Rozdział 58

7.4K 306 37
                                    

Budzę się W jakimś białym pomieszczeniu. Rozglądam się dookoła. To mój pokój, ale jest cały w bieli. Patrzę na swoją osobę, która jest ubrana w uroczą błękitną sukienkę.
Nagle drzwi do pokoju się otwierają a w nich staje mężczyzna za którym przepłakałam  wiele nocy.

Mój tata. Kochany tatuś.

Czuję jak w moich oczach pojawiają się łzy, a wzruszenie zabiera mi mowę. Podbiegłam do niego i go przytuliłam. On jedynie głaszczę mnie po głowie uspokajając.

-Tak tęskniłam.- mówię przez łzy. Tak bardzo za nim tęskniłam, za tym w szczerym promiennym uśmiechem.

Za wszystkim.

- Ja też kochanie. Bardzo cię kocham, ale masz przed sobą jeszcze całe życie. Wykorzystaj to w jak najlepszy sposób. Nigdy nie żałuj swojej decyzji. Obiecaj mi to.- patrzy na mnie, a ja kiwam głową mówiąc, że obiecuję.- Bądź szczęśliwa. To nie jest twój czas. Pamiętaj, że zawsze jestem przy tobie.

Chcę spojrzeć na niego ostatni raz, ale jego już nie ma.

Po prostu zniknął.

Cały mój pokój się rozmywa, nogi stają się ciężkie, teraz widzę ciemność. Nagle mój oddech się zatrzymuje, a ja wpadam w ciemną otchłań.

Obudziłam się nie do końca wiedząc gdzie jestem. Potworny ból głowy i pleców sprawił, że na moją twarz wtargnął grymas.
Nagle zaczynały powoli wracać do mnie wspomnienia.

Knajpa... Chris... czarny samochód...

- O mój Boże Wiktoria!- odezwała się moja mama.
Najwidoczniej musiała tu przez cały czas być.- Boli cię coś, zawołać lekarza?- pyta panikując.

-Nie mamo. Wszystko jest okej.- uspokajam ją.

-Dziewczyno wiesz jakiego miałam stracha... Ale najważniejsze, że nic ci nie jest.- uśmiechnęła się z ulgą.

-Mamo...

-Tak?

-Jest tu Chirs?- pytam z nadzieją, że go zobaczę.

-Jest na korytarzu... cały czas tu siedzi odkąd tu trafiłaś.

-A ile już tu leżę?-pytam.

-Dwa dni.

-Co?? O jejku... mogłabyś...

-Tak.- powiedziała i poszła po Chrisa.

Jejku jakie to słodkie, przez dwa dni był tu razem ze mną i nie opuścił mnie nawet przez chwilę.

Nagle ktoś wchodzi do sali, spoglądam w tamtą stronę i na mojej twarzy momentalnie pojawia się uśmiech.

- Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem.- powiedział i oparł się czołem o moje.- tak bardzo cię kocham.- powiedział to w inny sposób niż zazwyczaj, ale trudno mi było stwierdzić w jaki.

-Ja ciebie też.- powiedziałam i złapałam delikatnie za jego policzek.- Powinieneś wrócić do domu i odpocząć.- powiedziałam poważnie, ponieważ widziałam jego podkrążone oraz czerwone oczy.

-O nie! Teraz kiedy w końcu się obudziłaś? Nie ma mowy!- mówi stanowczo.

-Chris.- zrobiłam poważną minę.- naprawdę Powinieneś odpocząć. Nie mogę na ciebie patrzeć, kiedy jesteś w takim stanie.

-Dzięki.- mruknął.

-Och... Daj spokój, przecież wiesz o co mi chodzi.

-Dobra, ale wrócę tu jeszcze dzisiaj!- powiedział i złączył delikatnie nasze usta na pożegnanie.

***

Leżę i wpatruje się w sufit... tak cholernie mi się nudzi, a to wszystko wydaje się być takie nieprawdziwe.

Puk puk

-Można?- zapytał Dylan.
Spojrzałam w miejsce gdzie stał i gestem głowy zaprosiłam go do środka.

- Jak się czujesz? Pff głupie pytanie wiadomo, że chuj...źle.- powstrzymał się od przekleństwa. A ja delikatnie się uśmiechnęłam.

- Już nie mogę się doczekać, kiedy stąd wyjdę.- mówię. - moim jedynym zajęciem jest gapienie się w sufit.- dodałam i w tym samym czasie, co Dylan zaczęłam się cicho śmiać.

-Dobre i to.- powiedział lekko się uśmiechając.- Cieszę się, że nic ci nie jest.- powiedział szczerze.

- Przepraszam, ale musi pan wyjść, ponieważ zabieram pacjentkę na badania.- mówi mój lekarz.

-Dobrze, już idę. Trzymaj się.- powiedział i uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniam uśmiech.

Cieszę się, że mimo wszystko o mnie pamiętał i przyszedł mnie odwiedzić. Takie zachowanie się ceni.

Poprawione przez: @cvtiepie97

Wybór Życia ❤ W.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz