Sto dwadzieścia cztery

35 5 0
                                    

Alessia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Alessia

– Ty chyba całkiem oszalałeś. Poważnie, Arielu... Jaja sobie ze mnie zrobisz?

Alessia była zła i nie zamierzała tego przed nim ukrywać. Krążyła nerwowo po pokoju, niezdolna ustać w miejscu, chociaż jednocześnie czuła się coraz bardziej wymęczona, jakby jej ciało reagowało na stres nie tylko w postaci emocji, ale również fizycznego wzmagania objawów, które dręczyły ją od jakiegoś czasu, zapowiadając nadchodzącą nieubłaganie przemianę. Znów czuła się nie tylko słabo, ale było jej gorąco, co mogło być albo reakcją na gniew, albo po raz kolejny skakała jej temperatura.

Jej ukryta natura – zwierzę, które wciąż pozostawało uśpione, czekając na odpowiedni moment na to, żeby się uwolnić – odpowiedziało przeciągłym, pełnym zadowolenia mruczeniem. Fala przyjemności, która bynajmniej nie należała do niej, rozeszła się po całym jej ciele, kiedy uwięziony w niej wilk entuzjastycznie zareagował na negatywne emocje, które nią targały. Czasami miała wrażenie, że to stworzenie karmi się nienawiścią i gniewem, ale Ariel wytłumaczył jej, że tutaj chodzi o sam fakt skrajności – takie reakcje czyniły ją mniej ludzka, bardziej dziką, a to dawało potworowi szanse na to, żeby dojść do głosu.

Instynkt. Jak zwykle wszystko sprowadzało się do instynktu. Musiała być spokojna, żeby łatwiej znosić to, co się z nią działo, ale to wcale nie było takie łatwe, kiedy oboje mierzyli się z problemami, a Ariel dodatkowo zachowywał się w tak irracjonalny sposób.

Tak, może i faktycznie podróż do Lille nie była najlepszym planem, jaki mieli, ale lepiej było mieć przynajmniej poczucie tego, że coś próbuje się zrobić. Mimo wątpliwości, nie miała żadnych zastrzeżeń i chciała wyjechać już teraz – i pewnie zrobiłaby to, gdyby Ariel nie oznajmił jej, że zamierza opuścić Miasto Nocy sam.

– Ariel, spójrz na mnie! – zirytowała się. Zachowywał się niemożliwie spokojnie, pozwalając jej mruczeć gniewne komentarze pod swoim adresem i w tym czasie przeglądając kolejne książki, tym razem bezpośrednio dotyczące Francji i tych okolic, które planował odwiedzić. Nie było czasu na przygotowania, więc oboje musieli zadowolić się absolutnym minimum, obojętnie jak bardzo wydawało się to ryzykowne. – Nie możesz mnie tak po prostu tutaj zostawić! To dotyczy przede wszystkim mnie, dlatego nie wyobrażam sobie tego, jak miałabym tam nie pojechać. Ja muszę...

– Ali. – Zamilkła, kiedy starannie wypowiedział jej imię. Kiedy na nią spojrzał, jego ciemne oczy były smutne i niezwykle poważne. – Ty nic nie musisz. Powiem więcej: podejrzewam, że wkrótce nie będziesz w stanie. Pamiętasz, co działo się tobą w nocy? Przelewałaś mi się w rękach, nie wspominając o tym, że nie miałaś zielonego pojęcia, co takiego się wokół ciebie dzieje. A to będzie się powtarzać i wierz mi, będziesz czuła się gorzej – uciął stanowczo. Fakt, że w tym momencie bez wątpienia rozpamiętywał własne doświadczenia, na dobre zamknął jej usta. – Poza tym... nie zapominaj, że jesteś w połowie wampirem. To są wilkołaki, Ali. Wasza władza przez wieki tępiła dzieci księżyca, zmuszając moich pobratymców do usunięcia się w cień. Podejrzewam, że Miasto Nocy i twierdza w Lille są ostatnimi bezpiecznymi miejscami, gdzie jest nas tak dużo i gdzie Volturi jak dotąd nie dotarli. Naprawdę sądzisz, że ucieszą się na widok kogoś takiego jak ty? – dodał spokojniej, w końcu podchodząc do niej i biorąc jej dłonie w swoje.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz