Rozdział 1.

3.4K 86 4
                                    


Stałam pod prysznicem, a woda z deszczownicy kaskadami spływała po moim obolałym ciele. Bolała mnie głowa, co powinno być zrozumiałe zważywszy na ilości alkoholu, które wczoraj pochłonęłam. Bolał mnie brzuch, tu znowu zdziwienia brak. Ale dlaczego bolała mnie dusza? Czułam się złamana, wykorzystana. Jak mógł mnie tak potraktować? Albo jak ja mogłam dać się tak potraktować? Nie mogę mieć do Niego o to pretensji. Pozwoliłam Mu na to, więc sama jestem sobie winna. Zwłaszcza, że wiem jaki On jest i jak traktuje kobiety. Jest jak pies na baby, klasyczny Casanova. Tylko ma coś takiego w sobie, że ciągnie mnie do Niego. Zawsze mi się podobał. Jest przystojnym seksownym facetem. Wysoki, dobrze zbudowany blondyn z najpiękniejszymi niebieskimi oczami, jakie kiedykolwiek dotąd widziałam. Wiem, że ma dwadzieścia osiem lat i że jest kuzynem Liama. To zdecydowanie za mało, żeby iść z kimś do łóżka, zdaję sobie z tego sprawę. Teraz jednak nie cofnę czasu. Mogę tylko zapomnieć, że to się w ogóle wydarzyło. Albo udawać, że tak jest, bo pomimo stanu mocnego upojenia, w jakim się znajdowałam wczorajszego wieczoru, pamiętam każdy szczegół. Szczerze wątpię, abym mogła o tym zapomnieć. Ale od teraz będę mądrzejsza, wyciągnę wnioski i więcej nie dam się tak zwieść.

Niedługo było mi dane trwać w postanowieniu, a może to brak silnej woli, tak czy inaczej kiedy tego popołudnia usłyszałam dzwonek do drzwi, nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo wpłynie to na moją przyszłość. Na ganku stał kurier z przepięknym bukietem białych gardenii. Ich woń niosła się z daleka i rozpieszczała moje zmysły. Gdy okazało się, że adresatem jestem ja, przez kilka dobrych sekund stałam jak wryta. Nie wierzyłam w to, bo chyba jeszcze nigdy w życiu nie dostałam kwiatów. Pokwitowałam, podziękowałam i czym prędzej popędziłam do swojego pokoju, by nikt nie zauważył, co się stało. Zatopiłam nos w białych płatkach i dopiero wtedy zauważyłam mały, również biały bilecik, zatopiony między intensywnie zielone gałązki. Moje serce zabiło mocniej, gdy przeczytałam krótkie słowa:

Spotkaj się ze mną dziś o 9 P.M.

Samochód będzie czekał.

Przed Tobą niezapomniany wieczór w LUX.

A.

Co to niby ma znaczyć? Kolejny wieczór z Nim? Mam być gotowa na każde skinienie? Niedoczekanie...

Tylko ta cholerna ciekawość, która trawiła mnie od środka...

Pewnie powinnam wyrzucić liścik i w ogóle go zlekceważyć. Powinnam, ale nie. Chcę zobaczyć, co takiego ma mi do powiedzenia. Może znajdzie jakieś wytłumaczenie dla swojego wczorajszego zachowania? No bo niby po co miałby się ze mną umawiać, gdyby było inaczej?

LUX, słyszałam o tym miejscu. To podobno bardzo modne miejsce, zwłaszcza wśród zamożnych. Nigdy nie miałam okazji tam być, więc chętnie skorzystam tym razem. Czyżbym szukała usprawiedliwienia? Możliwe, ale naprawdę chciałam tam iść. Tylko zrobię to po swojemu.

Nie wiem czy wcześniej wspomniałam, ale mieszkałam w domu Liama, teraz także Isabell. Na szczęście nie było ich, mieli chyba jechać do rodziców Isabell na kolację, czy coś. Próbowali polepszyć łączące ich relacje, dlatego dosyć często się spotykali. Wracając do mnie, byłam w domu sama, więc nikt nie wypytywał o to, gdzie idę i z kim. I bardzo dobrze. Wyszykowałam się starannie, ubrałam czarną dopasowaną sukienkę z dekoltem na plecach, zrobiłam dość mocny makijaż i nawet ubrałam niebotycznie wysokie szpilki, przy moim niskim wzroście było to konieczne, choć strasznie niewygodne. Tego wieczoru chciałam jednak wyglądać zupełnie inaczej niż zwykle. Chciałam, by zobaczył we mnie kobietę, która warta jest zachodu. Czy tak rzeczywiście było? Nie jestem przekonana, ale bardzo tego pragnęłam.

Przewinienie (cz.2.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz