Na mojej dłoni pojawił się lśniący znak, który po chwili zmienił kolor na czarny. Wyglądał jak tatuaż.
-Co to jest?- spytałam.
-To znak. Naznaczeni nim są tylko pół-anioły z ważnego, obronnego rodu mają za zadanie ochraniać ludzi i oba światy. Ta litera oznacza, według Wielkiej Rady, "bezpieczeństwo "obronę".- wyjaśnił Feliks poważnym tonem.
-I ty mi go właśnie narysowałeś?- nie mogłam uwierzyć.
-Nie, masz go od urodzenia, ale twoja matka zamknęła ci wspomnienia, mnie też usunęła z twojej pamięci.
-Dobra, skończ to. Miałeś mi powiedzieć kilka zdań i potem zawieźdź do domu. Nie wierzę ci w ani jedno słowo!- próbowałam zdrapać paznokciami znak, ale to na nic.
-Różo, odblokowałem twoje wspomnienia, jeśli mi teraz nie uwierzysz, obiecuję, że więcej o mnie nie usłyszysz. Tylko...proszę, poczekaj jeszcze chwilę.- pogłaskał dłonią moją zaczerwienioną skórę na ręce.
-Feliks...ja już w nic nie wierzę, nie rozumiesz? Kilka lat temu umarła moja mama, niedawno tata, spłonął nasz dom, konie, wszystko. Nie mam już nic...- czułam, że już dłużej nie powstrzymam łez.
-Wiem, że mnie widziałaś w odłamkach wspomnień. Wiesz, że byłem kiedyś przy tobie, że opiekowałem się twoim Szafirem, że malowałem razem z tobą i mamą, że pocieszałaś mnie gdy tata wygrał wyścig na Atonie, a ja nie. Pamiętasz, że miałaś brata...- patrzył oczami tak podobnymi do taty, ale uśmiech miał po mamie.- Gdyby nie ta misja, to nigdy bym cię nie opuścił. Nigdy.
Coś się we mnie obudziło. Zaczęłam płakać. Chłopak mocno mnie przytulił. Poczułam znajomy zapach, który zawsze mnie uspokajał, gdy płakałam po zgubieniu ulubionego misia. Jeszcze mocniej objęłam go i próbowałam przestać płakać.Zobaczyłam nasz dom przed całą tragedią. Obok mnie była mama. Machała do mojego dziesięcioletniego brata. Odmachał jej. Uśmiechnęłam się. Zaraz do chłopczyka podbiegła kilka lat młodsza dziewczynka i posłała mu piękny, radosny uśmiech. Miała na sobie różową sukienkę i dwa kucyki. Wyglądała jak ja kiedyś...Obok chłopca siedzącego na młodym Szafirze, był tata na Atonie.
Tak...pamiętam, to był dzień ich wyścigu, gdy Antonio przegrał...
-Antosiu, dasz radę.- usłyszałam głos taty, który rozmawiał z chłopczykiem.
-Różyczko, choć do mamy. Zaraz tatuś i brat będą się ścigać.- mama wyciągnęła ręce w stronę małej, a ona podbiegła do niej i wpadła w ramiona.
-Anoś na pewno wygla.- odezwała się dziewczynka.
-Masz najlepszego brata na świecie, prawda?- spytała ją mama.
-Tak, najlepszego na świecie.- oświadczyła malutka.
Pamiętam jak to mówiłam.
-...najlepszego na świecie...- powtórzyłam otwierając zapłakane oczy.
- Antonio?- powiedziałam, ale wyglądało to jak pytanie, bo wciąż nie wiedziałam czy to on był tym małym chłopcem, który oprócz brata, stał się moim najlepszym przyjacielem.
-Nie wiem czy Antonio, to ty musisz o tym zadecydować, Różo. Chyba mnie jeszcze nie zapomniałaś?- zaśmiał się, gładząc mój mokry policzek.Było ciężko nam obojgu...
- Musisz mi uwierzyć. To nie jest sen, ja też jestem prawdziwy. Wierzysz mi? Pamiętasz jeszcze...swojego starszego braciszka, który lubił nosić cię na rękach? - zapytał, nie puszczając mnie, jakby bał się, że za chwilę ponownie mnie straci na kilka lat.
-Antonio.- znów do oczu nagromadziły się łzy, które on zaraz przetarł.
Uśmiechnął się tak jak to zawsze robiła mama. Ponownie wtuliłam się w czarną bluzę chłopaka. Nie wierzę, że na świecie pozostał mi ktoś jeszcze.
-Różyczko, mój kwiatuszku. Moja siostrzyczko, tak tęskniłem, tak chciałem, żebyś mnie poznała, uwierzyła.- słyszałam jak płacze.To było trudne dla mnie, jak i dla niego.
-Przepraszam cię, Antonio. Przepraszam, że ci nie wierzyłam, że cię zraniłam. Byłeś w każdym moim śnie, w umyśle, ale nigdy nie byłam pewna czy to naprawdę ty. Przykro mi...- mówiłam, nie wypuszczając brata z objęć.
Nawet gdyby to był sen, to cieszę się, że choć raz mogłam prozmawiać i przytulić brata. Choć raz mieć pewność, że nie jestem sama, i że on żyje.
-Kocham cię, Różyczko. Moja mała siostrzyczko.- wyszeptał.
-Antonio...jesteś dla mnie najważniejszy i nawet jeśli za chwilę mój sen pryśnie i to wszystko zniknie, ty też, to nigdy cię nie zapomnę. - odparłam równie cicho.
-Nigdy nie zniknę, od teraz zawsze będziemy razem. Ty i ja.- oddalił się nieco, by móc spojrzeć mi w oczy.
-Nie wierzę, ode mnie wszyscy odchodzą.- uśmiechnęłam się smętnie.
-Nie ja. Ja to nie wszyscy, ja jestem niepowtarzalny. Pamiętaj.-powiedział szczerze.~°°°~
-To jest to miasto?- Antonio nie mógł uwierzyć, że w ciągu kilku lat tyle się zmieniło.
-Tak, miasto, w którym się urodziłam, i którego wogóle nie znam.
- Nie ważne. Wiesz, ja znam za to na pamięć twoją twarz. Każdą iskrę w twoich oczach.- zaczęliśmy iść ulicą, coraz bliżej centrum miasta.
Coraz bliżej rzecztwistości, ale od teraz nic nie będzie takie samo.
- Niestety, ja nie znam cię tak dobrze.
-Nadrobimy to.
-Wiesz, gdzie jest Nikolas?- zmieniłam temat, a z nerwów nie wiedziałam jak zacząć.
-Myślę, że już za chwilę sama będziesz wiedzieć. Niko nigdy o tobie nie zapomniał, ciężko mu. Musisz go zrozumieć.- bronił go.
-On się zmienił. Jest inny.
-Widać, że jeszcze dużo o nim nie wiesz.-westchnął Antonio.•••
Hejka, jak miło napisać kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie był nudny :)
CZYTASZ
UWIERZ WE MNIE
ФэнтезиJa zakochana?! Bzdury! - Wykrzyknęłam światu to co wciąż mnie dręczyło. Nie byłam pewna, czy moje słowa się nie różnią od tego co czuję. Zbliżyłam się do skarpy, jeszcze trochę... - Nie podchodź bliżej. - Gwałtownie się odwróciłam. Około dwóch metr...