Rozdział 31.

1.9K 89 0
                                    

********************

Witam wszystkich stałych i nowych czytelników :) Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i głosy.  Jest mi bardzo miło, że tu jesteście, lecz byłoby mi jeszcze milej, gdybyście chcieli podzielić się swoimi opiniami, wrażeniami, może sugestiami odnośnie tej opowieści. Z góry dziękuję i pozdrawiam <3 

*********************

Aidan

- Jak mogłaś zapomnieć wspomnieć mi o takim drobnym szczególe jak rozmowa z Sonią? - wydzierałem się na Lizzy i wcale nie kryłem gniewu. Nie zważałem nawet na fakt, że była w połowie rozebrana, bo już zaczynałem się do niej dobierać, gdy nagle wyskoczyła z czymś takim.

- No co? Kąpałeś się, nie chciałam Ci przeszkadzać. Odebrałam odruchowo. - broniła sie, ale nie zauważyłem żeby żałowała lub chociaż udawała skruchę. Ona po prostu nie widziała w tym żadnego problemu.

- Co jej powiedziałaś? - darłem się dalej.

- No nic. Tylko tyle, że jeśli chce z Tobą pogadać to musi chwilę poczekać. Najwyraźniej nie chciała. - dodała z przekąsem. A miałem o niej nieco lepsze zdanie.

- Skąd w ogóle wiesz, że to ona? - pytałem, bo przecież nie mam zapisanego jej numeru w telefonie, więc Elizabeth nie mogła tego wiedzieć.

- Zapytałam. - powiedziała tak po prostu.

- I niby się przedstawiła? - nie dowierzałem.

- Aidan, kurwa! Daj mi spokój! Nic nie zrobiłam. Chciałam z nią tylko pogadać. Wiem, ile dla Ciebie znaczy i zastanawiałam się tylko, czy to działa w dwie strony. - Byłem wściekły, a mimo wszystko byłem tez ciekaw do jakich wniosków doszła kobieta.

- No i? - ponagliłem blondynkę.

- No i nic. - Zawsze wiedziałem, że żarty o blondynkach mają w sobie ziarenko prawdy.

- Jak to nic? Niczego się nie dowiedziałaś? - rzucałem się dalej.

- Niczego, czego bym wcześniej nie wiedziała. - odpowiedziała jakby od niechcenia.

- Lizzy, miej litość. Mów co wiesz. - dodałem już nieco spokojniej, bo zrozumiałem, że krzykiem nic nie wskóram.

- Nie jesteś jej obojętny, jestem tego pewna. Nie wiem, co jej dokładnie zrobiłeś, jak ją skrzywdziłeś, ale wiem, że mimo wszystko coś was połączyło i jeśli nie weźmiesz dupy w troki i nic z tym nie zrobisz to osobiście i z największą przyjemnością zatopię ten piękny zgrabny obcas - wskazała na swoje wysokie szpilki - w twojej ciasnej, dziewiczej jak sądzę, dupce. - jej głos ociekał jakąś sadystyczną skłonnością i byłem dziwnie przekonany, że może mówić prawdę.

- Jesteś popieprzona. - podsumowałem jej wypowiedź.

- Ale za to szczera. I nie pozwolę abyś jeszcze bardziej zmarnował sobie życie. Albo sam mi opowiesz, co się stało, albo wyciągnę to z Ciebie siłą. - jej postawa w tym momencie mówiła jedno: Idę na wojnę, nie biorę jeńców.

- Po co to robisz? - zastanawiałem się.

- Bo widzę jak cierpisz. A jestem tak nienormalna, że zależy mi na Twoim jebanym szczęściu, bo myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi. No więc jak będzie? Załatwimy to po dobroci? - Dociekliwa bestia, z tej strony jeszcze jej nie znałam. Elizabeth ma wiele twarzy, ta akurat jest dla mnie totalnym zaskoczeniem.

- Co mam Ci niby powiedzieć? - zapytałem z rezygnacja.

- Prawdę. Nie okłamuj mnie, ale przede wszystkim przestań okłamywać siebie. Uwierz mi na słowo, że wiem co mówię. Zbyt wiele lat zmarnowałam na wmawianie sobie rzeczy, w które chciałam wierzyć. - powiedziała tajemniczo, ale nie drążyłem tematu, nie teraz.

Przewinienie (cz.2.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz