Alessia
Bart zawył, co najmniej tak, jakby ktoś próbował obedrzeć go ze skóry. Potężne cielsko błyskawicznie obróciło się w stronę Alessi, nie dając jej nawet chwili na namysł. Zanim się zorientowała, jej ciało przeszył ból, kiedy bestia zamachnęła się i jednym szybkim ruchem nieludzkiego ramienia posłała ją w głąb korytarza. Dziewczyna zaległa na ziemi oszołomiona, świadoma wyłącznie palącego bólu w żebrach oraz płucach, kiedy bezskutecznie zaczęła walczyć o złapanie oddechu.
Siła uderzenia omal nie pozbawiła jej przytomności, ale jakoś udało jej się zapanować nad zawrotami głowy i zachować świadomość. Wciąż oddychając z trudem, zdołała unieść głowę na kilka centymetrów, by być w stanie dostrzec to, co nadal działo się w korytarzu. Wiedziała już, że atak na Barta nie był raczej najrozsądniejszym posunięciem, ale przynajmniej udało jej się osiągnąć cel, którego oczekiwała. Riddley wykorzystał czas, który mu dała i oswobodziwszy szyję z żelaznego uścisku, wydał z siebie jakiś dziki wrzask, po czym zaatakował przeciwnika od tyłu. Obaj – człowiek i potwór – przetoczyli się po posadzce, niebezpiecznie zbliżając się do niej, choć nie na tyle, by mogła z tego powodu jakkolwiek ucierpieć.
Walcząc z bólem i mdłościami, pośpiesznie odczołgała się w stronę ściany. Kiedy poczuła pod plecami jej chłód, oparła się o nią, próbując utrzymać równowagę i ponownie stanąć na nogi. Nie udało jej się to, nie tyle z powodu oszołomienia uderzeniem, co wciąż toczącej się na jej oczach walki. Bart znów spróbował unieruchomić Riddley'a, zawzięcie drapiąc ostrymi, żółtymi pazurami na wszystkie strony. Momentalnie pomyślała o Quinnie i o tym, jak podobna walka skończyła się w jego przypadku – rozszarpany, nieprzytomny ranny... Sama myśl o tym sprawiła, że zapragnęła zamknąć oczy, zasłonić uszy dłońmi i zacząć krzyczeć, i jedynie oszałamiający zapach krwi powstrzymał ją przed podobną reakcją. Nie chodziło nawet o samo pragnienie, ale świadomość, że gdyby otworzyła usta, najpewniej jednak by zwymiotowała, a na to zdecydowanie nie miała ani czasu, ani tym bardziej ochoty.
W ludzkiej postaci czy też nie, Riddley okazał się niemal równie szybki i sprawny, co jego przeciwnik. Jakimś cudem zdołał odepchnąć od siebie Barta, przynajmniej na tyle, by być w stanie zwiększyć dzielącą ich odległość i zerwać się na równe nogi. Kiedy Alessia dokładniej mu się przyjrzała, zauważyła, że krwawił z wargi, a ubranie miał w strzępach, poza tym jednak prezentował się zaskakująco dobrze. Dopiero z opóźnieniem przypomniała sobie, że w przypadku wilkołaków rany goją się zaskakująco szybko, więc jego stan wcale nie musiał być odbiciem obrażeń, których w rzeczywistości doznał. Zaraz też uprzytomniła sobie, że sama również czuje się lepiej i dreszcz wstrząsnął jej ciałem w odpowiedzi na tę typowo wilczą cechę, którą już teraz zaczynał przyswajać sobie jej organizm.
Coś zabłysło w dłoni Riddley'a, przyciągając jej uwagę. Na początku sądziła, że to nóż albo jakaś inna broń, po chwili jednak rozpoznała grzebyk, który podarował jej Ariel, a który Riddley musiał wyszarpnąć z krwawiącej rany na udzie Barta. Bestia nadal miotała się na wszystkie strony, wyglądając jakby wpadła w jakiś amok i sama nie była pewna, gdzie teraz uderzyć. Riddley obserwował ją z odległości, przyczajony i na lekko ugiętych nogach. Broń trzymał ze zdecydowanie większą wprawą niż ona, zaś sposób w jaki patrzył na swojego przeciwnika sugerował, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co powinien zrobić, kiedy przyjdzie mu zaatakować.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 2/2)
FanfictionAlessia nigdy nie była zakochana. Wraz z bliskimi mieszka w niezwykłym, choć niebezpiecznym Mieście Nocy, uczęszczając do jedynej w swoim rodzaju Akademii. Wraz ze zbliżającym się zakończeniem szkoły oraz tradycyjną dla telepatów ceremonią, wszystko...