**************
Mam nadzieję, że już będzie coraz ciekawiej. Miłego czytania :)
**************
Aidan
- Zrobię wszystko, aby dorwać tego dziada! - Wrzeszczy, nieco bełkotliwie już, Elizabeth.
- Wyluzuj Mała, na dziś chyba wystarczy. Chodź, zaprowadzę Cię do pokoju. - chwyciłem blondynkę pod ramiona, a ona uwiesiła się na mnie bez wahania. Powoli, krok za krokiem, aż znaleźliśmy się w wynajmowanym przez nią pokoju hotelowym. Nie była stąd, przyjechała dla Bourdo, ale wtedy wszystko się rypło.
- Okłamał mnie. Ten jebaniec ma żonę, ma dzieci. Dlaczego zapomniał o nich wspomnieć? - żaliła się kobieta, pogrążona jakby w transie. Dobrze, że siedziała już na łóżku, bo inaczej mogłaby polecieć.
- Pamięć nie ma tu chyba nic do rzeczy. Zrozum, że nie mógł Ci wyznać prawdy, choć nawet nie wiem, czy on zna takie słowo. Jego życie to jedno wielkie kłamstwo.
- Ale mówił, że mnie kocha. - ciągnęła swój wywód wstawiona Elizabeth. Była jednak na tyle przytomna, by wstać, rozebrać się do bielizny i położyć się jak należy. Gdy przyłożyła głowę do poduszki zapytała nieco spokojniejszym już tonem - Byłam tylko jego zabawką. Zwykłą dziwką, którą miał na każde skinienie. Jestem idiotką, jak mogłam się niczego nie domyślić. - łzy zaczęły spływać po delikatnej skórze policzków dziewczyny, a wtedy moje serce zabiło mocniej.
- Przykro mi, że to Cię spotkało. Ale nie bądź dla siebie zbyt ostra, to nie Twoja wina, że dałaś się omamić i nabrać na jego czułe słówka. Chodź to nie najgorsze z jego uczynków, to zdaję sobie sprawę, że dla Ciebie okazały się bardzo krzywdzące. Niestety faceci to idioci, zwłaszcza gdy chodzi o kobiety. - nie mogłem patrzeć jak cierpi. Była nawet starsza ode mnie, po niewinności nie pozostał żaden ślad, a jednak. Leżała teraz i płakała jak dziecko, bo została oszukana i zdradzona. To wszystko wina Bourdo. Więc dlaczego miałem wyrzuty sumienia?
- Ty na pewno taki nie jesteś. - odpowiedziała z wyczuwalną nutką optymizmu w głosie.
- Muszę Cię zmartwić, bywam jeszcze gorszy.- przed oczami ukazała mi się scena z Sonią, wtedy przed domem. No właśnie, potępiam innych, a sam nie jestem lepszy.
- Chodzi o kobietę? - zapytała z uwagą.
- Nie chcę o tym gadać. - uciąłem temat. - Powinnaś iść już spać.
- Nie jestem śpiąca. I nie chcę zostać sama. Możesz jeszcze nie wychodzić? Proszę, Colin. - zapytała z takim żalem w głosie, że nie mogłem jej odmówić. W ogóle miała w sobie coś takiego, że przy niej czułem rzeczy, których nie chciałem czuć. Wcale nie chciałem nic czuć. No może poza ciałem tej kobiety.
- Zostanę, ale muszę Ci coś najpierw powiedzieć. Moje prawdziwe imię to Aidan. Możesz się tak do mnie zwracać, gdy będziemy sami. - wyjaśniłem, a blondynka tylko skinęła na potwierdzenie i zrobiła mi miejsce na wielkim łóżku. Nie wiedziałem czego oczekiwała.
- Mam Cię przytulić i poczekać aż zaśniesz? - zapytałem dla pewności.
- Masz sprawić, że będzie mi się lepiej zasypiało. Możesz? - Cholera, nie potrafiłem odmówić. A może po prostu nie chciałem.
Delikatna dłoń sunęła po moim ciele, wywołując we mnie burze. To była dla mnie nowość. Seks w łóżku był dla mnie taką rzadkością, że wręcz czułem się nieswojo. Jednym zwinnym ruchem podniosłem pół nagie ciało swojej partnerki i zaniosłem do łazienki. Rozebrałem nas oboje i wsunęliśmy się pod prysznic. Kabina była na tyle przestronna, że mieliśmy duże pole manewru. Woda lała się z deszczownicy, a ja raz za razem zatapiałem się w miękkim ciele. Jej mokra skóra z plaśnięciem odbijała się od zaparowanych płytek. To nie był akt miłości, to był akt desperacji. Żadne z nas nie patrzyło drugiemu w oczy. Nie wiem jak Lizzy, ale ja w tym momencie nie zamierzałem o niczym myśleć i niczego analizować. Przymknąłem powieki i wykonałem ostatni ruch zanim z niej wyszedłem i wystrzeliłem na szklaną barierę. Woda zmyła wszelkie dowody jeszcze zanim oddechy wróciły do normy. Umyliśmy się dokładnie, wysuszyliśmy i pokierowałem blondynkę do łóżka.
- Poradzisz już sobie? - zapytałem bezpośrednio, choć wiem jak to mogło zabrzmieć.
- Nie ma sprawy. Idź. - mówiła już prawie przez sen. - Dobranoc Aidan.
- Dobranoc, Lizzy.
Wyszedłem z hotelu, a nocne powietrze owiało moje zgrzane ciało. Zbierał się mróz, co w Europie nie jest takim zaskoczeniem jak w Stanach. Z moich ust wydobywał się obłoczek pary, gdy pieszo wracałem do wynajmowanego mieszkania. Po powrocie wyjąłem z lodówki butelkę zimnego piwa i padłem na kanapę. Nawet nie włączyłem telewizora. Pod mymi powiekami rozgrywał się inny scenariusz. Taki, z którego nic nie rozumiałem. Wypiłem wszystko jednym duszkiem i wiedziony impulsem chwyciłem telefon. Wybrałem numer, którego miałem już nigdy nie używać, jedyny w spisie, nieopatrzony nazwą, który i tak znałem już na pamięć.
Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci, czwarty...
- Halo? - fala emocji zaatakowała moje zmysły tak, że nie mogłem wydusić słowa. - Halo! - Pytał głos w słuchawce. Głos, który śnił mi się po nocach. Głos, który jako jedyny wzbudzał we mnie uczucia, o których nie chciałem pamiętać. - Josh, jeśli to Ty to przestań robić sobie jaja i rusz swój zgrabny tyłek, bo czekam na Ciebie od godziny. Masz minutę! - I rozłączyła się nagle zostawiając mnie z jeszcze większą mieszanka emocji i myśli w głowie.
Tym razem chwyciłem butelkę szkockiej i ostatnie, o czym pomyślałem przed snem to " Jestem idiotą!" .
CZYTASZ
Przewinienie (cz.2.)
RomanceSonia w swoim 23-letnim życiu wycierpiała już wiele. Dlaczego los znów rzuca jej kłody pod nogi? Pragnęła być po prostu szczęśliwa, mieć kogoś kto ją pokocha. Czy to tak wiele? Czy to grzech mieć marzenia? Wkrótce Bóg wysłucha jej błagań, ale zrobi...