Sto dwadzieścia

36 7 0
                                    

Alessia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Alessia

Biegnąc przed siebie, Alessia raz po raz potykała się na nierównościach terenu. Wirowało jej w głowie, ciało samo z siebie odmawiało posłuszeństwa, a ona miała wrażenie, że za moment upadnie i już nie znajdzie siły na to, żeby ponownie się podejść. Obrazy rozmazywały się przed oczami, po części z powodu łez, a po części przez wszechogarniające zmęczenie, które zdawało się ściągać ją w dół, zupełnie jakby całe jej ciało warzyło tonę.

Zmęczona. Tak bardzo zmęczona...

Więcej łez popłynęło jej po policzkach i przez ułamek sekundy nie widziała już niczego, chyba jedynie cudowi zawdzięczając to, że w pośpiechu nie wpadła na żadne drzewo albo inną przeszkodę. Biegła na oślep, skoncentrowana wyłącznie na tym, żeby uciec i znaleźć się gdzieś daleko od domu, a więc i od Damiena, podświadomie mając wrażenie, że ktoś za nią podąża. Jakaś część niej zdawała sobie sprawę z tego, że jest sama i że to jedynie wytwór wyobraźni, co mogła sobie udowodnić, kiedy raz po raz oglądała się przez ramię, ale to i tak nie wpływało na paraliżujące wręcz poczucie zagrożenia, które towarzyszyło jej przez cały ten czas. Chora, drżąca i zdradzona, była w stanie jedynie przeć do przodu, nawet jeśli takie rozwiązanie wydawało się pozbawione sensu.

Coś owinęło się wokół jej kostki, wytrącając ją z równowagi i ściągając w dół. Alessia krzyknęła i skuliła się na leśnym podszyciu, praktycznie nie czując bólu uderzenia. Adrenalina pulsowała w jej żyłach, działając niczym doskonały rodzaj środka znieczulającego, wszystko zresztą wydawało się przysłonięte przez palący ból, mający swoje źródło gdzieś w lewym ramieniu, dokładnie tam, gdzie jakiś czas wcześniej chwycił ją Yves. Kiedy z trudem wsparła się na łokciach i gniewnymi ruchami zaczęła wycierać wilgotną od łez twarz, przekonała się, że z nosa znów musi sączyć jej się krew i coś przewróciło jej się w żołądku.

Wstań, powiedziała sobie w duchu, ale nie ruszyła się nawet o milimetr. Pragnęła zamknąć oczy i zasnąć, odciąć się od tego wszystkiego, chociażby na kilka sekund, jeśli to byłoby konieczne. Tylko na chwilę, żeby spróbowała zebrać siły i zapanować nad sobą dostatecznie, by podjąć jakąś sensowną decyzję, która...

Nie za chwilę. Wstań teraz.

Płacząc i krztusząc się łzami, posłusznie podniosła się najpierw na klęczka, a później do pozycji siedzącej. Miała ochotę krzyczeć z frustracji, gniewu i złości, ale nawet na to nie znalazła dość siły, wątpiła zresztą, żeby w ten sposób mogła poczuć się lepiej. Powolnym, ludzkim krokiem znów zaczęła podążać przed siebie, raz po raz potykając się i co chwilę przytrzymując się drzew, żeby łatwiej utrzymać równowagę. Wiedziała, że najrozsądniej byłoby zawrócić, póki jeszcze była na tyle blisko domu, żeby tam dotrzeć, ale nie wyobrażała sobie tego. To nic, że Isabeau dała jej trzy dni i jak na razie Damien nie miał prawa zrobić niczego wbrew niej, że jeszcze nie mógł nad nią zawładnąć...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz