Sto osiemdziesiąt dziewięć

24 6 0
                                    

Ariel

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ariel

Miał wrażenie, że znalazł się w samym środku koszmaru. Wokół trwała walka, ale nawet ona nie miała w tym momencie znaczenia. Biegł, obojętny na walczących oraz wszystko to, co działo się tuż obok niego. Czuł się tak, jakby nie stanowił części rzeczywistości, w rzeczywistości obecny wyłącznie ciałem, ale w żaden sposób niezwiązany z przemocą, która rozgrywała się na jego oczach.

Gdzieś tam w oddali strzelały płomienie. Ogień rozprzestrzeniał się w niekontrolowany sposób, niczym jakaś odrębna żywa istota, która powoli pochłaniała wszystko to, co stanęło na jej drodze. Widział przemieszczające się postacie – ludzkie i wilcze – ale i one nie miały znaczenia, i równie dobrze wcale mogłoby ich nie być. Być może to był wyłącznie sposób w jaki umysł próbował bronić go przed prawdą, ale sama świadomość trwającej wojny była jakby gdzieś poza nim, niczym cichy szept, który majaczył gdzieś na krawędzi jego świadomości, ale w istocie nie odgrywający żadnej istotnej roli.

Jakaś jego część odczuwała żal, może nawet przerażenie, bo przecież doskonale zdawał sobie sprawę, iż to jego decyzje doprowadziły do masakry. Gdyby nie stanął na drodze Alessi, gdyby nie naraził ją na tak wielkie niebezpieczeństwo, angażując się w coś, co od samego początku nie miało racji bytu...

Odrzucił od siebie te myśli, zagniewany, że w ogóle naszły go wątpliwości. Nie potrafił zmusić się, by zacząć żałować jakiejkolwiek podjętej decyzji – a zwłaszcza tej, która pozwoliła mu ją poznać. Nie żałował żadnej sekundy, nawet jeśli ostatecznie oboje znaleźli się tutaj, a świat wokół wydawał się popadać w szaleństwo. Alessia była jego światem, jedyną radością, jakiej zaznał nie tylko w ciągu ostatnich lat, odkąd stał się wilkołakiem, ale w ogóle przez całe życie i teraz nie zamierzał tak po prostu się poddać. Musiał ją znaleźć, musiał zrobić cokolwiek, nawet jeśli miałoby to być ostatnią rzeczą, która czekała go przed śmiercią.

Przyśpieszył, wciąż mając wrażenie, że biegnie zbyt wolno albo że to świat zbytnio pędzi do przodu, pozostawiając go daleko z tyłu. Czuł palący ból, który rozrywał mu płuca, ale ten nie miał najmniejszego znaczenia, tak jak i narastające poczucie niepokoju, związane ze zbliżającą się pełnią. Księżyc już pojawił się na niebie, wciąż nieukształtowany, ale to było kwestią minut i Ariel w jakimś stopniu zdawał sobie sprawę z tego, że właśnie się spóźnił – mimo pomocy Michaela zawiódł, chociaż przecież nie miał wpływu na miejsce i czas do którego przeniósł go wampir. Czy to miała być jakaś kara? Nie miał pojęcia, ale jeśli Michael z jakiegoś powodu chciał mu dać nauczkę, nie mógł wymyślić lepszego sposób. Zawieść dosłownie w ostatniej chwili było nawet gorsze niż bezczynnie siedzieć w zamknięciu, tak jak by się stało, gdyby poddał się woli Aarona.

Właśnie wtedy ją zobaczył, zupełnie jakby ściągnął ją myślami. Poderwał głowę, instynktownie wyczuwając jej obecność – a potem zamarł, omal nie tracąc równowagi, tak nierzeczywistym wydawało się to widokiem.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz