17. Jesteś dla mnie bardzo ważna. Kocham cie, jednak muszę zniknąć z tego...

503 16 0
                                    

- Więc zrozumie Pan jak na razie Pana zawieszę? - powiedział w połowie rozmowy. Uśmiechnąłem się. Pokiwałam głową, a po chwili wyszedłem wkurzony. Jednak jeśli jedna rzecz się zacznie sypać to reszta będzie się za nią ciągnąć. Nie miałem ochoty zupełnie na takie bezcelowe życie. Postanowiłem wyjechać. Jak najdalej stąd. Byle jak najdalej z tego feralnego miejsca. Przebrałem się i z kartonem swoich rzeczy wyszedłem z szatni. Zatrzymał mnie Wiktor.

- Gdzie idziesz? Zaraz pewnie będziemy mieć wezwanie. Huczny dzień dzisiaj... - rzucił, a po chwili zauważył karton trzymany w moich rękach - Słuchaj... Taki dzień jak wczoraj naprawdę daje w dupe, ale wyjdziesz z tego zobaczysz... Ochłoń, a najlepiej poproś Górę o jakiś urlop - dodał kładąc rękę na moim ramieniu

- To chyba już nie możliwe... Zawiesił mnie w obowiązkach - rzuciłem ponuro obracając się w stronę wyjścia, jednak on spowodował, abym wrócił do poprzedniej pozycji

- Jak cie zawiesił? Czy on zgupiał? - wzruszyłem ramionami - Czekaj tu. Porozmawiam z nim - rzucił i poszedł w stronę gabinety. Ja jednak nie zamierzałem czekać. Wyszedłem idąc w stronę mojego samochodu.

- Piotrek... - usłyszałem znajomy głos, a po obróceniu się zauważyłem, że to Martyna - Przepraszam, naprawdę... Przepraszam... - zaczęła, a jej oczy się zaszkliły

- Co mam ci powiedzieć? Co? 'Nie no luzik. Nic się nie stało. Poza tym że wszystko wróciło. Cały dramat. A do tego straciłem pracę. Przecież to nic'

- Boże, przepraszam... Odkąd się pojawiłam wszystko niszcze... - rzuciłam, a on się obrócił i zaczął iść, jednak złapałam go za nadgarstek i obróciłam w moją stronę i za nim zdążył cokolwiek powiedzieć wtuliłam się w jego tors. Na początku nic nie robił, jednak po chwili odwzajemnił to. Uśmiechnęłam się do siebie. Tak bardzo mi tego brakowało. Jego czułego uścisku.

- Słuchaj... - zaczął odsuwając się trochę i obejmując mój policzek - Jesteś dla mnie bardzo ważna. Kocham cie, jednak muszę zniknąć z tego dramatycznego otoczenia. Muszę wyjechać. Nie wiem czy się kiedyś jeszcze spotkamy, ale pamiętaj że nie byłaś nigdy dla mnie zabawką - rzucił złączając nasze usta w namiętnym pocałunku, który był dla mnie zaspokojeniem wszystkich potrzeb. Kochałam go nad życie. Po chwili się ode mnie oderwał, a następnie ruszył w stronę swojego samochodu. Po chwili usłyszałam tylko pisk opon. Nie mogłam nic zrobić. Zupełnie zesztywniałam. Czułam smak jego ust na moich wargach. Nie mogłam się pozbierać po tym cudownym pocałunku, który rozpowszechnił po moim organizmie bardzo miły dreszczyk, który pierwszy raz czułam nad Wisłą podczas naszego pierwszego pocałunku. Czy ja naprawdę to wszystko straciłam? Czy ja naprawdę straciłam to na zawsze? Swoją miłość? Nie wiedziałam co zrobić. Po chwili usłyszałam kogoś głos. Okazał się nim Wiktor.

- Widziałaś Piotra? - spytał, a ja obróciłam się w jego stronę. Dopiero teraz uświadomiłam sobie sens jego słów.

- Tak - rzuciłam drżącym głosem, a po chwili rzuciłam się Wiktorowi w ramiona

- Co się stało? - spytał zaniepokojony wtulając moją głowę w swój tors

- Rozmawiał ze mną... Pocałował mnie... Odjechał - rzuciłam nie płacząc, ale ciągle patrząc w jeden punkt. Po chwili wszystko się zmieniło i poczułam spływające po moich policzkach łzy

- Ciii... Spokojnie... Co mówił? - spytał gładząc moje włosy

- Że musi zniknąć. Że wyjeżdża - dodałam odrywając się od niego gwałtownie

- No nie... Co ty gadasz? Co on do cholery znów wymyślił...

- Góra go zwolnił?! - spytałam podnosząc ton

- Tak, znaczy nie... Wszystko mu wytłumaczyłem i powiedział że Piotr może wrócić - rzucił, a ja objęłam twarz dłońmi

- Wszystko moja wina... Mogłam się w ogóle tu nie pojawiać. Wszystko byłoby ciągle dobrze - rzuciłam

- Nie mów tak Martyna. Weźcie się już wszyscy przestańcie o wszystko winić... - odparł, a ja chciałam iść do Piotrka. Musiałam go jakoś zatrzymać. To moja miłość życia i tu nie ma nic do kwesionowania. - Leć! Idź go szukaj. Ja coś nazmyślam Górze. - zakończył, a ja nie przebierając się zaczęłam biec w stronę mieszkania Piotrka. Musiałam go zatrzymać. Musiałam... Wbiegłam po schodach i po chwili zapukałam do drzwi. Przez dłuższą chwilę nikt nie otwierał, więc postanowiłam sama wejść. Drzwi były otwarte, więc nie miałam z tym problemu. Na kanapie leżały walizki, a na podłodze różne pudła nie do końca zapełnione. Po chwili u progu sypialni pojawił się Piotrek. Wystraszył się. W końcu wpadłam do jego mieszkania jak do swojego.

//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz