Rozdział 22

9.9K 345 62
                                    

Staliśmy tak bez ruchu wpatrując się w siebie.
Nie wiem czemu, ale ani ja, ani On nie mieliśmy najmniejszego zamiaru odejść.

-Wiktoria...- Jego głos brzmiał dziwnie, zupełnie obco. Tak, jakby słowa, które zaraz powie były straszne i niebezpieczne.

-Tak?- mruknęłam.

-Chyba muszę Ci o czymś powiedzieć.- zaczął cicho.-wszystko co się wokół ciebie dzieję, to pieprzona gra!

-Nie rozumiem.- zmarszczyłam czoło.- Jaka gra? O czym ty mówisz?

-Zależy mi na tobie.- Jego oczy wwiercały się w moje.-Na tym, żebyś była bezpieczna.

Nie potrafiłam w tym momencie powiedzieć jakiegokolwiek sensownego zdania.

Czekaj! Czy mi grozi niebezpieczeństwo??

-Dlatego proszę, uważaj na Chrisa.

Zmarszczyłam brwi na Jego słowa.

-Dylan... d-dlaczego?- głos mi lekko zadrżał.

-On jest niebezpieczny, nieprzewidywalny. Krzywdzi każdego na swojej drodze, On nie ma uczuć Wiktoria...

-Czemu każdy tak mówi! Ty jako jego przyjaciel powinieneś wiedzieć, że tak nie jest!

-Gdyby tak nie było, nie prosiłbym cię o to.

Tkwiliśmy tak wpatrzeni w siebie. Nigdy nie pomyślałabym, że będę siedzieć w tak pięknym miejscu z osobą za którą szaleje...

-Dlaczego poznałem Cię dopiero teraz?- przerwał ciszę.

-Bo wcześniej byłeś dupkiem, który nie zwracał uwagi na dziewczyny, tylko je zaliczał.-fuknełam.

- Nadal taki jestem.-powiedział

- Teraz taki nie jesteś...

- Bo jestem z Tobą.

Poczułam ciepło na sercu, naprawdę ciszę się, że jestem tutaj teraz razem z nim. Kiedy nie ma na celu kogoś przelecieć.

Nagle usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu, ale nie mojego.
Dylan wyjął telefon z kieszeni i spojrzał w moją stronę. A ja gestem ręki pokazałam, aby odebrał.

Pov Dylan

-To nie jest odpowiedni moment.

-Ktoś włamał się do domu, gdy byliśmy na walce Chrisa.- powiedział szybko Matt.

-Co?!!! Wiadomo kto to był?

-Nie, ale Chris pewnie będzie wiedział, więc wracaj do domu gdziekolwiek jesteś.

-Okej... będę za 20minut.

Pov Wiktoria

-Coś się stało?

-Mała awaria w domu. Musimy wracać...

-Jasne

-Przepraszam, nie wiedziałem... - nie dałam mu dokończyć.

-Rozumiem Dylan... naprawdę.- mówię i posyłam mu uśmiech.
Dylan również posłał mi uśmiech i udaliśmy się do samochodu.

-Cieszę się, że zgodziłaś się iść ze mną na bal.-powiedział, spojrzał na mnie z łobuziarskim uśmiechem, po czym skupił się na drodze.

-A ja ciszę się, że mnie zaprosiłeś.
Dylan odwrócił się w moją stronę, a w jego oczach mogłam dostrzec... radość i nadzieję?
Wrócił wzrokiem na drogę,i gwałtownie zahamował tak, aż  mi torebka wypadła pod nogi.

-Kurwa.- warknął.- Nic ci nie jest?- zwrócił się do mnie.

-Nie, wszystko w porządku.-mówię i sięgam po torebkę.

Po 15 minutach byliśmy już pod moimi domem.
Pożegnałam się i wyszłam z auta. Dylan się spieszył i od razu odjechał z piskeim opon. Ja natomiast zaczęłam szukać kluczy, których za cholerę nie mogłam znaleźć...

Co jest do... o nie! Musiały mi wypaść kiedy Dylan zahamował...
Chyba będę musiała pojechać po nie. Byłam już w ich domu, więc wiem gdzie mieszka.

Zamówiłam taksówkę, więc na miejscu byłam już po 10 minutach. Zapłaciłam miłemu, starszemu panu, który mnie przywiózł, po czym ruszyłam w stronę drzwi.

Stając przed nimi mimowolnie zaczęłam się denerwować...

-Okej spokojnie Wiktoria.-mówię do siebie. Po czym biorę głęboki wdech i wciskam dzwonek.

Usłyszałam czyjeś kroki, które były coraz głośniejsze, po czym ustąpiły. Drzwi zostały otwarte, a w nich stał Chris.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie stał tam cały poobijany.

Patrzyłam na niego z przerażeniem w oczach i nie zdołałam wydusić z siebie ani słowa.

-Wszystko w porządku?- pyta spoglądając na mnie i skanując z dokładnością moją twarz.

Jedynie kiwnełam głową twierdząco.

W końcu zapytałam:

-Co ci się stało?

-Nic.-mruknął.

-Jak to nic, przecież widzę.-mówię.

-No przecież mówię, że nic!-warknął,a po chwili dodał.- To nie Twoja sprawa.

Prychnąłam na jego odpowiedź i zapytałam z przekąsem.

-Jest Dylan?

Chris spogląda na mnie marszcząc brwi, a po chwili przybiera objęty wyraz twarzy.

-Wiktoria? Co ty tu robisz?- usłyszałam głos Dylna, dochodzący za pleców Chrisa.

-Hej... ja musiałam zostawić klucze od domu w Twoim aucie...-mówię i spoglądam na Chrisa, który jest... wściekły?

Wow... co za zamiana nastroju.

Pov Chris

Co ona robiła u niego w aucie?
Zresztą, nie obchodzi mnie to...

Obchodzi.

Ruszyłem do pokoju. Gdy już tam dotarłem, założyłem bluzę i kaptur na głowę. Zabrałem jeszcze telefon i ruszyłem do garażu, gdzie znajdował się mój motor.

Pov Wiktoria

-Odwiozę cię.-powiedział Dylan.

-Nie,nie,nie... dam sobie radę.

-Przestań. Przecież, to nie problem.

-Nie serio Dylan, nie trzeba, przejdę się.

-Jest już ciemno.

-Nie przesadzaj, mieszkam 20 minut stąd.

Nagle zauważam Chrisa, który schodzi po schodach i mija nas nawet na nas nie patrząc.

Auć.

-Okej, będę spadać.

-Jak wrócisz do domu napisz mi, albo zadzwoń i jeszcze raz, dzięki za dzisiaj.-mówi i posyła mi seksowny uśmiech.

-Ja też ci dziękuję.-powiedziałam, po czym odwróciłam się i ruszyłam przed siebie.

Szłam już 10 minut,ani jednej żywej duszy. Kurde, trochę się boje, nie powiem.
A na dodatek mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuję.

Dramatyzujesz...

Nagle słyszę szelest, więc odruchowo odwracam się w tamtą stronę, ale nikogo nie widzę. Zaczynam szybciej oddychać.

Cholera! A jak tam jest jakiś zboczeniec...

Przyspieszyłam cała wystraszona, gdy ponownie usłyszałam szelest, a do tego łamiące się gałęzie zaczęłam biec.

Biegnę ile sił w nogach, aż w końcu usłyszałam motor,  który mało co mnie nie potrącił.


Poprawione przez: @cvtiepie97

Wybór Życia ❤ W.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz