Rozdział 2

14.2K 532 122
                                    

Rozglądam się po chłopcach, którzy wbiegają na sale, ale nigdzie nie widzę Dylana.
Może i dobrze, że go nie ma, bo chyba nie byłabym w stanie skupić się na treningu.

– Dobrze Panowie, proszę usiąść na trybuny.
Dzisiaj to będzie waszą jedyną atrakcją. - powiedział trener do grupki chłopców.

– Ale jak to?! - zapytał jakiś chłopak.

Nawet przystojny, miał blond włosy i był lekko umieśniony, w sumie tak jak każdy z nich.

– Tak to. Muszę poprowadzić trening w którym wybiorę kapitankę drużyny!

Wszyscy chłopcy zaczęli się łobuziarsko do nas uśmiechać, co było dość dziwne.

– Uuu... będzie na co popatrzeć - powiedział tym razem jakiś szatyn.

Wszyscy chłopcy skierowali się na trybuny.

Próbuje przekonać się w myślach, że zawsze mogło być gorzej po czym na sale z głośnym hukiem wchodzi nie kto inny jak

Dylan...

PIEPRZONY DYLAN!!

No nie no po prostu kurwa nie!!

Dlaczego On jest taki przystojny?

Te jego ciemne blond włosy i miodowe oczy, oraz te mięśnie, opinające jego koszulkę...
Cholera czy ja musiałam się w nim kochać odkąd pamiętam?

– No, no, no kogo my tu mamy... masz szczęście, że nie ma dzisiaj Pana Greeya - powiedział trener do spóźnionego chłopaka.

– Taa, a co on by mi zrobił? - pyta obojętnym głosem.

– No wiesz jesteś kapitanem drużyny, więc wypadałoby dawać przykład kolegom - powiedział trener, wskazując palcem na resztę koszykarzy, którzy wyglądają na rozbawionych całą sytuacją.

– Wszystko pod kontrolą - powiedział chłopak, kierując się w stronę kolegów omijając trenera, a ten jedynie pokręcił głową.

– A Pani Parker czeka na specjalne zaproszenie?- mężczyzna nagle zwrócił się do mnie.

– Nie wiem...- nagle zauważam, że dziewczyny zaczęły już rozgrzewkę, a ja stałam jak głupia.

Bóg wie ile czasu.

Super Wiktoria dobry początek.

– Emm, przepraszam już idę się rozgrzewać. - powiedziałam kierując się jak najszybciej w stronę rozciągających dziewczyn i usłyszałam tylko za plecami "dobrze że się jednak zdecydowałaś" ale olałam to.

         ***

Gdy już się rozgrzałyśmy i wybrałyśmy drużyny ustawiłyśmy się na swoich pozycjach. Ja zazwyczaj jestem rozgrywającą, więc tam też się udałam.

-Dobrze dziewczęta, dzisiaj wybiorę kapitankę na następny rok, więc musicie dać z siebie sto dziesięć procent- powiedzał trener i każdą z nas obdarzył swoim jakże surowym wzrokiem zatrzymując się na mojej osobie, nieco dłużej.

– Chodź na chwilkę Parker - powiedział nagle terener.

Nie wiedziałam o co chodzi, więc niepewnym krokiem podeszłam do niego.

- Umm, tak?- zapytałam.

- Liczę na Ciebie, nie zepsuj tego. - odpowiedział jak najciszej mógł i odszedł.

Tego się nie spodziewałam...

Pierwszy serw z przeciwnej drużyny odebrałam bez problemu. Dwa podania i za trzecim uderzyłam zdobywając punkt, oby tak dalej Wiki - myślę i już nawet mam gdzieś chłopców, którzy się na mnie patrzą, bo czuję te palące spojrzenia.
Za każdym razem uderzałam czysto w piłkę z taką siłą ,że sama się dziwiłam, chyba to adrenalina.
Już tylko jeden punkt i wygramy, a co najlepsze, ja teraz serwuje. Idę szybkim krokiem odbijać piłkę na linię serwu, patrzę przed siebie, a tam wszystkie oczy chłopców skierowne na mnie. Szczególnie Dylan tak intensywnie mi się przyglądał, że serce zaczęło mi bić tak szybko, że mogłam je usłyszeć, szybko się odwracam.

- Skończ to - mówię cicho sama do siebie, podnoszę piłkę i uderzam dość mocno, lecz o dziwo ktoś z przeciwnej drużyny odebrał. Piłka leci na nasze pole, ale nikogo tam nie ma, jedynie ja jestem bliżej, więc podbiegłam, nachyliłam się i odbieram. Słyszę za sobą mocne wyciągnięcia powietrza ,ale nie odwracam się, bo mogę się domyślić, że nadzwyczajnie chłopcy patrzą teraz na moją dupę.
Widzę blondynę, odbijającą piłkę, szatynka odbiera i podrzuca do góry na ostanie uderzenie. Rozglądam się szybko, nikt chyba nie jest w tak dobrej pozycji jak ja, więc podskakuje i uderzam zdobywając punkt, dzięki czemu wygrywamy mecz.

- Brawo - mówi jakaś dziewczyna, która ma grube rude włosy i duże zielone oczy.

- Dzięki- mówię szczęśliwa.

- Dobrze, chyba nie muszę mówić kto zostaje kapitanem? - pyta trener.

- Musi trener!- mówią wszystkie dziewczyny chórem.

- Dobrze, Wiktoria Parker gratuluję - mówi i podchodzi do mnie po to, aby poklepać mnie po plecach.

-Nie!! - mówi nagle Moli - ona nie... ja się źle czułam, możemy wybrać kapitanke w następnym tygodniu?- prosi.

Co za dziewczyna, ona nawet grać nie potrafi, a jedyne w czym jest dobra to wskakiwanie chłopcom do łóżka.

- Nie Moli, zdecydowałem. Możecie już iść do szatni, za niedługo dzwonek.- mówi trener i odchodzi.

Moli patrzy na mnie swoim morderczym wzrokiem i podchodzi do mnie. Bardzo cieszę się, że jestem kapitanem, więc ta idiotka nie zepsuje mi humoru.

-Myślisz, że jesteś teraz górą co? -pyta przez zęby.

- Nie, jedynie co myślę, to to, że powinnaś przyjąć w końcu tą wiadomość do siebie, że to ja jestem kapitanem, a nie Ty. - mówię spokojnie.

- Po moim trupie! - syczy i odchodzi machając swoim tyłkiem.

Chcę już iść do szatni, gdy nagle słyszę, że ktoś pochyla się do mojego ucha, a ja nagle dostaje gęstej skórki.

- Masz seksowną pupę. - szepcze Dylan...

Ten Dylan który mi się podoba od 1 klasy liceum, nie wierzę, odwracam się w Jego stronę zapewne dziwnym wyrazem twarzy i widzę, że uśmiecha się do mnie łobuziarsko.

Jednak to nie sen- myślę, kiedy chłopak odwraca się i idzie w kierunku swoich kumpli.

Wybór Życia ❤ W.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz