- Pięknie wyglądasz, aż promieniejesz, Soniu. - zachwycała się Isabell. - Może my z Liamem też sobie takiego bobaska sprawimy, jeśli od tego wypięknieję? - żartowała dalej.
- Jestem za, nasze dzieciaki będą się mogły razem bawić i potem chodzić do szkoły. - pochwaliłam pomysł. - Tylko co na to Liam?
- Oboje chcemy mieć dziecko, ale zdecydowaliśmy się poczekać, chociaż do ślubu. - Zamyśliła się moja przyjaciółka.
- Co, nie cieszysz się, że wychodzisz za mąż? - zapytałam z troską.
- Pewnie, że się cieszę. Jeszcze tylko cztery miesiące. Nawet niecałe. - odpowiedziała tym razem z ożywieniem. Termin mieli ustalony na pierwszy dzień wiosny. Jak dla mnie bardzo pamiętna data... - Chodzi mi tylko o to, że te wszystkie przygotowania, plany, ciągłe poprawki, to wszystko tylko dobija i odbiera całą radość. Chcę mieć to już za sobą. - dokończyła smętnie Isa. Zrobiło mi się jej żal, bo nie przypuszczałam, że jest aż tak przytłoczona organizacją wesela.
- Kochana, wiesz że chętnie Ci pomogę, jeśli tylko będę w stanie. - dodałam już ze śmiechem dla poprawy atmosfery.
- Dzięki, doceniam to. Ale są pewne sprawy, które muszę załatwić sama. Niestety. A poza tym Ty masz swoje własne problemy. No i nie możesz się przemęczać. A jak się czujesz? Dziecko daje popalić?
- Czasami daje się we znaki, ale to dobrze. Dla mnie najważniejsze jest, aby było zdrowe. Całą resztę jakoś zniosę. - zapewniłam.
- A wiesz już czy to chłopiec czy dziewczynka? Bo skoro tak kopię to pewnie chłopak, przyszły piłkarz. - zachichotała Isabell.
- Nie wiem jeszcze. Wolę mieć niespodziankę przy narodzinach. Pokój i tak pomalowałam na żółto póki co, więc nada się i dla chłopca i dla dziewczynki.
- Ja obstawiam, że to będzie chłopak. - podkreśliła szatynka, a ja nie jej chciałam wypominać, że jeszcze kilka dni wcześniej mówiła coś całkiem innego.
- A ja że dziewczynka. Kochana córeczka mamusi. - ze śmiechem przyłączyłam się do Isy.
- A co powiesz na masaż relaksacyjny? Na pewno Ci się przyda, mnie zresztą też, bo przez to całe zamieszanie z firmą i ze ślubem jestem ciągle spięta. - zaproponowała mi przyjaciółka, a ja ochoczo się zgodziłam.
Aidan
Ślepy zaułek. Bourdo znowu wyprzedza nas o jeden krok. Jak mu się to udaje? Przecież w moim teamie są sami najlepsi. To nie jest szkolenie, tu chodzi o grube ryby i grube miliony. Ten skurwiel nie może dłużej oszukiwać niewinnych ludzi. Nie może naginać prawa jak mu się podoba, nie ponosząc żadnej odpowiedzialności. Jest jednym z najgorszych i wcale nie dlatego, że jest winny śmierci kilku naprawdę porządnych agentów i kilku cywilów, którzy zginęli przez przypadek, tylko dlatego że znaleźli się w złym miejscu i czasie. To nie wszystko. To przez niego mój najlepszy przyjaciel, Sam, stracił rodzinę, aż w końcu odebrał sobie życie. To ten jebany Bourdo, największą gnida tego świata, to wszystko przez niego. Powinien zdechnąć w więzieniu. I zrobię wszystko, aby tam się znalazł. Już niedługo.
Elizabeth Laprasse również stała się jego ofiarą. Ta nieco ponad 30-letnia kobieta związała się z tym 57-letnim bandytą, zupełnie nie wiedząc z kim ma do czynienia. Omamił ją jak wiele innych. W ogóle w społeczeństwie ma on nienaganną opinię dobrego businessmana, przykładnego męża i troskliwego ojca. Dobry żart. W dodatku udziela się politycznie i działa charytatywnie. Wszystko na pokaz. Jest tak zakłamany, chytry i podstępny, że na samą myśl o nim dostaję białej gorączki. Najchętniej zabiłbym skurwysyna gołymi rękami, jednak zdaję sobie sprawę, że to niezgodne z prawem i obowiązującym mnie regulaminem. No i wiem, że nie jest tego wart, abym i ja spędził życie w pudle za takiego gnoja. Dlatego siedzę teraz w hotelowej restauracji, gdzie ponownie umówiłem się z Elizabeth. Mam przeczucie, że mimo wszystko, to właśnie ona pozwoli mi dorwać tego skurczybyka.
Szła pewnym krokiem w stronę zajętego przeze mnie stolika. Miała niebotycznie wysokie obcasy i nieprzyzwoicie obcisłą sukienkę z dekoltem ukazującym jej sztuczne cycki prawie w całej krasie. Wyglądała na zdeterminowaną i pewną siebie. To mnie w niej pociągało najbardziej.
- Przepraszam za spóźnienie. Coś mi wypadło. - tłumaczyła się lecz nie wyczułem szczerej skruchy z tym związanej. Nie czułem się też zaskoczony.
- Usiądź proszę. Co Ci zamówić do picia? - starałem się grać swą rolę najlepiej jak potrafiłem.
- Martini z dwoma oliwkami. - zażądała stanowczo. Temperamentna kobieta, nie ma co. Skinąłem na kelnera i po chwili stały przed nami nowe drinki. Zwykle nie pijam w pracy, ale szklanka whisky z lodem nie zaszkodzi. Muszę dbać o pozory, każdy szczegół się liczy. - To co jeszcze chcesz wiedzieć? - zapytała kompletnie zbijając mnie z tropu. A może tylko wydawało mi się, że pyta o coś innego niż w rzeczywistości miała na myśli.
- Jak się czujesz? - próbowałem zachować rezon.
- Nie pierdol, Colin. Wiem, że nie jesteś żadnym partnerem biznesowym tego durnia Briana. Jesteś agentem, prawda? - Skąd ta kobieta wie? Postawiła mnie pod ścianą.
- Nie wiem o czym mówisz. Skąd w ogóle taki pomysł? - udawałem idiotę.
- Jesteś za mądry, żeby dać się tak złapać. Teraz to wiem. - dodała z pewnością, a ja już nie wiedziałem jak się bronić. Zatkało mnie po prostu.
- Co mnie zdradziło? - zapytałem jednocześnie potwierdzając domysły Brytyjki.
- Nie martw się, nikt inny o niczym nie ma pojęcia. A ja nikomu nie powiem. - zapewniła, co znowu mnie zaskoczyło. Ta kobieta to jakaś cholerna zagadka. Nic już tutaj nie rozumiem. Czułem się zagubiony i pozbawiony kontroli. Jak mogłem do tego w ogóle dopuścić...
- Wyjdźmy stąd. To nie jest odpowiednie miejsce na takie rozmowy. - tego jednego akurat byłem pewien. Szkoda, że tylko tego.
CZYTASZ
Przewinienie (cz.2.)
RomanceSonia w swoim 23-letnim życiu wycierpiała już wiele. Dlaczego los znów rzuca jej kłody pod nogi? Pragnęła być po prostu szczęśliwa, mieć kogoś kto ją pokocha. Czy to tak wiele? Czy to grzech mieć marzenia? Wkrótce Bóg wysłucha jej błagań, ale zrobi...