. Masz w sobie więcej niż inni. Nie chcesz uwierzyć, nie chcesz pamiętać i nie chcesz zapomnieć. Musisz wybrać. Twoje wspomnienia są tylko w twojej własnej głowie. Nikt inny nie ma do nich klucza, oprócz ciebie. Otwórz swoje wspomnienia. Nie możesz już być obojętna temu wszystkiemu. Nadeszła twoja kolej, twoja misja...

- Róża. Dziewczyno, obudź się.- otworzyłam oczy i szybko wstałam.
Czyj to był głos? Kto do mnie mówił? Jakie wspomnienia mam w sobie? O co tu chodzi?!
-Mówiłaś coś?- spytałam patrząc na urządzenie.
Miałam bardzo wysokie ciśnienie. Serce biło mocniej niż zwykle.
Pielęgniarka patrzyła na mnie, jakbym była z innej planety. Może rzeczywiście nie należę do tego świata...
Skierowałam się ku wyjściu. Nagle różne obrazy znalazły się przede mną, pojawiały i znikały.
Moja mama, która trzymała na rękach małe dziecko o szarych, dużych oczach. To ja...
Nasz dom i rodzice w ogrodzie.
Konie biegające po polanie, szczęśliwe, radosne i wolne...
Błękitne niebo, łąki i lasy, w oddali mały domek pani Ofelii z różanym ogródkiem...
Nagle jakiś chłopak o złotych włosach, około siedemnastu lat. Trzymający mnie na rękach i unoszący w powietrzu. Patrzył na mnie uśmiechnięty swoimi niebieskimi oczami...To Feliks!
- Uśmiechnij się do brata, Różyczko. Jest taki piękny dzień...- dobiegł mnie głos mamy.
- Ja wiem, że gdzieś w głębi serca się uśmiecha, nie musi tego okazywać.- powiedział Feliks i postawił mnie na ziemi.
- Antonio, uważaj na nią.- powiedział tata.
Już gdzieś słyszałam tą rozmowę.
Ona się kiedyś odbyła! Czyli to wszystko...to prawda! To moja przeszłość.
Po chwili pojawiły się następne wydarzenia. Moja mama płacząca na łóżku.
-Wezwali Antonio na misję...co ja mam powiedzieć Róży? Przecież on już nie wróci. Jak ona to zniesie?- płakała mama.
- Jest duża, ma jedenaście lat. Nie jest sama.- tata przytulił mamę.
- Musimy ukryć jej wspomnienia, całe życie Antonio będzie pod kluczem. Najlepiej jak zapomni...nie chcę, żeby cierpiała.

Po chwili, tuż przede mną stanął Nikolas. Złapał mnie za rękę. Miał na głowie kaptur, a ja tak bardzo chciałam zobaczyć jego twarz. Spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że nie wierzę w to wszystko, tego nie ma, ale skłamałabym. Moje roztrzepane dłonie szukały jego ciepłych rąk.
- Chodź, musimy stąd uciec. Poprowadzę cię. Zakończ te wspomnienia, jest ich zbyt wiele. To cię wyniszcza. Różyczko, zaufaj mi.- zaczął biec, a ja za nim między korytarzami.

UWIERZ WE MNIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz