Riddley
Riddley stał w cieniu wschodniego muru, biernie obserwując to, co działo się wokół. Zacisnął dłonie w pięści, porażony poziomem przemocy, która rozgrywała się na jego oczach, a która mimo wszystko nie robiła na nim wrażenia. Śmierć sama w sobie nie była mu obca, a jednak widok prawdziwej wojny, która rozgrywała się dosłownie na wyciągnięcie ręki, w pewnym sensie wytrącił go z równowagi. Nie tak miało być, a przynajmniej on tego nie chciał, słuchając planów Yves'a i przyjmując ze spokojem każdą jego decyzję.
Do diabła, przecież wszystko miało swoje granice! Mieli dać Arielowi nauczkę, tylko tyle, a przynajmniej Yves utrzymywał to przez większość czasu. Riddley wiedział, że jego stosunki z synem pozostawiały wiele do życzenia i sam zwykle również patrzył na chłopaka z góry, poirytowany tym, że mimo wszystko Ariel wydawał się mieć więcej do powiedzenia niż ktokolwiek inny, zwłaszcza kiedy w pobliżu nie było jego ojca. Nie rozumiał tego dzieciaka, a gdyby nie widział jak chłopak reaguje na blask księżyca, pewnie nawet trudno byłoby mu uwierzyć w to, że jest wilkołakiem. Później jeszcze ta sprawa z Alessią i jej znajomymi, kiedy to Ariel stanął w obronie dziewczyny... Riddley musiał przyznać, że takim zachowaniem chłopak doprowadził go do szaleństwa, a więc i sytuacji, której aż rwał się do tego, by się na nim zemścić. Plan Yves'a wydawał się okazją do zabawy, zwłaszcza, że nigdzie nawet słowem nie wspominano... o czymś takim.
Zadarli z Dworem, co samo w sobie wydawało się szalone – ale ta walka? Sam nie był pewien, w którym zorientował się, że z Yves'm coś jest nie tak. Na pewno na chwilę przed tym, jak wilkołak bezceremonialnie wbił mu ostrze w brzuch, a potem zostawił na pastwę losu. Nie chciał go zabić, oczywiście, ale to i tak było dla Riddley'a szokiem. Już pomijając fakt, że po tym wszystkim to właśnie Alessia rzuciła się go ratować, chociaż sama słaniała się na nogach, w naturalny sposób osłabiona, jak każdy przed pierwsza transformacją. Do tej pory pamiętał jej zagniewany głos, kiedy wydzierała się na Patricka i pozostałych, którym nawet nie przyszło do głowy, by zainteresować się, czy przypadkiem nie był blisko przekręcenia się na posadzce w tej cholernej hali. Riddley od dawna nie czuł się tak upokorzony, nie wspominając o tych wszystkich sprzecznych emocjach, które targały nim od momentu, w którym zwykła półkrewka okazała się jego jedynym sprzymierzeńcem. Samo wspomnienie doprowadzało go do szaleństwa, zwłaszcza, że było tak, jak już powiedział Alessi – nie chciał niczego zawdzięczać wampirom.
Skrzywił się i odwrócił wzrok, mając dość obserwowania przemieszczających się błyskawicznie postaci, widoku upadających ciał oraz raniącego oczy blasku szalejących płomieni, kiedy siostra kapłanki siała zniszczenie pośród jego pobratymców. Jak wielu zginęło? Riddley doskonale pamiętał „Noc Oczyszczenia", kiedy to część straży zbuntowała się, stając po stronie Drake'a i jego telepatów. Ta część, która pozostawała wierna Yves'owi, bez wahania wybijała zdrajców, a teraz historia wydawała się powtarzać – i to właśnie Yves do tego doprowadził.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 2/2)
FanfictionAlessia nigdy nie była zakochana. Wraz z bliskimi mieszka w niezwykłym, choć niebezpiecznym Mieście Nocy, uczęszczając do jedynej w swoim rodzaju Akademii. Wraz ze zbliżającym się zakończeniem szkoły oraz tradycyjną dla telepatów ceremonią, wszystko...