Sto osiemdziesiąt cztery

33 6 0
                                    

Layla

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Layla

Layla wzięła kilka głębszych wdechów, próbując się uspokoić. Skrzywiła się, kiedy wilkołak zaatakował, a Rufus zdecydował się uskoczyć dopiero w ostatniej chwili – jak na jej gust niepotrzebnie ryzykując. Instynktownie uniosła obie dłonie, uwalniając płomienie i wyobrażając sobie, jak te wnikają w ciało dziecka księżyca, nie naruszając ciała. Ogień momentalnie usłuchał, a bestia zwaliła się na ziemię, wijąc się i wydając z siebie odgłosy od których przechodziły ją ciarki.

Rufus wyprostował się, rezygnując z pozycji obronnej, po czym spojrzał na nią z zaciekawieniem.

– Tego mi wcześniej nie pokazywałaś – zauważył i zabrzmiało to niemal pogodnie.

– To się ciesz! – zawołała Kristin, nie dając Layli dojść do słowa. Zdyszana doskoczyła do nich, spod uniesionych brwi zerkając na wijące się, rozświetlone jakimś wewnętrznym blaskiem ciało. – Nic przyjemnego, wierz mi – mruknęła, wywracając oczami.

Żadne z nich jej nie odpowiedziało, Layla przede wszystkim dlatego, że utrzymanie daru wymagało od niej koncentracji. Jedynie spojrzała na przyjaciółkę znacząco, aż Kristin skrzywiła się i ponownie wywróciwszy oczami, wyciągnęła przed siebie ręce, by zaatakować. Fala mocy – znacznie słabsza od tej, która powaliła Yves'a, ale i tak imponująca – wzburzyła powietrze, uderzając w wilkołaka, poderwała jego ciało i z siłą uderzyła nim o otaczający skwer Akademii Nocy mur. Bestia osunęła się po nim i znieruchomiała, nie ruszając się więcej.

Layla odetchnęła i przywołała do siebie ogień, w duchu dziękując żywiołowi, zupełnie jakby był żywą istotą, która w każdej chwili była w stanie jej bronić. Dopiero kiedy poczuła wypełniające jej żyły ciepło – łagodne muśnięcie, przypominające trochę ciepły dotyk – rozluźniła się i zwróciła w kierunku Kristin.

– Przepraszałam cię za to z tysiąc razy – westchnęła z rezygnacją. Dziewczyna prychnęła. – Och, na litość bogini, ile można?

– Wiesz co? To może ja ciebie wezmę na tortury, a na koniec powiem „sorry"? – Kristin wydęła usta. – Zresztą nieważne. Twój wampir się niecierpliwi – zerknęła wymownie na Rufusa – a poza tym...

Nie dokończyła, a przynajmniej Layla tego nie usłyszała. Jej słowa zniknęły w kakofonii powarkiwań i nieludzkich dźwięków, kiedy tuż za jej plecami dosłownie zmaterializowała się kolejna postać. Wilkołaków było więcej, wszystkie pod postacią ni to ludzi, ni zwierząt, co czyniło je bardziej niebezpiecznymi i bardziej nieprzewidywalnymi niż gdyby były po prostu wilkami. Kristin jęknęła i pośpiesznie odskoczyła, w ruchu obracając się o sto osiemdziesiąt stopni i rzucając się do ataku.

Zamieszanie uniemożliwiło dalsza rozmowę. Layla zerknęła na Rufusa, ale tego już nie było u jej boku, nie miała zresztą czas szukać go wzrokiem, zbyt skoncentrowana na wilkołakach i Kristin. Znów przywołała ogień, tym razem nie pozwalając się zaskoczyć, bardziej opanowana niż wtedy, gdy bez zastanowienia rzuciła się na Yves'a z powodu Alessi. Płomienie odpędziły kilka następnych istot, zabijając zaledwie jedną, a resztę zmuszając do wycofania się. Zrobiło jej się niedobrze od zapachu palonego futra i skóry, ale zignorowała mdłości, bardziej skoncentrowana na konieczności pozostawania w ruchu. Jednego, czego na pewno nauczyła się podczas walki z dziećmi księżyca, było to, by się nie zatrzymywać – ostatnio się zawahała i omal nie wykrwawiła się na śmierć, kiedy jedna z tych bestii złamała jej nogę.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz