Rozdział 30.

2K 72 0
                                    

Sonia

Obiecałam samej sobie, że dam sobie z Nim spokój. Odpuszczę, zapomnę, pójdę dalej. To czemu znowu wracam do tej głupiej rozmowy z nieznajomą? Irytuje mnie fakt, że nic o niej nie wiem, a ona o mnie wręcz przeciwnie. Dlaczego jej o mnie opowiadał? Sądziłam, że byłam nic nieznaczącym incydentem w jego bujnym życiu. Nawet na wieść o dziecku w żaden sposób nie zareagował, nie licząc tego kretyńskiego pomysłu z kartą kredytową... Nie ruszę jej choćby nie wiem co. Dziecko potrzebuje czegoś więcej niż kilka zer na koncie. Ale to mój syn, poradzimy sobie sami.

Za godzinę mamy umówioną wizytę u lekarza, a potem szczepienie. Boję się jak Cole zareaguje na nowych ludzi w przychodni, o zastrzyku nie wspominając. Regularnie staram się zabierać małego na spacery, ale zimowa aura nie zawsze na to pozwala. Stąd właśnie teraz u mnie taki stres. Może i jestem nadwrażliwą matką, ale wolę dmuchać na zimne.

Moje obawy okazały się jednak bezpodstawne. Cole był zdrów jak ryba, a w dodatku wizyta u lekarza bardzo mu się spodobała. Był grzeczny i nawet nie zapłakał. Duma rozpierała moje matczyne serce. Na pewno przyczyniło się do tego podejście lekarza. Starszy doświadczony doktor miał na plakietce "Dr C. Morgan". Wyglądał na sympatycznego człowieka, a swoich małych pacjentów traktował jak dobry dziadek. Cole był nim zachwycony, zwłaszcza że w nagrodę dostał witaminowego lizaka. Mój synek wprawdzie nie mógł go jeszcze zjeść, ale miał się czym bawić.

Popołudniu Josh zaoferował swą pomoc przy pilnowaniu małego, bym ja mogła spokojnie spotkać się z Isabell na przymiarkę sukni ślubnej, a dla mnie sukienki druhny. Bałam się Go pierwszy raz zostawić samego, ale wszyscy nalegali i uspokajali mnie, że przecież nic się nie stanie, a nie mogę poświęcać małemu każde 24h swojego dnia.

- Wyglądasz przepięknie - zachwyciłam się ujrzawszy swą przyjaciółkę w białej sukni w stylu księżniczki. Koronka zdobiła dół sukni, a gorset wysadzany był małymi kryształkami. Wyglądała zjawiskowo.

- Zawsze o takiej marzyłam - przyznała ze wzruszeniem. - Ty też wyglądasz obłędnie. - Pochwaliła moją miętową sukienkę. Faktycznie, muszę przyznać, że krój kreacji ładnie maskował moją figurę, która po ciąży nie wróciła już do dawnych kształtów. Nie miało to jednak dla mnie znaczenia, mój synek był wart więcej niż kilka rozstępów czy blizna na brzuchu.

- Dzięki, ale obie wiemy, że nikt nie może tego dnia przysłonić panny młodej. To Ty będziesz najważniejszą tego dnia.

- Już się nie mogę doczekać - przyznała Isa. - Tylko strasznie się denerwuję. - smutek zagościł na jej twarzy.

- Będzie dobrze, przecież to tylko ślub. Najważniejsze zacznie się dopiero po ślubie. Wspólne życie z kimś, dzielenie z nim smutków i radości, to znacznie więcej niż krótkie "tak". Weselem się nie przejmuj, będzie dobrze. Liczy się fakt, że wreszcie będziesz Panią Connor. Będziesz żoną Liama, człowieka którego kochasz, a on też nie widzi świata poza Tobą. Nie masz powodów do obaw, wszystko się ułoży. - Próbowałam pocieszyć przyjaciółkę i chyba mi się nawet udało, ale teraz to mnie dopadła melancholia. Zrobiło mi się przykro, bo właśnie sobie uświadomiłam, że mnie to nigdy nie spotka. Nigdy nie poznam, co to znaczy czuć się tą jedną jedyną. Nie zasmakuje uczucia całkowitego oddanie się drugiej osobie. Nie poczuję jak to jest być kochaną i pożądaną. Pocieszałam się myślą, że już mam tego najważniejszego mężczyznę w życiu, moje cudownego synka, ale to już inny rodzaj miłości.

- Jesteś kochana - z zamyślenia wyrwał mnie głos koleżanki. Po moim wspaniałym humorze nie został jednak ślad. Chciałam już wrócić do domu, do synka.

Josh zabrał Cole'a do siebie. Weszłam bez pukania do mieszkania sąsiada, bo nie chciałam ewentualnie obudzić małego. I rzeczywiście, chłopczyk smacznie spał na kanapie, przykryty ulubionym kocykiem w pieski.

- Co tak szybko? - Zapytał zaskoczony mężczyzna ocierając dłonie w ręcznik kuchenny.

- Tak jakoś wyszło. - odparłam wymijająco. - Co tak pięknie pachnie? - zapytałam, gdy do nosa dobiegł mi zapach pieczonego mięsa. - Czyżby mój leniwiec właśnie gotował obiad? Dla mnie? - wypytywałam ze śmiechem. Lubiłam się z Nim droczyć.

- Szybko myj ręce i zapraszam do stołu. Nowy przepis szefa kuchni czeka na wypróbowanie. - mówił z powagą Josh. Zrobiłam jak kazał, bo po pierwsze byłam bardzo głodna, a po drugie strasznie ciekawa. No ale jak wiadomo ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

- Josh, to jest za ostre! - wachlowałam się ręką, co niewiele pomogło. Wciągałam gwałtownie powietrze, a w gardle czułam ogień. Mężczyzna prędko przyniósł mi szklankę wody i wtedy dopiero mogłam odetchnąć.

- Sonia, przepraszam. Nie wiem jak to się mogło stać. W przepisie była papryka, ale nie dałem tak dużo, no sama zobacz. - tłumaczył się winny i skierował się do szafki kuchennej z przyprawami skąd wyjął paczkę przyprawy. Okazało się, że pomylił opakowania i zamiast papryki dosypał pieprzu cayenne.

- I wszystko jasne. - westchnęłam, lecz po chwili, gdy już mój organizm zapomniał o pieczeniu, zaczęłam się śmiać.

- Ja się tu produkuje, przygotowuje na bure, a Ciebie to bawi? - mówi poirytowany.

- Josh, uwielbiam Cię! - zarzuciłam chłopakowi ramiona na szyję i przytuliłam, cały czas zanosząc się od śmiechu. Mężczyzna również mnie objął, lecz jego twarz momentalnie zmieniła wyraz. W mojej głowie włączył się alarm. Od razu wyswobodziłam się z objęciach, które miały być przyjacielskie i jak gdyby nigdy nic zaczęłam sprzątać ze stołu.

- To w ramach przeprosin daj się zaprosić na obiad do tej włoskiej restauracji, przynajmniej będziemy mieli pewność, że to co zamówimy będzie jadalne. - odparł nieco przygaszony.

- Okej, znaj mą dobroć. Tylko skoczę się przebrać w coś wygodniejszego i wezmę rzeczy dla małego. Daj mi dziesięć minut. - Wyszłam nie oglądając się za siebie i dopiero gdy przekroczyłam próg własnego mieszkania odetchnęłam z ulgą. Tego właśnie obawiałam się od samego początku. Josh za bardzo wczuł się w rolę. Muszę Mu jakoś delikatnie przypomnieć, że ani ja ani Cole nie jesteśmy jego rodziną. Możemy być przyjaciółmi, nic więcej. Albo przynajmniej jeszcze nie jestem na to gotowa. Może kiedyś... 

Przewinienie (cz.2.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz