Rozdział 10.

2.2K 84 0
                                    

- Jestem w ciąży. - Powtórzyłam te słowa, zaskoczona ich brzmieniem, bo do tej pory powtarzałam je tylko w myślach, nigdy na głos. Przed Maddy nie chciałam tego ukrywać, musiałam zrzucić z siebie ciężar tajemnicy.

- Chcesz o tym pogadać? - zapytała z troską Maddy.

- Tak, tylko nie wiem od tego zacząć... - naprawdę nie wiedziałam, musiałam być szczera nie tylko z ciocią, ale i z samą sobą, a do niektórych rzeczy ciężko się przyznać, zwłaszcza do popełnionych błędów.

- Spokojnie, nie będę Cie oceniać. Powiedz tyle na ile jesteś gotowa. A jeśli nie to poczekam. - Jej słowa ukoiły troszkę moje nerwy i stwierdziłam, że teraz albo nigdy. Zebrałam się na odwagę i zaczęłam mówić:

- Jestem w piątym tygodniu ciąży. To wszystko zaczęło się już kilka miesięcy temu. Zawsze miałam do Niego słabość. A potem było to przyjęcie, za dużo wypiliśmy i tak jakoś samo wyszło. Wiem, jestem dorosła, powinnam być odpowiedzialna, ale przy nim tracę zdolność logicznego myślenia. Był moim pierwszym i jedynym. Nie tak to sobie wyobrażałam i byłam nieco zawiedziona. Żałowałam trochę, że to się wydarzyło. Albo raczej, że wydarzyło się w takich okolicznościach. Nie o tym marzyłam przecież całe życie. A potem zaprosił mnie na kolację. Było miło, zupełnie inaczej. Sprawiał wrażenie faceta, który jednak wart jest zachodu, myślałam że mogę dać mu szansę. Ale okazało się, że byłam naiwna i dałam się zwieść kolejny raz. Szkoda tylko, że musiałam o tym się przekonać w bardzo dotkliwy sposób. - Oczy wypełniły się łzami, a głos zadrżał od emocji. Dłonie mi się trzęsły i pociły z nerwów. Mimo, że starałam się nad sobą panować, to wspomnienia powróciły i nie mogłam ich już powstrzymać.

- Soniu, jeśli chcesz to możemy dokończyć, gdy poczujesz się lepiej. - delikatnie zasugerowała Maddy, lecz ja wolałam mieć to już za sobą.

- Dam radę. - odetchnęłam głęboko i z nową siłą kontynuowałam. - Gdy zorientowałam się, że jestem w ciąży próbowałam go o tym poinformować, ale nie było z nim kontaktu. Wyjechał, nie odbierał telefonów, odciął się. Ale parę dni temu powrócił. Niestety, bo może lepiej gdybym go więcej nie spotkała. - Złowrogie słowa znów pojawiły się w moich myślach i nowa fala łez zalała moje policzki i skapywała na ubranie. Ledwo zwróciłam na to uwagę. - Nie chciał przyjąć tej nowiny do wiadomości, powiedział, że wszystko sobie wymyśliłam tylko po to, by wyciągnąć od niego kasę. Ale ja taka nie jestem, uwierz mi. - Poprosiłam płaczliwym tonem. Pragnęłam by ktoś choć raz stanął po mojej stronie, żeby ktoś mi uwierzył. Kobieta uścisnęła moją dłoń niosąc wsparcie i pocieszenie.

- Żałujesz? - zapytała cicho, a ja przez chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią.

- Żałuję tylko tego, że uwierzyłam, iż mimo wszystko to się może udać. Dałam się zwieść. Nigdy jednak nie pożałuję tego, że zaszłam w ciążę i urodzę to dziecko. Jest i będzie moje. Wychowam je sama, jeśli ojciec nie chce zostać tatusiem. To dopiero malutkie ziarenko w moim brzuchu, a ja już zdążyłam je pokochać całą sobą i zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby dać temu dziecku wszystko co najlepsze, a przede wszystkim miłość. Tego jednego jestem pewna. - Powiedziałam z mocą, bo chciałam podkreślić prawdziwość swoich słów.

- Wiedz że będę Cię wspierać na ile tylko będę mogła i na ile mi pozwolisz. Jestem świadoma, że słabo się znamy, ale przecież jesteśmy rodziną, a rodzina musi się wspierać, więc pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. - Uścisk dłoni i obejmujące mnie ramię potwierdziły wypowiedziane słowa. Od razu poczułam się lepiej i nabrałam nadziei, że może wszystko się pomyślnie ułoży.

- Dziękuję Ci, Maddy. To wiele dla mnie znaczy. Bardzo się cieszę, że jesteś moją ciocią i chociaż Ty mi zostałaś. Bo wiesz... - przerwałam na moment, bo silne emocje popłynęły w moich żyłach. Niby pogodziłam się z przeszłością, ale jednak strata bliskich wciąż bolała. - Gdy umarła mama, to może głupio zabrzmi, ale byłam z tym pogodzona. Dowiedzieliśmy się o jej chorobie na tyle późno, aby ją ocalić, ale na tyle wcześnie, byśmy mogli się na to jakoś przygotować czy choćby oswoić z tą myślą. Natomiast gdy w tym strasznym pożarze zginęli tata i Hana, to wszystko była chwila, dosłownie moment i utraciłam wszystkich, których kochałam. Sama ledwo uszłam z życiem i muszę przyznać, że bywały takie dni, kiedy żałowałam, że to nie ja byłam na ich miejscu, ale są też takie sytuacje, jak ta teraz, gdy cieszę się, że żyję i napełnia mnie nowa energia, chęć do życia i działania. A to wszystko dzięki Tobie. Dziękuję. - łzy zakręciły mi się na rzęsach, ale nie popłynęły. Byłyby to jednak oznaki poruszenia, a nie żalu czy smutku, jak dotychczas.

- Och Soniu, tak bardzo żałuję, że nie spotkaliśmy się wcześniej, że nie było mnie przy Tobie, gdy tak bardzo potrzebowałaś wsparcia. Jesteś jeszcze tak młoda, powinnaś studiować, korzystać z życia, bawić się, a nie zamykać w sobie i odgradzać od świata grubym murem. - zbeształa mnie ciocia, choć w jej głosie pobrzmiewał żal.

- Teraz już chyba całkiem zaprzepaściłam szansę na normalną młodość. Sama jestem sobie winna, wiem. - dopiero teraz zrozumiałam, że konsekwencje mojej ciąży będą znacznie większe niż przypuszczałam pierwotnie. Jaka ja jestem naiwna. Spuściłam głowę i wgapiałam się na swoje stopy, którymi krążyłam po miękkim jasnym dywanie.

- Nie mów tak. Dziecko to nie jest koniec, a dopiero początek. Początek wszystkiego. Początek nowego życia, nowej Ciebie. Poradzisz sobie, będziesz wspaniałą mamą, tylko musisz w to uwierzyć. Ja w Ciebie wierzę. - znów mnie uściskała, a gula z mego gardła powoli zaczęła znikać, umożliwiając normalny oddech. Może faktycznie Maddy ma rację? 

Przewinienie (cz.2.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz