Sto pięćdziesiąt pięć

24 5 0
                                    

Alessia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Alessia

Alessia zauważyła, że Esme sztywnieje. Nie miała pojęcia, co takiego zaszło pomiędzy nią a Amunem, ale to nie miało teraz znaczenia. Wiedziała jedynie, że ona, synowie Beau oraz jeszcze kilka innych osób z Miasta Nocy było w Egipcie, ale nie dopytywała się o szczegóły. Przecież Benjamin był taki sympatyczny, Tia też...

Przestała o tym myśleć, zbyt skupiona na sytuacji i na tym, jakie groziło im niebezpieczeństwo. Machinalnie rozejrzała się i w istocie dostrzegła Amuna, przyczajonego w cieniu najbardziej zacienionej części magazynu. Nawet z tej odległości widziała, że jest niezwykle spięty i sprawia wrażenie chętnego odwrócić się na pięcie albo zrobić cokolwiek, byleby nie znajdować się w tej hali. W zasadzie wyglądało to tak, jakby znalazł się w złym miejscu i w złym czasie, i może nawet uwierzyłaby w taki stan rzeczy, gdyby nie to, że znalazła się tutaj z jego powodu.

– No, nie chowaj się, tylko tutaj chodź – żachnął się Yves, podążając za jej spojrzeniem. Jego głos był niemal przyjazny, ale wiedziała, że to jedynie pozory. Najwyraźniej świetnie bawił się kosztem przerażonego wampira. – Mieliśmy układ, tak? Załatwiajcie swoje sprawy według uznania, oczywiście po nadejściu pełni... Wtedy możesz odejść, wampirzyca też. Zrobisz sobie z nią, co tylko zechcesz – zapewniła, wzruszając od niechcenia ramionami.

Esme wydawała się pobladnąć jeszcze bardziej, choć fizycznie nie powinno być to możliwe. Napięła mięśnie i skoncentrowała wzrok na Amunie, chociaż to Yves znajdował się bliżej i to on stanowił potencjalne zagrożenie. Egipcjanin skrzywił się, ale najwyraźniej zdecydował nie drażnić dzieci księżyca, bo chociaż nie zbliżył się nawet o krok, ostatecznie skinął głową.

– T-tak... Mieliśmy układ – mruknął, bezskutecznie próbując zapanować nad drżeniem głosu. Słychać było, że sam ma wątpliwości, ale na Yves'ie najwyraźniej nie zrobiło to żadnego wrażenia.

– Dlaczego? – zapytała cicho Esme i jasnym było, że nie ma na myśli sytuacji z Alessią oraz wilkołakami.

Amun znów poderwał głowę i zamrugał nieco nieprzytomnie. Wyglądał na chętnego wsiąknąć w ścianę i przeczekać niezauważenie do momentu, kiedy w istocie będzie mógł postępować według własnego uznania.

Kiedy usłyszał słowa Esme i upewnił się, że wampirzyca zwraca się na niego, po raz pierwszy okazał emocje inne niż strach albo zakłopotanie. Jego oczy zabłysły czerwienią, a Alessia odniosła wrażenie, że przynajmniej ten jeden raz mężczyzna wygląda na groźnego nieśmiertelnego, a nie rozhisteryzowaną panienkę.

– Dlaczego? – powtórzył, kręcąc z niedowierzaniem głową. Zapominając o wilkołakach i otoczeniu, przybliżył się nieznacznie, w ułamku sekundy pokonując odległość pomiędzy sobą a kobietą. Zatrzymał się tak blisko, że gdyby tylko chciał, mógłby chwycić ją za ramiona i energicznie potrząsnąć. – Obiecałaś mi coś, Esme. A potem odeszłaś, pozwalając żeby mnie upokorzono. Naprawdę nie rozumiesz, jak wielkie znaczenie ma honor, jakie ma... – Raz jeszcze potrząsnął z niedowierzaniem głową. – Tamten wampir i twój wnuk upokorzyli mnie przed moją żoną. Nie zapomnę wam tego.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz