*Hogwart*
W czasie, gdy w pewnej magicznej szkole, nazywanej Hogwartem, leżącej w Szkocji nie było tak wesoło. Uczniowie tejże szkoły byli czarodziejami i walczyli o losy Czarodziejskiej Wielkiej Brytanii. Walczyli przeciwko Lordowi Voldemortowi i jego sługom, nazywanymi Śmierciożercami, którzy chcieli zawładnąć czarodziejskim światem. Była jednak nadzieja, aby go pokonać. Był to pewien młody czarodziej o zielonych oczach i kruczoczarnych włosach, a na jego czole widniał znak w kształcie błyskawicy. Znak Voldemorta. W świecie mugoli chłopiec ten był nikim, a wujostwo nim gardziło. Jednak w świecie magii był bohaterem i wybawcą. Wiecie, o kim mowa? Tak, to Harry Potter.
*Walka*
Chociaż ostateczna wojna jeszcze trwała, to wokół szkoły już leżało wielu poległych z obu stron. Byli to zarówno Śmierciożercy, jak i obrońcy Hogwartu. Nikt z walczących nie miał czasu opłakiwać swoich bliskich zmarłych ze względu na swoje walki, które toczyli... Aż do pewnego momentu. W jednej chwili do wszystkich walczących dotarły słowa dowódców obu stron. Wszyscy czarodzieje skupili na nich wzrok i słuchali wymiany zdań między Voldemortem a Harrym, aż w jednej chwili zaczęli ze sobą walczyć. Nikt nie był pewny, który z ich wygra, gdyż mieli równe szanse, ale każdy ze zgromadzonych miał nadzieję, że to oni wyjdą zwycięsko w tej długiej wojnie.
W pewnym momencie między nimi zabłysły trzy światła. Zielone i czerwone — Tak, jak na cmentarzu, lecz z małym wyjątkiem, gdyż trzecim światłem było koloru białego, którego z początku nikt nie rozumiał i nikt nie wiedział, co oznacza. Wokół dwójki wężoustych zaczęły pojawiać się widma postaci zabitych przez Voldemorta lub jego sługi. Harry nimi się nie przejął, ale mężczyzna zaczął się ich obawiać, gdyż go przerażały. Nagle zielony promień zaczął słabnąć, a Czarna Różdżka wyleciała w powietrze, którą Harry złapał ze zręcznością szukającego. Harry, jak i reszta obserwujących patrzyli, jak ciało Voldemorta niszczeje od jego własnego zaklęcia zabijającego.
Na samym początku zapanował szok. Potem jednak wszyscy walczący przeciwko Ciemnej Stronie zaczęli skakać ze szczęścia, a aurorzy zaczęli wychwytywać Śmierciożerców. Poddani Voldemorta otrząśnięciu się z szoku, nie mając innego wyjścia, zaczęli uciekać przed aurorami, ale nie udało się to wszystkim.
Gdy tylko Harry się otrząsnął, to jako pierwszy zauważył, że postacie, które się pojawiły z białego promienia i w ogóle nie zniknęły, tylko zostali z nim, ale nie zdążył do nich podejść, ponieważ w jego stronę biegła pewna rudowłosa dziewczyna, która miał na imię Ginny Weasley i takim sposobem zaczęli się właśnie całować oraz wyznawać uczucia, lecz ktoś im przeszkodził. Jak się okazało, był to bardzo miły kobiecy głos, którego Ginny w ogóle nie znała. Za to znał go Harry. Chociaż, gdy go ostatni raz mógł usłyszeć, to był na cmentarzu i walczył wtedy z Voldemortem. Dlatego też, gdy się odwrócił, to był w szoku i miał w oczach łzy, ponieważ przed nimi stali jego rodzice. Jak się okazało to kawałek dalej stali Lupinowie i Syriusz z jakąś kobietą oraz rodzice Jamesa i jego brat z rodziną, którzy obserwowali ich poczynania. Ginny nie wiedziała, co się dzieje. Po chwili odezwał się Harry:
- Mamo, tato, czy to naprawdę wy?
- Tak synku. - odpowiedziała mu kobieta. Ginny zrozumiała, co się dzieje i poszła szukać swoich rodziców, żeby Potterowie i ich przyjaciele mogli sobie na spokojnie porozmawiać. Pan Potter nie wiedział, co powiedzieć i dlatego powiedział do Harry'ego, że bardzo urósł. Chłopak zapytał się ich:
- Jakim sposobem wróciliście? - Lily powiedziała, że:
- To dzięki jego miłości i poświęceniu dla innych magia Voldemorta została zniszczona.
- Tak. Masz całkowitą rację, Lily. - powiedział Albus. - Po ochłonięciu przez wszystkich Harry zadał pytanie:
- Co będzie dalej? - A Dumbledore odpowiedział, że:
- Nie wiadomo, co los przyniesie, i że przyjaciele na niego czekają. Cała rodzina podeszła do Lupinów i jak miało się okazać, do małżeństw Blacków. Harry dowiedział się, że Dorcas jest jego matką chrzestną i że wraz z Lily niebawem urodzą dzieci. Harry się zaczął śmiać, dlatego też wszyscy się zapytali, z czego, a on im odpowiedział, że:
- Hogwart tego nie przeżyje. - i też się zaczęli śmiać. Potem wszyscy udali się do rodziny Weasley'ów, gdzie byli też i Luna, Neville oraz Hermiona. Wszyscy zaczęli rozmawiać. I w taki sposób Potterowie się dowiedzieli, że ich syn ma dziewczynę i że jest ojcem chrzestnym małego Teddy'ego.
Potterowie, Blackowie i Lupinowie udali się do domu Syriusza, żeby odpocząć i wrócić jutro pomóc w odbudowie Hogwartu. Tak samo zrobili Weasley'owie, którzy zabrali jeszcze ze sobą Hermionę, Lunę i Neville'a, żeby pomóc w sprzątaniu.
CZYTASZ
Część I - Niespodziewany powrót Gellerta Grinldewalda (Zakończona)
Fanfictionmam nadzieje, że się spodoba