9,, Ale jak, Marti, jak?! "

564 20 7
                                    

Po imprezie Piotrek odwiózł mnie do domu. Gdy już mieliśmy się rozchodzić pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się, a następnie bez słowa odeszłam. Nie wiedziałam do końca czy powinnam. Nie znam człowieka! To dopiero pierwsze spotkanie z mężczyzną tu w Warszawie. Kiedyś obiecałam sobie, że zanim zakocham się w kimś na maksa muszę rozpatrzyć teren i sprawdzić czy nie chce się tylko zabawić, a tu? Zupełnie olałam moje małe zasady. Z opowieści Adama wnioskowałam, że nie bierze związków na poważnie. Może jedynie chce się do mnie bardziej zbliżyć? Ale z drugiej strony, gdy po jakimś czasie mnie zostawi, to co? Czy zupełnie to oleje? Czy może będę rozpaczać na w skutek rzekomej miłości? Co ja gadam?! Przecież nawet nie jesteśmy razem. Boże ja naprawdę zaczęłam traktować go na poważnie. Moje życie naprawdę zaczęło się w sprawach miłosnych komplikować. A miał być to nowy, spokojny etap w życiu...
Po powrocie z emocjującego spotkania położyłam się zmęczona myślami spać. W końcu jutro do pracy na szóstą. Muszę zacząć dobrze funkcjonować, aby nie zawieść Banacha.
Rankiem skorzystałam z toalety. Ubrałam jasne jeansy z dziurami, białą bluzkę ze wzorami i miętowe tenisówki. Bez śniadania wyszłam z domu. Po prostu nie miałam czasu. Weszłam do bazy, gdzie już wszyscy byli. Co dziwne Piotrek zbytnio nie izolował się od społeczeństwa, bo rozmawiał z Adamem. Po przebraniu się zajrzałam na grafik. No cóż... Renata i Góra. Mogło być lepiej. A tak na marginesie. Nie byłoby źle, gdybym miała ten dyżur z Piotrem. Usiadłam na przeciwko nich i się przywitałam. Odciągnęli wzrok od jakiegoś albumu i odwzajemnili jedno słowo 'cześć'. Ucieszyłam się. Jednak nasze wczorajsze spotkanie nie było na daremne.

#23p

Po tym komunikacie wiedziałam, że już sobie nie posiedzę. Wstałam i miałam zamiar iść do karetki, jednak chwycił mnie za ramię Piotrek. Gwałtownie się odwróciłam.

- Przepraszam - powiedział biorąc rękę. Chciałam mu odpowiedzieć 'Nie nic się nie stało', ale nie zdążyłam. - Może powtórzymy wczorajszy wypad? - spytał, a ja poczułam w moich oczach iskierki. Cieszyłam się z tego jak małe dziecko. Ze spełnionego marzenia?

- Jasne że tak. O której? - zapytałam obracając ze szczęścia wokół swojej dłoni bransoletkę

- Ja teraz kończę dyżur, a ty kiedy?

- O dziewiętnastej - odpowiedziałam, zaczęłam patrzeć w jego kawowe oczy

- Będę czekać przed bazą - dodał, a następnie ruszył w stronę szatni, a by najwyraźniej się przebrać. Ja chwilę stałam nieruchomo próbując sobie uświadomić to co się wydarzyło... Po chwili poczułam na sobie kogoś spojrzenie. Adam patrzył na mnie ruszając w górę i dół oczami, ja natomiast się ironicznie uśmiechnęłam, a następnie po kolejnym wezwaniu Góry ruszyłam do karetki. Nie mogłam się zupełnie skupić. Ciągle myślałam o nim, a raczej o mnie w jego okręgu. Czy ja dobrze robię? Może to za szybko, aby pozwolić sobie na takie szybsze stosunki. W końcu  feralna sytuacja z mojego życia może blokować jakiekolwiek większe niż przyjacielskie więzi.

- Martyna! Insulina, a nie adrenalina! Mam ci przeliterować! - krzyknął na mnie zły Artur. No tak... Jestem w pracy... Co ja ze sobą, a raczej ze swoim mózgiem robię? Zamieniam go w pobojowisko dobrych i złych myśli. Koniec, musisz się ogarnąć. Ale jak, Marti, jak?! Po chwili nabrałam głęboko powietrze i głośno wypuściłam. Zawsze mi to pomagało, jak i teraz. Ogarnęłam się i zaczęłam wykonywać dane mi polecenia. Muszę się w końcu skupić nad tym co w tym momencie jest dla mnie najważniejsze... Piotrek... Co?! Nie! Praca. Cholera kogo ja próbuję oszukać... Moje życie naprawdę zamienia się w coś dziwnego... Może nawet w świat zakochanej nastolatki? Boże, nie... Chyba wolałabym go nie poznać... Zmienia moje życie, chociaż niewinnie to i tak spontanicznie...

Kolejne wezwania były spokojniejsze. Pomiędzy nimi weszłam do łazienki. Oblałam swoją twarz zimną wodą i popatrzyłam w lustro.

- Opanuj się - wymamrotałam, a następnie wróciłam do karetki. To był huczny dzień, jednak zupełnie nie zapomniałam o naszym spotkaniu z Piotrkiem, a raczej o nim. Po przebraniu się wyszłam z bazy. Nie musiałam długo czekać, bo po kilku sekundach na szpitalny parking wjechał Piotrek swoim czerwonym old - timerem. Zawołał mnie w geście. Nie trzeba było mi powtarzać. Po chwili wsiadłam do samochodu i w momencie dzieliły nas tylko centymetry. Kilkanaście minut znaleźliśmy się w pewnym ciekawym nadwiślanym miejscu. Zaczęło się ciemnić, a ja szłam za Piotrkiem. Po chwili znaleźliśmy się na ławce kilka metrów od wody.

- Piękne miejsce - odezwałam się po chwili obracając się nieco w jego stronę. On się uśmiechnął, a ja to odwzajemniłam. Po chwili oboje wstaliśmy podchodząc bliżej i bliżej wody. Do mojego oka coś wpadło. Zaczęłam trzeć niemiłosiernie powieki. Piotrek to zauważył i chyba zrozumiał o co chodzi, ponieważ :

- Nie trzyj - rzucił z troską - Pokaż no to... - uśmiechnął się podnosząc delikatnie mą twarz pod blask księżyca - Już - rzucił cicho nie spuszczając, jednak dłoni z mojego policzka. Patrzyłam na niego z ogromnym narastającym uzależnieniem.

++++++++++++++++++++++++++

Siemaaa... Na początek przepraszam, przepraszam bardzo! Wiem, że dawno nie było rozdziału, jednak coś zabrakło mi weny, ale już od dokładnie teraz mam nadzieję że rozdziały będą pojawiać się dosyć często, ale nie wiadomo jak to będzie... Na pewno nie będę zostawiać dużych przerw pomiędzy rozdziałami. Do zobaczenia! Kolejny za niedługo!

//Nadzieja nie umiera\\ ~ Martyna i Piotrek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz