Lorena
Uciekaj, przeszło jej przez myśl i to wydało się najsensowniejszym, co mogła zrobić. Lorena bez zastanowienia rzuciła się w stronę drzwi, z trudem utrzymując równowagę na kilkucentymetrowych szpilkach, które zdecydowała się włożyć. Teraz w duchu wyzywała na czym świat stoi, zastanawiając się, co takiego sobie myślała, kiedy zdecydowała się ubrać tę cholerną, śmiercionośną pułapkę.
Ach, no tak – na pewno nie to, że jej „anioł" przeistoczy się w chorego zboczeńca, przed którym będzie musiała uciekać.
Dean warknął i natychmiast rzucił się za nią w pogoń, dodatkowo pobudzony przez to, że zdecydowała zachować się jak potencjalna ofiara albo worek krwi. Niedobrze. To było Miasto Nocy, poza tym dobrze wiedziała, że wampiry mają jeszcze bardziej rozwinięty niż w przypadku hybryd instynkt łowcy. Ucieczka może i wydawała się dobrym pomysłem, ale jednocześnie niepotrzebnie Deana prowokowała, czyniąc go zdolnym do wszystkiego. Tego akurat była absolutnie pewna, podświadomie czując, że właśnie znalazła się w poważnym niebezpieczeństwie. Wampir dosłownie tym emitował – gniewem, pragnieniem i żądzą krwi, która nagle stała się dla niego czymś, co powinno zostać zaspokojone w pierwszym miejscu – dokładnie tak samo, jak wcześniej tym jasnym światłem, kiedy to jeszcze był zdolny do wzbudzania zaufania i owinięcie sobie każdego wokół palca.
Teraz zrzucił maskę, a wszystko to, co upodabniało go do człowieka, bezpowrotnie zniknęło, gdy wampirza cząstka przejęła nad nim kontrolę. Fakt, że w istocie najwyraźniej był wstrętnym dupkiem, który nie miał co zrobić ze swoim kutasem, też mógł mieć z tym jakiś związek.
Wpadła do przedpokoju, poślizgnęła się na dywanie i machając gwałtownie rekami, żeby utrzymać równowagę, spróbowała dostać się do drzwi. Zły pomysł, jak się okazało, bo Dean pojawił się znikąd tuż przed nią, skutecznie odcinając jej drogę. Krzyknęła i spróbowała go kopnąć, co przypłaciła falą bólu, która rozeszła się echem po całym jej ciele, kiedy z impetem uderzyła w jego marmurowe, twarde ciało. Przynajmniej udało jej się go zaskoczyć, bo cofnął się o krok, dając jej tym samym szansę na to, żeby odbiła w przeciwnym kierunku, tym razem kierując się w stronę schodów.
To chyba właśnie ten błąd popełniają te wszystkie idiotki, które później znajduje się martwe w kałuży krwi, pomyślała w oszołomieniu, w pośpiechu zrzucając buty, bo w wyniku uderzenia złamała sobie obcas. Oczywiście w moim przypadku przelana krew byłaby marnotrawstwem. Mam szczęście, czyż nie?
Nie wiedziała skąd ten sarkastyczny nastrój, ale nie dbała o to, dochodząc do wniosku, że w tym momencie ma ważniejsze problemy, zwłaszcza, że Dean na pewno nie zamierzał przez resztę dnia tkwić w miejscu, gapiąc się na nią bezmyślnie. Nie obejrzała się za siebie, żeby przekonać się, czy jest tuż za nią, bo to wydawało się oczywiste. Teraz najważniejsze było, żeby dostać się na górę, a potem znaleźć najbliższe okno, którym teoretycznie mogła wydostać się na zewnątrz. Bez trudu miała zeskoczyć z tych kilku metrów, nie robiąc sobie przy tym krzywdy i mogąc od razu rzucić się do ucieczki, co w lesie pewnie miało być o tyle prościej, że miała więcej możliwości tego, żeby spróbować się ukryć. Równie dobrze mogła spróbować go zaskoczyć i pójść w drugim kierunku – na dach – ale niezależnie od możliwości, którą ostatecznie zamierzała wybrać, musiała zacząć od okna, najlepiej tego w sypialni, skoro zwykle go nie zamykała. Jeśli by jej nie pozwolił, zawsze mogła wybić szybę albo...
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 2/2)
Hayran KurguAlessia nigdy nie była zakochana. Wraz z bliskimi mieszka w niezwykłym, choć niebezpiecznym Mieście Nocy, uczęszczając do jedynej w swoim rodzaju Akademii. Wraz ze zbliżającym się zakończeniem szkoły oraz tradycyjną dla telepatów ceremonią, wszystko...