Alessia
Grace siedziała zwrócona twarzą do ściany. Alessia nie była w stanie zobaczyć, co takiego ta musiała wyrażać, ale sposób w jaki dziewczyna podrygiwała i jak wszystkie powinny się czuć w obecnej sytuacji, wydawał się co najmniej oczywisty. Tak czy inaczej, nawet jeśli to ciągłe kiwanie się w przód i w tył było irytujące, nie powinna mieć pretensji, bo sama ledwo mogła przymusić się do tego, żeby usiedzieć w miejscu.
Yves nie pojawił się więcej, ale była prawie pewna, że wciąż jest w magazynie – nie był głupi, poza tym wątpiła, żeby aż do tego stopnia ufał swoim podwładnym. Wciąż nie była pewna do czego dążył i czy robił to z nienawiści do Ariela, czy może znów chcąc go upokorzyć, to zresztą nie miało żadnego znaczenia. Czegokolwiek chciał, to było szalone, a ona nie chciała brać w tym udziału. Nie chodziło już nawet o to, że mogłaby umrzeć i że Ariela wtedy przy niej nie będzie – tak może było lepiej, bo nie chciała pozwolić na to, by on albo ktokolwiek inny obserwował to, co wkrótce miało się z nią stać. Raz po raz spoglądała w stronę okien, ale do środka wciąż wlewało się światło słoneczne i sama nie była pewna, kiedy powinna spodziewać się wzejścia księżyca. Od jakiegoś czasu dni były nieprawdopodobnie długie i bardzo upalne, a więc wszystko wydawało się równie prawdopodobne. Dziwne, ale to również nie sprawiało, żeby poczuła się jakkolwiek spokojniej, nawet jeśli teoretycznie odciągało pewne sprawy, dając jej przynajmniej kilka dodatkowych godzin.
To, co usłyszała, nie dawało jej spokoju. Zadzierał z Dworem, celowo bądź nie. A jeśli dobrze zrozumiała, zamierzał wykorzystać ją do czegoś więcej niż tylko uprzykrzenie życia swojemu synowi. Chciał, by udało jej się przemienić... A już na pewno chciał, żeby nie była wtedy sama. Pomyślała o tym, co takiego zrobił wprawiony już przecież Ariel i aż się wzdrygnęła, uprzytomniając sobie, co to znaczy. Skoro on ją zaatakował, zmuszając do ucieczki, co takiego mogła zrobić po swojej pierwszej przemianie, gdyby w pobliżu znaleźli się jej bliscy? Ona nie miałaby skrupułów, podatna na podszepty instynktu, w przeciwieństwie do rodziców albo nawet Damiena. Czy Yves chciał w końcu jej śmierci, czy może czegoś gorszego – jak chociażby zorganizowanie małej masakry jej kosztem, gdyby wypuścił ją na ulicę?
Przestała o tym myśleć, nie tylko dlatego, że to wydawało się zbyt przygnębiające, ale ze względów czysto praktycznych. Jeśli tak było, musiały uciekać, ale to też nie było proste. Bart i reszta cały czas tam byli, zajęci sobą, ale niejednokrotnie czuła na sobie czyjeś spojrzenie. Jak na razie słuchali Riddley'a i zostawili je w spokoju, ale gdyby doszło co do czego, wątpiła, by ktokolwiek miał jakiekolwiek skrupuły. Sam Riddley pojawiał się regularnie, zwykle zresztą nawet nie patrzył w ich stronę... No, może ewentualnie na Grace, ale do tego po latach spędzonych z dziewczyną w Akademii Nocy zdążyła się już przyzwyczaić. Wszyscy patrzyli na Grace, jakby przeczuwając, że wykorzystanie dziewczyny jest kwestią wyłącznie odpowiednio dobranych słów i komunikatów. Przynajmniej wcześniej tak sądziła, ale patrząc na nią teraz, wcale nie była taka pewna tego, czy jest ona aż tak pozbawiona wstydu. Wilkołaki co najmniej ją obrzydzały, poza tym to, co zasugerował Bart... Och, tego zdecydowanie jej nie życzyła. Nie tylko dlatego, że wiedziała jak do tej pory podobne wspomnienia męczyły Laylę, ale też sama ich doświadczyła.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 2/2)
FanfictionAlessia nigdy nie była zakochana. Wraz z bliskimi mieszka w niezwykłym, choć niebezpiecznym Mieście Nocy, uczęszczając do jedynej w swoim rodzaju Akademii. Wraz ze zbliżającym się zakończeniem szkoły oraz tradycyjną dla telepatów ceremonią, wszystko...