Cześć! :)
Taaaadaaam! Widzicie? Trochę motywacji od wiernych czytelników, trochę wolnego w pracy i od razu nowe rozdziały same się piszą :D Oby tak dalej :P
Miłej lektury :)
***************************************
Sonia
- Teraz to już musisz powiedzieć Mu prawdę. - strofowała mnie Maddy. Laura bawiła się z Colem, jeśli machanie różnymi zabawkami przed twarzą można w ogóle nazwać zabawą, a my z ciocią popijałyśmy kawę w salonie.
- No i niby mam to zrobić przez telefon? Oszalałaś? - uniosłam się. Nie takich rad potrzebowałam.
- Może nie przez telefon, ale czym prędzej to zrobisz tym lepiej dla wszystkich. - Pouczała mnie nadal Maddy. Łatwo Jej mówić.
- Ale ja nawet nie wiem kiedy Aidan wróci. Powiedział tylko, że musi dokończyć zlecenie i dopiero, gdy będzie miał dopięte wszystko na ostatni guzik, będzie mógł do nas wrócić. Cholera, ja nawet nie wiem czym On się zajmuje i jak wygląda Jego życie na co dzień. To jakiś obłęd. - dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak mało o Nim wiem. Jak niby mamy budować wspólną przyszłość skoro tak niewiele o sobie wiemy...
- Nie ufasz Mu? - to pytanie, na które usilnie szukałam odpowiedzi.
- Chcę Mu ufać, naprawdę. Tylko w takich momentach jak na przykład teraz, zaczynają mnie nachodzić niepokojące myśli. A co jeśli On tam w Londynie kogoś ma? Przecież od początku wiedziałam jaki z niego Alvaro. Skąd mam mieć pewność, że nie wrócił tam dla jakiejś kobiety? - dałam obawom ujrzeć światło dzienne.
- Jak możesz tak myśleć? Przecież dopiero co opowiadałaś mi jak w ciągu ostatnich dni na Ciebie patrzył, z troską i żarem. Jak wielbił Twoje ciało oraz dbał o Twoje uczucia i doznania. Jak świetnie dogadywał się z Colem. Myślisz, że każdy facet tak już ma? Możesz mi wierzyć, że nie. I dlatego uważam, że zamiast doszukiwać się rzeczy, których nie ma, powinnaś zebrać się w sobie i zawalczyć o lepsze jutro. Nie znam Go, ale z opowiadań wydał mi się porządnym mężczyzną. Może naprawdę się zmienił, dojrzał. Zostaw przeszłość za sobą, idź do przodu. Tylko otwierając się na drugiego człowieka dowiesz się, co znaczy kochać i być kochanym. Zaryzykuj. - słowa Maddy jak zwykle stanowiły dla mnie cenne wskazówki. To już nie było grzeczne poklepywanie po ręce tylko motywowanie do działania.
- Coś o tym ryzyku już słyszałam. Może masz rację. Ja naprawdę chcę żeby to się udało. - uświadomiłam siebie, że to szczera prawda. Od dawna niczego tak nie pragnęłam. Aidan jest dla mnie ważny, nasza rodzina, którą przecież możemy być, jeśli tylko na to pozwolę, jest dla mnie ważna. Spróbuję. Podejmę to ryzyko.
- Och Soniu, nie bój się. Nikt Ci nie każe od razu za Niego wychodzić. Na początek po prostu spróbuj Go poznać. Później zdecydujesz, czy właśnie takiego faceta potrzebujesz. Nie spiesz się. - słowa wsparcia ze strony cioci były dla mnie cenne i niosły otuchę.
- Dziękuję Ci, Maddy.
Aidan
Akcja Tenby zakończona fiaskiem. Jakim cudem za każdym razem Bourdo udaje się uciec? Idioci mogli od razu go zgarnąć, a nie czekać jak banda partaczy na mój powrót. Do cholery, jasne że chciałem w tym uczestniczyć, ale zamknięty Bourdo jest zdecydowanie lepszy niż Bourdo na wolności. To jakaś pierdolona farsa..
Po zarwanej nocy i powrocie nad ranem do mieszkania, rzuciłem się padnięty na łóżko, nawet nie miałem siły zdjąć ubrań ani butów. Zakryłem ramieniem twarz i żałośnie westchnąłem w pustą przestrzeń. Do tej pory ceniłem sobie samotność i prywatność. Teraz dałbym naprawdę wiele, by móc poczuć przy swoim boku pachnące kokosem ciało Soni. Ostatkiem sił chwyciłem telefon i wybrałem Jej numer. Musiałem chociaż usłyszeć Jej głos.
- Aidan? - wychrypiała zaspana. No żesz cholera. Pieprzone strefy czasowe. Spojrzałem na zegarek i uświadomiłem sobie, że skoro u mnie jest po piątej to w Colorado minęła już północ.
- Przepraszam Kochanie, że Cię obudziłem. Idiota ze mnie. Zadzwonię jutro, w sensie dzisiaj, ale później. Słodkich snów Moja Piękna. - już chciałem się rozłączyć, lecz najsłodszy głos w słuchawce mnie zatrzymał.
- Nic nie szkodzi. Co się dzieje? - w Jej tonie pobrzmiewała troska. Co za niesamowita kobieta. Tęsknię za Nią.
- Nic, chciałem tylko usłyszeć Twój głos. - przyznałem szczerze. Takie słowa zabrzmiały obco w moich uszach, a jednak mówiłem prawdę. Świadomość rozwijających się we mnie uczuć była trochę przerażająca, a mimo to cieszyłem się.
- Wszystko okej? Nie zadzwoniłeś nawet jak doleciałeś. - wychwyciłem skrywany smutek.
- Przepraszam. Po prostu po powrocie zastałem tu niezły bajzel. Czeka mnie sporo roboty. - wiedziałem, że nie są to zbytnio pocieszające słowa.
- Przykro mi. Ale poradzisz sobie. - Sonia dawała mi wsparcie, o które nawet nie śmiałem prosić. To wiele dla mnie znaczy.
- Dziękuję Kochanie. - nazywanie Jej tak przychodziło mi zupełnie naturalnie.
Nastała chwilowa cisza, podczas której wsłuchiwaliśmy się tylko w swoje oddechy.
- Jesteś tam? - zapytałem półgłosem, gdy milczenie się przedłużało.
- Jestem. - wyszeptała.
- Jak Ci minął dzień? - oczami wyobraźni zobaczyłem Sonie spacerującą po parku z Colem, albo uspokajającą Go, gdy budzi się z płaczem.
- Tak właściwie to jestem w Austin. Odwiedzam Maddy. - tym mnie zaskoczyła. Nie spodziewałem sie, że podróżowanie z dzieckiem przychodzi Jej tak łatwo. Ale może to i dobrze. Może zgodziłaby się przylecieć tu do mnie, do Londynu na jakiś weekend. Albo lepiej nie. Lepiej jeśli nikt się nie dowie o naszej relacji, przynajmniej dopóki Bourdo nie wyląduje za kratami. Nie mogę ryzykować Ich bezpieczeństwa. Z dala ode mnie są bezpieczni. Kolejny powód by jak najszybciej pozbyć się tego skurwysyna.
- To dobrze. - zdołałem tylko tyle wykrztusić, bo nadmiar emocji powodował ucisk w gardle.
- A jak Twoja praca? - to pytanie zbiło mnie z tropu.
- Soniu... - zacząłem się jąkać, a kobieta słysząc moje zmieszanie kontynuowała.
- Nie jesteś inżynierem, prawda? - mogłem się tego spodziewać...
- Teoretycznie jestem. Tylko nie tym się akurat zajmuje. Nie mogę Ci jednak teraz tego wytłumaczyć. Przykro mi. Tak będzie lepiej. - Próbowałem Ją jakoś przekonać, a Ona nawet nie naciskała. Ulżyło mi. Nie mogłem wyznać Jej prawdy, a jednocześnie nie chciałem Jej okłamywać. - Wytłumaczę Ci to jak już wrócę.
- Dobrze. - przytaknęła zgodnie.
Ta kobieta to spełnienie moich marzeń. Mógłbym już teraz wyznać Jej dozgonną miłość, ale nie sądzę żeby to był rozsądny pomysł. Sonia jest wyjątkowa i wymaga wyjątkowego traktowania. Wszystko w swoim czasie.
CZYTASZ
Przewinienie (cz.2.)
RomanceSonia w swoim 23-letnim życiu wycierpiała już wiele. Dlaczego los znów rzuca jej kłody pod nogi? Pragnęła być po prostu szczęśliwa, mieć kogoś kto ją pokocha. Czy to tak wiele? Czy to grzech mieć marzenia? Wkrótce Bóg wysłucha jej błagań, ale zrobi...