Rozdział 14.

2K 83 0
                                    

- Muszę Ci coś powiedzieć - oznajmiłam na samym początku mojej rozmowy z Isabell. Tak jak obiecałam, miała cały dzień zarezerwowany tylko dla mnie. Nie mogłam dłużej zwlekać z powiedzeniem jej o mojej ciąży. - Jestem w ciąży.

Zaskoczona dziewczyna siedziała naprzeciw mnie i nerwowo obracała w palcach groszkowy kubek. Chciało mi się śmiać, nie wiem czemu, ale rozbawił mnie ten widok.

- Czy ktoś Cię skrzywdził? - zapytała z chmurną miną moja przyjaciółka, a ja już nie mogłam powstrzymać się przed parsknięciem. Coś w tym było, ale nie do końca chodziło o to, o czym pomyślała.

- Jeśli pytasz, czy zostałam zgwałcona, to oczywiście że nie. To trochę długa historia. - Próbowałam grać na czas, ale wiedziałam, że i tak muszę ją opowiedzieć. Tylko, że wersje odrobinę zmienioną.

- Ale mnie wystraszyłaś. - westchnęła Isa i spojrzała na mnie przenikliwie, aż się zlękłam, że odczyta moje myśli, więc prędko kontynuowałam, aby już mieć to za sobą, a kobieta przestała snuć przypuszczenia.

- Isabell, wiesz o mnie wszystko. Wiesz, że moja mama umarła po walce z chorobą, a tata i siostra zginęli w pożarze. Wiesz, że gdyby nie Liam ja także mogłabym już nie mieć szansy tu z Tobą gadać. Mimo że minęło już sporo czasu, to wciąż bardzo mi ich brakuje. Oprócz Was, nie mam nikogo. A nie chcę być już sama. Marzyłam o rodzinie. Nie chciałam dłużej zwlekać i postanowiłam wziąć sprawy we własne ręce. - oznajmiłam bez zająknięcia, bo już wcześniej ćwiczyłam w myślach te przemowę.

Zapanowała krępująca cisza. Szatynka przetwarzała to, co właśnie jej powiedziałam i jakby nie wydawała się do końca przekonana.

- Soniu, bardzo mi przykro. Rozumiem Twój ból po stracie i w ogóle, ale wybacz, bo totalnie nie rozumiem, co chcesz mi dać do zrozumienia. - Isa wyglądała na zagubiona.

- Jestem w ciąży. - powtórzyłam dobitnie.

- Ale jak? - dopytywała.

- Poddałam się zabiegowi sztucznego zapłodnienia. - powiedziałam szybko póki miałam na to odwagę.

- Co? Jak? Kiedy? Dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziałaś? - Isabell wyglądała na zasmuconą, nieco rozczarowaną. Miałam wyrzuty sumienia, że tak ją potraktowałam, ale nadal nie mogłam wyznać jej prawdy.

- W Austin. Dowiedziałam się, że Maddy w ten sposób urodziła Laurę. A gdy zobaczyłam jak wspaniałą rodzinę tworzą, też tego zapragnęłam. Może to był impuls, ale nie żałuję. Na ostatnim badaniu lekarz potwierdził zagnieżdżenie się zarodka. Jestem taka szczęśliwa.

Isabell nie do końca dzieliła mój optymizm, bo tylko siedziała i patrzyła na mnie niezrozumiale.

- Okej, powiedzmy, że rozumiem Twoje powody, częściowo, ale okej. Tylko powiedz mi jedno. Nie pomyślałaś o tym, że dziecko musi mieć ojca? Jak Ty to sobie wyobrażasz? Jak sobie poradzisz? Jesteś młodziutka, a do tego sama. - Tu się zająknęła, bo chyba dotarło do niej, co powiedziała. - Przepraszam, źle to zabrzmiało. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Chodziło mi tylko o to, że wychowanie dziecka to poważna sprawa. Jesteś pewna, że sobie poradzisz? - głos Isy przepełniony emocjami aż ociekał troską i szczerym przejęciem. Była wspaniała przyjaciółka.

- Isabell, ja to wszystko wiem. Myślałam nad tym. Ale czy to że nie znalazłam jeszcze odpowiedniego faceta ma mnie powstrzymać przed byciem szczęśliwą? - próbowałam pokazać swój punkt widzenia. Był on nieco naciągany, ale w tej akurat kwestii zawsze myślałam tak samo.

- Soniu, to Twoje życie, Twój wybór. Szanuję to. Poza tym teraz już i tak żadna z nas nie ma na to wpływu. - smętnie podkręciła głową Isa. Zrobiło mi się trochę przykro.

- Uważasz że popełniłam błąd? - zapytałam cicho bojąc się usłyszeć odpowiedź.

- Nie wiem czy błąd. Dziecka chyba nie można nazwać błędem. Chodzi mi jedynie o twoje dobro. Jesteś szczęśliwa? - poczułam jak przyjaciółka objęła moją dłoń. Uścisnęłam ją.

- Jestem. Może nie jest idealnie tak jak o tym zawsze marzyłam, ale cieszę się że rośnie we mnie nowe życie. Zawsze chciałam zostać mamą. Nawet jeśli to nagła decyzja, to nie żałuję. - potwierdziłam z mocą. Wierzyłam w te słowa. Może rzeczywiście ta cała otoczka w moje opowieści została nieco zmieniona, ale sens pozostał ten sam. Jestem w ciąży i bardzo się z tego powodu cieszę.

- Najważniejsze żebyś była szczęśliwa. - dodała moja przyjaciółka i byłam jej za to wdzięczna. - A co z ojcem? - popatrzyłam na nią niedowierzając. Skąd ona..? - W sensie dawca. Kto jest dawcą nasienia? - zapytała ze śmiechem, a mi cała krew odpłynęła z twarzy i modliłam się żeby tego nie zauważyła.

- Według danych jest to 32- letni szatyn, bodajże dealer samochodowy, wysoki, umięśniony, bardzo ponętny i seksowny. Brak chorób genetycznych, bez nałogów. Nic więcej mi nie trzeba wiedzieć. - zmyśliłam na poczekaniu, w sumie dumna ze swej twórczości.

- A znasz jego tożsamość?

- Nie, ochrona danych osobowych czy coś... - tłumaczyłam choć nie miałam pojęcia czy jest to zgodne z prawdą. Nie znam się na tym. Miałam tylko nadzieję, że brzmię wiarygodnie.

- A jak jakimś cudem gościu dowie się, że zostanie ojcem to może ubiegać się o prawa rodzicielskie? - inteligentnie dedukowała Isa. Nie doceniłam jej.

- Nie. Podpisał klauzule o zrzeczeniu się wszelkich praw. Będę jedynym rodzicem tego dziecka. Ale zadbam o to, aby nic mu nie zabrakło. Będę najlepszą matką, postaram się. - przyrzekłam przed nią i przed samą sobą.

- Na pewno. A ja będę najlepszą ciocią. - zaśmiała się wesoło moja przyjaciółka. Napięcie nieco zniknęło, a temat naszej rozmowy zszedł na planowanie przygotowań na przyjęcie dziecka, patrz zakupy, ubranka, urządzanie pokoju i tak dalej. Było wesoło i byłam zadowolona że miałam taką cudowna koleżankę.

Przewinienie (cz.2.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz