4 ,, Zmieszał Mnie "

604 20 2
                                    

- A rodzina? - zapytałam po kilku minutach ciszy. Równocześnie z tymi słowami do gabinetu jak burza wpadł Adam. Genialny moment.

- Martyna, ty na serio się w nim zakochałaś! - wrzasnął, a ja popatrzyłem się na niego z ironią

- O co ci chodzi, co? Podsłuchiwałeś? - spytałam

- Co nie co, słyszałem - odparł drapiąc się po głowie

- Jak mogłeś?

- Sorki, Martyna... Ale widzę jak cie on pociąga... - rzucił

- Co ty gadasz? Czym miał by mnie pociągać? Niemością? - spytałam nieźle zirytowana. Po patrzyłam się na niego szczerze kręcąc głową

- Inne dziewczyny pociąga, więc myślałem... Że jesteś taka sama

- O czym ty mówisz? Piotrek? Przecież on nawet nie wygląda na jakiegoś tam najgorszego czasu playboya...

- No nie... Ale uwierz mi Martynka, że charakter ma taki, że mało kto by się nie zarzucił specjalnie w jego sidła

- Dzieciaki... Chcecie gadać? Na zewnątrz - wstał Wiktor pokazując na wyjście z gabinetu. Posłusznie wykonaliśmy czynność. Chciałam zostać i dokończyć rozmowę z Wiktorem, jednak coś czułam że Adaś jest bardziej uległy i więcej się od niego dowiem

- Naprawdę taki jest? - spytałam nie dowierzając

- No, tak... Nawet nie wiesz ile dziewczyn się obok niego kręci, więc musiałabyś naprawdę dobrze rywalizować, aby wywalczyć choć jeden mały pocałunek i to w policzko!

- Ale ja nic do niego nie czuje... - powiedziałam niepewnie - A ty mi powiesz? To czemu się tak zachowuje w pracy?

- Oj, oj... Martynka, to dość gruba akcja, z dawnego życia, ale ciągnie się za nim jak smród...

- Czyli nie powiesz? - zapytałam siadając na kanapie w socjalnym

- Uwierz, że bym ci powiedział, bo jesteś naprawdę mega babka, jednak nie mogę. To mój przyjaciel, więc wiesz... Długo ubiegałem o to, aby mi powiedział, więc nie chcę tego zaprzepaścić

- Rozumiem - Postanowiłam nadal nie ciągnąć tej rozmowy, jednak tak bardzo mnie to kusiło. Na serio był bardzo zwariowany. O ile mogę go w takim świetle przedstawić.
Po dyżurze usiadłam na pobliskim przystanku autobusowym. Była dwudziesta trzecia, więc już zapadł środek nocy. Musiałam się przyzwyczaić do mojego nowego trybu życia. Siedziałam jedyna na drewnianej ławce. Wyciągłam telefon. Mialam jeszcze pół godziny, więc postanowiłam wstąpić do całodobowego sklepu i kupić coś na śniadanie. Po w końcu jedzonko od mamusi musiało się kiedyś skończyć. Po jakimś czasie wróciłam z siatką z zakupami. Sprawdziłam godzinę. No tak. Nie byłabym sobą gdybym się nie spóźniła. No cóż... Poczekam na kolejny. Patrzę na rozkład jazdy. Nie wierzę w mój pech. To był ostatni autobus. Uderzyłam ze złością w tablice z informacjami. Po kilku sekundach syknełam z bólu. Wzięłam głęboki oddech i zabrałam zakupy. Ruszyłam do mieszkania. Po chwili, jednak rozległo się trąbienie jakiegoś samochodu. Jechał pomału, równo ze mną. Siedział w nim jakiś mężczyzna, jednak nie mogłam dostrzec kto to był.

- Podwieść cię gdzieś? - spytał obojętnym tonem

- Nie dzięki - rzuciłam oschle. Przez całe życie byłam uczona, że nie można wsiada do nieznajomych samochodów. Moi rodzice kładli na to jeszcze większy nacisk, ponieważ mój ojciec jest wielce szanowany prawnikiem i czasami zdarzają się groźby w jego stronę.

- Napewno? - spytał, a ja obróciłam się w jego stronę. Światło z lampy padło prosto na jego twarz. Rozpoznałam w niej Piotra.

- Piotr? - spytałam, ale raczej twierdząco

- No, tak... W siadaj - rzucił, a ja wykonałam polecenie. Nie wiem czemu to zrobiłam. Jakaś dziwna moc mi to rozkazała. - Gdzie mieszkasz? - zapytał jak gdyby nigdy nikt, a ja popatrzyłem się na niego - Powiedziałem coś nie tak?

- Nie, przepraszam... Zamyśliłam się... Ulica Zielona... - odpowiedziałam zerkając na niego

- Coś nie tak? - spytał, a ja zobaczyłam w nim zupełnie innego człowieka

- Czemu w pracy jesteś zupełnie inny? - spytałam prosto z mostu, jednak czułam, że nie powinnam

- Wydaje ci się - odrzucił chowając przede mną wzrok. Przestałam wypytywać. Czułam, że to źle z mojej strony. Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłam i się z nim pożegnałam. No cóż... Nie mogłam zupełnie w to uwierzyć! Poczułam się tak dziwnie... Zmieszał mnie... Naprawdę... Po przyjściu nie chciało mi się już nic jeść, więc bez skorzystania z toalety położyłam się do łóżka. Myślałam o nim. Kobieto, on cię naprawdę zauroczył!

//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz