Sto czterdzieści

28 6 0
                                    

Layla

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Layla

Layla oddychała ciężko. Obserwowała Rufusa, koncentrując się zwłaszcza na jego twarzy, a konkretnie na krzywiźnie jego ust – tym, jak nieznaczne uniósł kąciki ust, posyłając jej jeden ze swoich najbardziej charakterystycznych, a przy tym irytująco pewnych siebie uśmiechów. Nie potrafiła już zliczyć, jak wiele razy wytrącał ją z równowagi, jakby już wystarczające nie było to, że bez większego wysiłki był w stanie wytrącić ją z równowagi. Teraz był na dobrej drodze, żeby dokonać tego po raz kolejny, zwłaszcza, że w żaden sposób nie potrafiła zmusić się do tego, by zmusić swój umysł do współpracy i myśleć logicznie.

Zacisnęła dłonie w pięści, po czym skrzywiła nieznacznie, czując, jak ostre paznokcie wbijają jej się w skórę. Instynkt podpowiedział jej, że dla pewności powinna rozluźnić uścisk, bo w każdej chwili mogła upuścić sobie krwi, a to w towarzystwie Rufusa nigdy nie było rozsądne, jednak zignorowała tę myśl, zbyt zdenerwowana, żeby dbać o swoje bezpieczeństwo. Czuła się tak, jakby wciąż śniła i to nie tyle coś pozbawionego sensu, ale teraz na dodatek niewłaściwego, wręcz absurdalnego. Miała ochotę zacząć krzyczeć z frustracji, nie rozumiejąc już niczego z tego, co działo się wokół niej, zaś zachowanie Rufusa dodatkowo wszystko komplikowało. Naprawdę musiał być taki...

Właściwie jaki? Nieprzewidywalny? Irytujący? Próbowała znaleźć jakieś sensowne określenie, ale nagle odkryła, że nawet to jest niewykonalne, bo w głowie ma kompletną pustkę. Może nawet byłaby w stanie się skoncentrować, gdyby wampir przez cały czas się na nią nie patrzył, całym sobą chłonąc jej widok i nawet nie próbując udawać, że nie jest zadowolony z tego, co widzi – a konkretnie możliwości spoglądania na nią, kiedy miała na sobie jedynie skrawek przemoczonego materiału, ukazujący zdecydowanie więcej niż mogłaby sobie tego życzyć. To oraz wszystkie sprzeczne uczucia, które odczuwała na samą myśl o Rufusie, samo w sobie wystarczyło, żeby poczuła się skrępowana, nawet jeśli coś podobnego nie powinno mieć miejsca. No cóż, kto jak kto, ale Rufus widział już dość i widok jej ciała nie był dla niego nowinką... Co oczywiście nie znaczyło, że patrzył na nią jakkolwiek mniej pożądliwie.

I ten uśmiech. Do diabła, dlaczego musiał uśmiechać się w ten sposób?!

– Przestań – szepnęła. Czuła, że porusza wargami, ale mimo gniewnego tonu i pewności z jaką chciała wypowiedzieć to jedno słowo, wyszedł jej z tego prawie niesłyszalny szept. – Rufus! – Tym razem poszło zdecydowanie lepiej.

– Tak? – Spojrzał na nią z uprzejmym zainteresowaniem. – Co takiego, Laylo? – dodał i gdyby go nie znała, może uwierzyłaby, że nie próbuje jej drażnić.

Aż zadrżała, nagle ogarnięta trudnym do opanowania gniewem. Łzy napłynęły jej do oczu, ale nie pozwoliła im popłynąć i to nie tylko dlatego, że okazywanie słabości przy naukowcu nie wchodziło w grę. Nie, nie zamierzała się przy nim mazać. Nie zamierzała raz jeszcze pozwolić sobie na płacz, a tym bardziej histerię, nawet jeśli ten mętlik w głowie i niemożność zrozumienia tego, co właśnie się wydarzyło, doprowadzały ją do szaleństwa. Nie rozumiała, dlaczego tak nagle zebrało jej się na płacz, a tym bardziej nie pojmowała tej bezsilności w kwestii zapanowania nad emocjami i własnym ciałem. Nadal było jej słabo, nadal czuła się zagubiona i nic nie wskazywało na to, żeby ten stan rzeczy miał w najbliższym czasie się zmienić.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz