Nie wiedziałam, czego się spodziewać po tych słowach, ale gdy wysiedliśmy z windy na poziomie -2, moim oczom ukazał się przestronny, urządzony w ciemnych barwach klub. Podwieszane sufity, chromowane wykończenia, skórzane hokery wzdłuż długiego marmurowego baru oraz wiele ulokowanych dookoła parkietu prywatnych loży ze skórzanymi kanapami. Spojrzałam ze zdziwieniem na Aidana, byłam w totalnym szoku. Jeszcze chwilę wcześniej siedziałam w eleganckiej restauracji, ciesząc się ciszą i spokojem, a raptem kilka pięter niżej znajdował się pełen ludzi klub. Muzyka grała w tle, jednak nie była wrzeszcząca i zagłuszająca myśli, jak to bywało w podobnych miejscach. Tutaj grupa ludzi falowała na parkiecie, tańcząc i kręcąc rozgrzanymi ciałami dookoła. Widać, że atmosfera była podgrzana, na szczęście nie zauważyłam żadnych pijanych i nachalnych facetów, których nie brakowało podczas ostatniej mojej imprezy, jedynej zresztą w moim życiu. Mężczyzna złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę baru. Nie chciałam szaleć z alkoholem, miałam uraz po ostatnim razie. Zgodziłam się na jeden kolorowy drink o fantazyjnej nazwie Blue Hawaii. Był smaczny, trochę słodki, ale obecność kokosa wygrywała. Uwielbiałam zarówno jego smak jak i zapach. Mój wzrok mimowolnie uciekał w stronę parkietu. Mężczyzna musiał to zauważyć, bo zapytał:
- Chcesz zatańczyć? – z pozoru było to pytanie, jednak zanim udzieliłam jakiejkolwiek odpowiedzi już stałam pośród kołyszących się ciał. Próbowałam dopasować ruchy do dźwięków muzyki, ale zdecydowanie nie miałam do tego talentu. Po kilku minutach złapałam jednak rytm i nie wyróżniałam się tak z tłumu. Poddałam się, zamknęłam oczy i dałam się wciągnąć w ten taniec zmysłów. Z głośników popłynął głos Dana Reynoldsa, który śpiewał o burzy z piorunami i faktycznie, już po chwili powietrze wręcz drżało od nadmiaru energii i emocji. Moja krew również płynęła szybciej. Nigdy wcześniej się tak nie czułam. Przestałam się przejmować tym jak patrzą na mnie inni, a nawet On. Ważne, że było mi po prostu przyjemnie. Trwałam jakby w transie, z którego wyrwał mnie dopiero dotyk męskich dłoni na biodrach. Zostałam przyciągnięta do twardego torsu, o który opadłam się rękami. Był ode mnie wyższy o dobre 30 centymetrów, sięgałam Mu niespełna do ramion. Nie stanowiło to jednak dla mnie problemu. Mimo że górował nade mną, nie czułam się przytłoczona. Stanowił swoistą barierę przed światem zewnętrznym. Nasz wspólny taniec stał się jeszcze bardziej wyzwolony, może nawet drapieżny. Każdy ruch i gest był nasycony napięciem seksualnym. Nie byłam znawczynią tematu, dopiero stawiałam pierwsze kroki w tej sferze, lecz przy nim nabierałam dziwnej pewności siebie. Nawet nie wiem jak to się stało, że jakiś czas później znalazłam się z Nim w łazience. Aidan chwycił mnie zwinnie za uda bym znalazła się na zimnym kamiennym blacie umywalki. Sam stanął między moimi nogami, które instynktownie oplotłam wokół jego bioder. Posłał mi wygłodniałe spojrzenie, zupełnie jakby chciał się na mnie rzucić. Nie bałam się jednak. Jedyne co w tym momencie czułam to pragnienie, by znów Go poczuć. Nie byłam w stanie skupić się na czymkolwiek innym. Nie przejmowałam się nawet, że jesteśmy w klubowej toalecie, gdzie w każdym momencie ktoś może wejść. Albo zacząć dobijać się do drzwi, bo Aidan na szczęście pomyślał o przekręceniu zamka. Tak czy owak, po niespełna kilku sekundach byłam w połowie naga i rozgrzana do czerwoności. Wszystko działo się jakby samoistnie, w przyśpieszonym tempie. Dłonie, usta, skóra przy skórze, zmieszane oddechy, połączone ciała. Nie było czasu na grę wstępną czy chwile zawahania. Oboje wiedzieliśmy, po co tu jesteśmy i czego chcemy. Ja chciałam Jego. I nawet na chwilę był mój, wtedy gdy zacisnął mocno palce na mojej talii, a usta i zęby zamknął na odkrytym ramieniu, by zagłuszyć dźwięki przetaczającego się przez nasze ciała huraganu zwanego orgazmem. To było nie do opisania. Wystarczyło kilka silnych pchnięć, bym poszybowała ku największej rozkoszy. Było to tak intensywne, że pewnie bym upadła, gdyby nie fakt, że siedziałam na umywalce. Równie nagle jak się zaczęło, skończyło się. Kolejny raz, gdy było po wszystkim, doprowadziliśmy się do ładu i jakby nigdy nic opuściliśmy klub bez słowa. Tym razem nawet zaproponował, że mnie odwiezie, ale nie chciałam ryzykować, że Isabell lub Liam Go zobaczą i zaczną zadawać niewygodne pytania. Poczekał ze mną na przyjazd taksówki, lecz w dalszym ciągu niewiele się odzywał, a już na pewno żadne z nas nie komentowało tego, co miało miejsce miedzy nami. Dopiero, gdy zielony eko Prius zatrzymał się przy krawężniku Aidan złapał mnie gwałtownie za ramię, przyciągnął do siebie i mocno pocałował. Z zaskoczenia nie zdążyłam zareagować. Do tej pory nigdy jeszcze nie pocałował mnie w usta, nie wiem czemu, ale unikał takiego kontaktu. Chciałam poznać jego smak, ale zanim się ocknęłam On już się odsuwał.
- To się nie może więcej powtórzyć. – Powiedział, ale jakby z nutą niepewności.
- Żałujesz? – zapytałam cicho, choć bałam się odpowiedzi.
- Wiem, że powinienem, ale do cholery, nie potrafię. – wyznał zrezygnowany, a moje serce drgnęło radośnie. Nie wiem, co miały znaczyć te słowa, ale liczył się efekt końcowy, nie żałował. Ja też nie. Dzięki temu zyskałam nową nadzieje, że jeszcze nie wszystko stracone. Z tą myślą i z uśmiechem na ustach wracałam do domu.
CZYTASZ
Przewinienie (cz.2.)
RomanceSonia w swoim 23-letnim życiu wycierpiała już wiele. Dlaczego los znów rzuca jej kłody pod nogi? Pragnęła być po prostu szczęśliwa, mieć kogoś kto ją pokocha. Czy to tak wiele? Czy to grzech mieć marzenia? Wkrótce Bóg wysłucha jej błagań, ale zrobi...