Sto sześćdziesiąt jeden

29 6 0
                                    

Alessia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Alessia

Bart stanął na rozszerzonych, lekko ugiętych nogach. Jego twarz wykrzywił spazm bólu, co w normalnym wypadku byłoby powodem do zadowolenia, gdyby nie świadomość tego, że mężczyzna ma złe zamiary. Wszelaka satysfakcja ulotniła się, pozostawiając strach i zaskoczenie, które przebiły się nawet do zmroczonego umysłu do tej pory skoncentrowanej na Grace Alessi.

Cisza, która zapadła, miała w sobie coś ostatecznego, a już na pewno niepokojącego. Bart rozłożył ramiona, każdą rękę wspierając na ścianie, co jedynie utwierdziło je w przekonaniu, że nawet gdyby chciały, nie miałyby okazji prześlizgnąć się obok niego, by móc zawrócić w głąb korytarza. Alessia dostrzegła, że nienaturalnie blada skóra nieśmiertelnego pokryta jego kropelkami potu, a mięśnie napinają się do tego stopnia, że zmuszona była zastanowić się nad tym, czy Bart przypadkiem nie próbuje w jakiś sposób doprowadzić do tego, żeby ściany się zawaliły. Co prawda nie miało to sensu, ale i tak...

Och, powinna była się bać albo rzucić do ucieczki, ale chociaż jakaś jej część – ta rozsądniejsza, odpowiedzialna za instynkt przetrwania – w istocie przejmowała się sytuacją, do głosu zostało dopuszczone coś zgoła innego, jakiś pierwotny impuls, którego nigdy więcej wolałaby nie doświadczyć. To była ta sama mieszanka sprzecznych emocji, która dosięgła ją chwilę wcześniej, kiedy próbowała usprawiedliwić się przed samą sobą i znaleźć powody dla których powinna wykorzystać Grace, nawet jeśli ta zdecydowanie nie miała mieć na to ochoty. Teraz już nie zwracała uwagi na blondynkę, całą sobą skupiona na stojącym w przejściu mężczyźnie, co prawda nie tak pociągającym jak jej wcześniejsza potencjalna ofiara, ale równie odpowiednim, zwłaszcza, że targające nim emocje sprawiały, że bijąca od niego aura oraz krążąca w jego żyłach krew wydawały się być tym wyraźniejsze.

Potencjalna ofiara? Sama nie mogła uwierzyć w to, że mogła pomyśleć tak o kimkolwiek, zwłaszcza o jakimkolwiek wilkołaku, ale szybko odepchnęła od siebie podobne myśli. Lekko zmrużyła oczy, po czym zacisnęła dłonie w pięści, psychicznie przygotowując się na coś o czym wiedziała, że musi nastąpić, choć nadal nie potrafiła określić kiedy i co właściwie miała na myśli. Tymczasowy impas, który nastąpił, był niczym krucha równowaga, a opierał się wyłącznie na trwaniu w bezruchu i wzajemnym mierzeniu się groźnymi spojrzeniami, co mogło się zakończyć w najróżniejszy sposób. Czuła to zaskakująco wyraźnie, zupełnie jakby przytępiające jej zmysły zmęczenie i głód w jakiś pokrętny sposób uruchomiły jeszcze jeden instynkt, którego wcześniej nie była świadoma, a który pozwalał odbierać jej wszystko to, co działo się dookoła.

Słyszała przyśpieszony, paniczny oddech Grace. Ta również zastygła w bezruchu, jakby wrośnięta w ziemię. Całe szczęście nie próbowała uciekać, być może również przeczuwając, że w ten sposób jedynie Barta sprowokują. Kuśtykający czy nie, był szybki a na dodatek rozgniewany, co stanowiło niebezpieczną mieszankę, stawiającą je na z góry przegranej pozycji.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz