Rozdział 4.

2.3K 85 0
                                    

 Zdenerwowana patrzyłam jak wskazówka na ściennym zegarku powoli, zbyt powoli przesuwa się z cichym pyknięciem. Najbardziej wkurzający dźwięk, a może to tylko przez moje nerwy. Tak czy siak, po najdłuższych w moim życiu pięciu minutach cała spięta spojrzałam na pięć różnych rozłożonych na stole przede mną testów ciążowych. Nabrałam powietrza i zebrałam się na odwagę. Wszystkie wskazywały dwie kreski. Jak to się mogło stać? Och, głupie pytanie, to oczywiste. Tylko dlaczego tak od razu ciąża? Co ja teraz mam zrobić? Jak zareaguje Aidan jak Mu powiem? Powinnam wcześniej pomyśleć o konsekwencjach... Tylko, że jeszcze niedawno byłam dziewicą, miesiączkowałam też regularnie, więc nie miałam powodu by brać tabletki. O gumkach też nie pomyślałam. Zresztą przy Nim w ogóle przestaję racjonalnie myśleć...

Podstępem, niby od niechcenia, wyciągnęłam od Isabell do Niego numer. To nienormalne, że do tej pory go nie miałam. Próbowałam się do Niego dodzwonić, jakoś się umówić, przecież powinien wiedzieć, że zostanie ojcem. Wprawdzie żadne z nas tego nie planowało, ale czym dłużej wiedziałam o ciąży, tym bardziej się cieszyłam. Zawsze pragnęłam mieć dużą rodzinę, dzieci. Na męża póki co nie liczyłam, ale miałam nadzieję, że jakoś się dogadamy w kwestii wychowania dziecka. Tylko co z moich prób i starań skoro nie raczył ode mnie odebrać telefonu. Nawet jeśli gdzieś wyjechał to chyba nie znaczy, że jest na końcu świata, gdzie nie ma nawet zasięgu. Byłam w kropce. Nie mogłam nikomu wyznać prawdy, przynajmniej dopóki Aidan się nie dowie. Nie zostało mi nic innego niż czekać na Jego powrót.

Mijały kolejne dni. Co wieczór wybierałam ten sam numer w nadziei i jednocześnie z obawą, że odbierze. Nic z tego. Umówiłam się do lekarza, poddałam szczegółowym badaniom i nie było już żadnych wątpliwości. Zostanę mamą. Symptomy ciąży stopniowo się nasilały, miałam nudności, na szczęście tylko z rana, czułam się senna i zmęczona. Za wszelką cenę jednak starałam się, by nikt niczego nie zauważył. Tylko jak długo uda mi się ukrywać mój stan? Okaże się. Nie chciałam się denerwować na zapas, musiałam dbać o to maleństwo, które rozwijało się pod moim sercem.

Umówiłyśmy się z Isabell w sobotę na zakupy. Przyjechała po mnie swoim białym Mini i pojechałyśmy na centrum handlowe. Nie byłam przyzwyczajona do takich wypadów ani do wizyt w drogich markowych butikach. Wolałam małe sklepy, najlepiej pracownie początkujących, jeszcze nieodkrytych młodych projektantów. W takich miejscach człowiek mógł się spodziewać wszystkiego. Muszę przyznać, że miło spędziłam czas z przyjaciółką. Gdy siedziałyśmy w ogródku małej przytulnej kawiarenki i popijałyśmy świeżo wyciskane soki z warzyw i owoców, aż mnie korciło by podzielić się sekretem z moją towarzyszką. W ostatniej chwili się powstrzymałam. Na obiad wróciłyśmy do rezydencji, gdzie tym razem to Liam przygotowywał posiłek. Isa nabijała się, że tym bardziej powinnyśmy zjeść na mieście, bo nie wiadomo, czy cokolwiek w menu jej narzeczonego będzie jadalne. Okazało się, że mężczyzna choć bez dużego doświadczenia w tej kwestii to ma do tego prawdziwy talent. Mogłoby się wydawać, że Spaghetti Alla Carbonara to z pozoru banalne danie, dla mnie w tej chwili to jednak spełnienie marzeń. Po tak aktywnym i męczącym popołudniu byłam głodna jak wilk. Poza tym teraz jadłam za dwoje. Po posiłku Liam zamknął się w swoim gabinecie, a my z Isą przeszłyśmy do ogrodu, Isa ze swoim nieodłącznym groszkowym kubkiem kawy, a ja z filiżanką herbaty z sokiem malinowym. Zawsze byłam bardziej zwolenniczką tej drugiej, więc teraz na szczęście przyjaciółka nie miała powodu by cokolwiek podejrzewać. Gawędziłyśmy sobie na różne tematy, a ja próbowałam podpytywać ją o plany ślubne. Dowiedziałam się, że planują wesele dopiero w przyszłym roku, też na święto wiosny, bo mojej przyjaciółce marzy się ceremonia w ogrodzie botanicznym. Już niejednokrotnie słyszałam historię o tym, w jaki to romantyczny sposób Liam wyznał Isabell miłość. Jak dla mnie to odrobinę przesłodzone, ale ważne że oni są szczęśliwi. I z tego, co mi wiadomo zamierzają cieszyć się tym szczęściem tylko we dwoje jeszcze co najmniej rok, a nawet dwa. Ich wybór. Ja go w sumie nie miałam. Moje myśli znów powędrowały do stanu, w jakim jestem oraz do sytuacji, w której się znalazłam na własne życzenie. Coraz liczniejsze obawy mnie nachodziły. No bo jak ja sobie poradzę? Mam dopiero 23 lata, nie mam pracy, pieniądze też kiedyś się skończą, a będzie ich potrzeba jeszcze więcej... Nie mam rodziny, nie mam nawet partnera, jedynie parę przyjaciół, którym nie mogę wyznać prawdy. No i nie wiem, czy moje dziecko będzie miało ojca, bo jak na razie nie udało mi się Go poinformować o tej radosnej nowinie. Nie wiem jak zareaguje i strasznie się tego boję.

Słoneczne popołudnie zmieniło się w już nieco mniej pogodny wieczór, więc wróciłyśmy do środka, ale powoli muszę zbierać się do domu. Wprawdzie nikt tam na mnie Ne czeka, ale lubię to mieszkanie i chcę już odpocząć w wygodnym łóżku z atłasową pościelą. Taka wizja od razu poprawiła mi humor. Już miałam wzywać taksówkę, gdy drzwi gabinetu Liama otworzyły się na oścież i stanął w nich nie gospodarz, a jego przyjaciel. Aidan wyglądał jakoś inaczej. Wydawał się zaskoczony nie mniej niż ja. Spojrzał na mnie jakoś tak z napięciem, może nawet z żalem, lecz kompletnie nie ogarniałam powodu takiego zachowania. Co się zmieniło przez te kilka tygodni? Poza tym, że jestem w ciąży, ale On o tym jeszcze nie wie. No właśnie, słowo JESZCZE jest kluczowe. Moje ciśnienie skoczyło gwałtownie, a przed oczyma zobaczyłam mroczki. Zachwiałam się lekko, lecz nie upadłam, bo męskie dłonie chwyciły mnie wpół, chroniąc przed spotkaniem z podłogą. Wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na mnie zaniepokojeni, lecz nie wiedziałam jak mam wytłumaczyć chwilowe zasłabnięcie nie wyjawiając przy tym prawdy. Usiadłam na krześle i z wdzięcznością przyjęłam od Isabell szklankę wody. Nikt o nic na szczęście nie pytał. Zbagatelizowałam zajście wyświechtanym frazesem „To nic takiego" i z przyklejonym do ust uśmiechem cicho pożegnałam się z towarzystwem. Po chwili jednak drzwi frontowe ponownie się otworzyły i wybiegł Aidan. Zawołał za mną, więc zaczerpnęłam haust świeżego powietrza i odwróciłam się do niego. Naprawdę źle wyglądał. To niby ja kilka minut wcześniej leciałam z nóg, a mimo to wyglądałam lepiej od niego. Oczywiście nadal był nieziemsko przystojny, ale teraz ten bijący zawsze od niego magnetyzm jakby przygasł.

- Soniu poczekaj! Odwiozę Cię, nie powinnaś wracać sama. – zaoferował pomoc mężczyzna, a ja wahałam się, czy to dobry pomysł by ją przyjąć. Pomyślałam, że jednak to może być jedyna okazja, aby poinformować Go o tym, że spodziewam się Jego dziecka.

- Dobrze, dziękuję. Jeśli to nie kłopot, oczywiście. – podziękowałam kurtuazyjnie, ale nic więcej nie dodałam. Oboje zresztą milczeliśmy dopóki nie znaleźliśmy się pod moim nowym mieszkaniem. W sensie pod blokiem, bo nie zamierzałam zapraszać Go do środka. To zbyt ryzykowne. Zaparkował przy podjeździe i zgasił silnik. Nagle opuściła mnie cała odwaga i zachowałam się jak zwykły tchórz. Uciekłam.

Albo raczej próbowałam, bo ledwo zamknęłam za sobą drzwi, a już Aidan trzymał mnie za rękę i odwracał do siebie. Bałam się spojrzeć Mu prosto w oczy. Bałam się tego, jak zareaguje na wieść o dziecku.

- Hej, porozmawiaj ze mną. – Niby poprosił, ale powiedział to tonem nieznoszącym sprzeciwu. Nie miałam już wyjścia. 

Przewinienie (cz.2.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz