Alessia
Damien wciąż milczał, nieruchomy i blady, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Alessia spojrzała na niego niespokojnie, ogarnięta coraz silniejszym niepokojem. Wyczuła ruch od strony okna, kiedy Gabriel odwrócił się w ich stronę, opierając się plecami o parapet. Jego twarz przypominała maskę i jedynie w ciemnych oczach dało się dostrzec najróżniejsze, sprzeczne ze sobą emocje, ale tych było zbyt wiele, żeby zdążyła za nimi nadążyć i je zidentyfikować.
Na pewno był zły. Gabriel był zdenerwowany, a bacząc na to, że próbował nad sobą panować i nie do końca mu to wychodziło, dziwiła się, że jeszcze w szale nie cisnął czymś przez pokój. Fakt, że trzymał się z daleka od mamy, jakby niepewny, czy zdoła zapanować nad nerwami i czy jej nie krzywdzi, wydawał się jeszcze bardziej niepokojący i irracjonalny jednocześnie. Alessia mogłaby podejrzewać ojca o wiele – wiedziała, że zdarzało mu się zabić i że gdyby musiał, zrobiłby to raz jeszcze – ale na pewno nie uwierzyłaby w to, że byłby w stanie skrzywdzić któregokolwiek ze swoich bliskich.
– Tato? – zapytała cicho, chcąc przerwać przeciągające się milczenie.
Gabriel rzucił jej ostre, stanowcze spojrzenie, które wystarczyło, żeby zamilkła. Nieświadomie cofnęła się o krok, potknęła o własne nogi i byłaby upadła, gdyby nagle nie zmaterializował się przy niej Edward.
– My porozmawiamy sobie później – powiedział Gabriel, kiedy już pewnie stanęła na nogach. Nawet jeśli odczuwał jakiekolwiek wyrzuty sumienia z powodu tego, że ją przerażał, nie okazywał tego. – Najpierw Damien.
– Co Damien? – zapytał Edward, zaciskając palce na ramionach Alessi. Skrzywiła się, nie dlatego, że przytrzymywał ją jakoś specjalnie mocno. Jego lodowate palce naruszyły wrażliwe, obolałe miejsce na jej ramieniu, wzmagając ból, który już i tak odczuwała. – Wszyscy jesteście na nią źli. Jasne, ja też jestem – zastrzegł, po czym westchnął, bo się wzdrygnęła – ale, do cholery, sam już nie mam pojęcia, co tutaj się dzieje. Alessia w tajemnicy spotykała się z jednym z dzieci księżyca, a te teraz zaatakowały i omal nie zabiły Quinna – mruknął, najwyraźniej w jednym zdaniu postanawiając zebrać wszystko to, co powiedział im Damien. Ani słowa o pocałunkach; ani słowa o... czymkolwiek więcej. – Wilkołaki. Dlaczego to za każdym razem muszą być wilki? – dodał z przekąsem, nie kryjąc rozdrażnienia.
Alessia nie miała pojęcia o co mu chodzi, ale z jakiegoś powodu komentując temat wilków i ich istnienia, spojrzał w stronę swojej córki. Ali postanowiła roztrząsnąć to później, a jej wzrok znów powędrował w stronę Damiena, a ten poruszył się niespokojnie, jakby mógł wyczuć jej spojrzenie. Co się z nami dzieje, braciszku?, pragnęła zapytać, ale kiedy tylko spróbowała przekazać mu myśl, natknęła się na litą, nieprzenikliwą ścianę, która otaczała jego umysł. Zamknął się przed nimi – również, a może zwłaszcza przed nią – i nie była w stanie do niego dotrzeć, odtrącona i jeszcze bardziej samotna. Miała wrażenie, że dystans między nimi rośnie z każdą kolejną sekundą, jakby sam pocałunek i to, co w ten sposób próbował dać jej do zrozumienia Damien, nie było wystarczająco złe.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 2/2)
FanfictionAlessia nigdy nie była zakochana. Wraz z bliskimi mieszka w niezwykłym, choć niebezpiecznym Mieście Nocy, uczęszczając do jedynej w swoim rodzaju Akademii. Wraz ze zbliżającym się zakończeniem szkoły oraz tradycyjną dla telepatów ceremonią, wszystko...