Alessia
Powrót do domu wydawał się nieznośnie normalny i dziwny, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę to, że chwilę wcześniej omal się nie zginęło. Alessia z powątpiewaniem spojrzała na ozdobną bramę, która oddzielała pola i sad, przylegające do domu, po czym odwróciła się, żeby spojrzeć na Ariela. W bladym świetle zachodzącego słońca wyglądał jeszcze bladziej i krucho, a w jego ciemnych oczach czaiły się niezwykłe błyski, które mogły znaczyć dosłownie wszystko albo równie dobrze nic. Nigdy nie potrafiła określić co czuł albo myślał, zwłaszcza kiedy decydował się milczeć i po prostu towarzyszył jej, beznamiętnym wzrokiem lustrując wszystko dookoła.
Tym razem było trochę inaczej, a może różnica brała się stąd, że powoli zaczynała przywykać do jego zachowań i uczyć się ich na pamięć. Atak Yves'a wytrącił go z równowagi i to było widać, nawet jeśli pozornie zachowywał spokój, zachowując się prawie tak jak zwykle. W takim wypadku ważne były szczegóły i Alessia była tego świadoma. To trochę tak jak wilki. Liczą się gesty, stwierdziła i mimo ironiczności takiej myśli, nie mogła zaprzeczyć, że to ma sens. Sposób w jaki zaciskał usta, drżenie mięśni, zaciśnięte pięści... Nawet nieco przyśpieszony oddech był wskazówką. Wcześniej nie zwracała uwagi na takie drobiazgi, ale przy Arielu nauczyła się, że nawet najmniej istotne gesty w rzeczywistości mają ogromne znaczenie.
– Wszystko jest w porządku, prawda? – zapytał cicho, w końcu decydując się przerwać przeciągające się milczenie.
Spojrzał na nią przeciągle, niemal w badawczy sposób, jakby chciał jakimś cudem zajrzeć w głąb jej duszy i upewnić się, że jest cała. Chyba nikt nigdy nie patrzył na nią w tak przenikliwy sposób i chociaż w pierwszym odruchu poczuła się dziwnie, musiała przyznać, że było w tym coś przyjemnego, a przy tym niezwykle intymnego. To było coś tylko jej i Ariela, prawie równie cudownego, jak... No, może nie pocałunek, tylko coś subtelniejszego, jak chociażby trzymanie się za ręce albo sposób w jaki ich ciała ocierały się o siebie, kiedy znaleźli się wystarczająco blisko.
Ariel poruszył się i nagle znaleźli się tuż obok siebie, tak blisko, że wydawało się to niewłaściwie. Opierała się plecami o bramę, a on nachylał się nad nią, przytrzymując zdobionych, fikuśnych prętów i wspierając obie dłonie po obu stronach jej ramion. Jego oczy błyszczały, poza tym wyglądało na to, że właśnie zaczynało do niego docierać, jak niewiele brakowało, żeby ją stracił. Jeśli miała być szczera, do niej również zaczynało to dochodzić.
– Jestem cała – zapewniła kojącym głosem. Spojrzała mu w oczy, w nadziei, że dzięki temu łatwiej będzie jej go uspokoić.
– Wiem. Nie o to pytam – westchnął, przymykając oczy. Jego rysy twarzy wykrzywił grymas, jakby coś go zabolało, chociaż czuła, że to nie o to chodzi. – Cały czas czekam.
Zmarszczyła brwi.
– Nie rozumiem...
– Aż będziesz miała dość – wyjaśnił. Kiedy na nią spojrzał, w jego oczach nie było niczego innego, a jedynie udręka. – Najpierw ten artykuł, atak ludzi... To było nic w porównaniu z tym, co mogło stać się, gdybym nie przyszedł. Cały czas podświadomie czekam na moment, kiedy jednak dojdziesz do wniosku, że wszyscy wkoło mają rację. Jasne, tak pewnie byłoby rozsądnie, ale... Powiedzmy, że już wyrobiłem sobie pewną opinię na temat bycia egoistycznym, poniekąd dzięki tobie. Wiesz, co takiego mam na myśli?
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 2/2)
FanfictionAlessia nigdy nie była zakochana. Wraz z bliskimi mieszka w niezwykłym, choć niebezpiecznym Mieście Nocy, uczęszczając do jedynej w swoim rodzaju Akademii. Wraz ze zbliżającym się zakończeniem szkoły oraz tradycyjną dla telepatów ceremonią, wszystko...