Ariel
Yves przesunął się, zmuszając Ariela do cofnięcia się o kilka kroków. Adrenalina, która do tej pory popychała chłopaka do przodu wydawała się wyparować, pozostawiając otępienie i poczucie związanej ze zbliżającą się przemianą słabości. Już wcześniej nie miał planu, jednak dopiero teraz w pełni uprzytomnił sobie, że nawet nie wiedział, czy wystarczy mu dość odwagi, by zaatakować, a co dopiero zabić ojca – i to bynajmniej nie dlatego, że Yves mimo wszystko pozostawał jego jedyną żyjącą rodziną.
To przypominało jakąś upiorną zabawę, a przynajmniej on odbierał sytuację w ten sposób. Kiedy Yves robił krok do przodu, on cofał się do tyłu; kiedy w prawo – on pokonywał tę samą odległość w tym samym kierunku. Jego ciało reagowało automatycznie, zmuszając się do zachowania dystansu. Sama myśl o spuszczeniu Yves'a z oczu wydawała mu się nieprawdopodobna, zupełnie jakby coś złego miało się wydarzyć, kiedy tylko przestanie go widzieć. Czas uciekał nieubłaganie, a on tracił go na coś zupełnie bezsensownego, choć zdawał sobie sprawę z tego, co musi zrobić. Powinien był skoczyć do przodu, zaatakować, ale...
Ale nie potrafił.
Yves uśmiechnął się w niemal pobłażliwy sposób, jakby jakimś cudem był w stanie przeniknąć jego myśli. Ten widok w pewnym sensie go poirytował, przypominając Arielowi dlaczego od zawsze tak bardzo nienawidził własnego ojca, ale to wciąż było zbyt mało.
– Dlaczego przyglądasz mi się w tak dziwny sposób, co Arielu? – zapytał, nieznacznie przeciągając sylaby; jego spojrzenie stało się bardziej ostrożnie, jakby coś przeczuwał, choć tkwiący w bezruchu chłopak zdecydowanie nie wyglądał na kogoś, kogo należy się obawiać.
Nie odpowiedział, ledwo będąc w stanie zmusić się do tego, by móc złapać oddech. Uświadomił sobie, że się trzęsie, chociaż trudno mu było określić czy to nerwy, czy kolejny objaw zbliżającej się przemiany. Po prostu to zrób. Musisz to zrobić..., pomyślał gorączkowo, próbując jakoś zmotywować się do ataku, ale to były wyłącznie puste słowa, pozbawione mocy i jakiegokolwiek znaczenia.
Zacisnął powieki, próbując nad sobą zapanować; jego ciałem wstrząsnął kolejny dreszcz, zmuszając go do zaciśnięcia dłoni w pięści i to tak mocno, że przez chwilę był niemal całkowicie pewien, że połamie sobie kości.
– Och... Ty się trzęsiesz! – Trudno było stwierdzić czy Yves jest bardziej zaskoczony, czy rozbawiony tym odkryciem. – Gdzie byłeś tyle czasu, hm? Nie powiem, bym nie zaczął się niepokoić twoją nieobecnością. Jakby nie patrzeć, jesteś moim synem, a ja...
– Zamknij się! – syknął, nie mogąc się powstrzymać.
Zadrżał jeszcze mocniej, tym razem w przypływie gniewu. Nie mógł pozwolić wyprowadzić się z równowagi, zwłaszcza teraz, kiedy panowanie nad emocjami stanowiło tak istotną kwestię, ale... Cholera, to było takie trudne, zwłaszcza kiedy jego ojciec zachowywał się w ten sposób!
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 2/2)
FanfictionAlessia nigdy nie była zakochana. Wraz z bliskimi mieszka w niezwykłym, choć niebezpiecznym Mieście Nocy, uczęszczając do jedynej w swoim rodzaju Akademii. Wraz ze zbliżającym się zakończeniem szkoły oraz tradycyjną dla telepatów ceremonią, wszystko...