22. Jeśli ten przekaz tak bardzo mnie zabolał, to jak mocno musiał uderzyć w..."

454 20 6
                                    

Martyna

Rano obudziłam się wtulona w wygodną poduszkę. Chwilę myślałam, aby sobie wszystko do końca uświadomić. No tak, byłam u Piotrka. Muszę w końcu wrócić do swojego mieszkania. Tak dawno w nim nie byłam, a to w końcu moje mieszkanie. No cóż... Było mi tu o wiele lepiej z różnych przyczyn, jednak najważniejsza była bezpośrednio związana z Piotrkiem. Po chwili usłyszałam krótkotrwały brzęk podobny do wczorajszego. Nie mylilam się. Telefon Piotra znów oznajmij przyjście wiadomości. Tym razem telefon wzięłam do ręki i zaczęłam czytać SMS, których było tysiące. Były różnego pochodzenia - z różnych numerów. Były niezbyt przyjazne. Co ja mówię? Były okropne! Niektóre były tak obleśne i krzywdzące, że czasami nie mogłam ich doczytać do końca. Jeśli ten przekaz tak bardzo mnie zabolał, to jak mocno musiał uderzyć w Piotrka, który był głównym celem tych bolących SMS, które naprawdę coś odbijały w człowieku - coś co było strasznie męczące i jakże ostre jak żyletka, która bez jakichkolwiek pozwoleń tnęła serce na malutkie kawałeczki. Pogrążona w swoich okropnych myślach nawet nie zauważyłam, kiedy to usłyszałam nad sobą niski głos Piotrka.

- Jest ich tysiące. Nie masz tyle czasu, aby ich przeczytać - rzucił ironicznym głosem, a ja podskoczyłam. A wracając do jego ironi? Boże, jak on daje radę utrzymać, choć trochę swojego życiowego humoru podczas, gdy cała ciecz bólu leje się na niego i parzy...

- Przepraszam - wydukałam odkładając jego telefon na poprzednie miejsce i połykając głęboko ślinę.

- Nie, no... Nic się nie stało. Co miałem przed tobą ukrywać? Jakieś praktycznie nic nie znaczące konserwację, w których jedynymi nadawcami byli ludzie, z którymi na co dzień mamy styczność? - rzucił to z tak kpiącymi gestami, że nie mogłam uwierzyć. Uśmiechnęłam się, jednak to nie była moja wola.

- Nie czytaj tego. To są nic nie znaczące fałszywe słowa

- Nic nie znaczące? Z tym mogę się po kłócić... - rzucił siadając niedaleko mnie

- Nie to miałam na myśli, po prostu... - chciałam zacząć się tłumaczyć, jednak zanim zdołałam to zrobić to towarzysz wtulił moją głowę w swoją klatkę piersiową. Odwzajemniłam to. Nie potrafiłam za żadne skarby inaczej postąpić. Był dla mnie zbyt ważny. Nie mogłam zostawić go samego z tymi bezmyślnymi niszczącymi człowiekowi życie słowami. Jakimi ludźmi trzeba być, aby tak perfidnie oskarżać osobę, którą nigdy nie poznali z bliższej strony. Przecież oni nic o nim nie wiedzą, a słowa przelane na papier. W tym przypadku na papier gazety są absolutnie nieprawdziwe i jakże 'dopiększone' przez tragiczne słownictwo, które trzyma człowieka w wielkiej odchłani niepewności. Bo skoro było gotowi posunąć się do takich czynów, to co może się wydarzyć jutro, za tydzień, miesiąc? Co jeśli kiedyś ludzie zakoloryzowani tymi podtekstami, kiedyś postanowią postawić przed Piotrkiem swój własny rzekomy sąd ostateczny. Co jeśli zostanie skrzywdzony tak doszczętnie, że nie pozostanie po nim żadna mała anedgotka? Naprawdę to jest trudne do pojęcia, co się dzieje z teraźniejszymi ludźmi, którzy naprawdę zrobią wszystko, aby swoim zdaniem unowocześnić społeczność. Nie wiadomo. Nikt tego nie wie... Nikt nie wie, co będzie jutro, za tydzień, miesiąc rok czy całe stulecie. Chwilę patrzyłam mu prosto w oczy, jednak po chwili złapałam go za oba policzka i moment później byłam już zatopiony w jego usta.

- No dobra - rzucił, gdy już się od siebie oderwaliśmy - Zrobiłem śniadanie, zjesz prawda?

- Nie, myślę że pójdę już do swojego mieszkania.

- Hm... A jeśli Ci nie pozwolę - gdy wstalismy złapał mnie za biodra delikatnie przyciskając do ściany.

- Mhm... Będę musiała się kogoś poradzić. Jak wyjść z sieci mężczyzny...

- Mhm... A po co ci takie porady, co? Nie dobrze ci ze mną? - Nic nie mówiąc podniosłam twarz i delikatnie pocałowałam mężczyznę w skroń.

- Kocham cię

//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz